I kolejne cięcia w gamach. Jak tak dalej pójdzie, to niedługo wszystko zniknie z oferty
Od dawna to mówiłem, przyjdzie moment w którym producenci będą więcej wycinać z gamy niż do niej wprowadzać. Ten moment właśnie nadszedł. Peugeot 108 i Citroen C1 to kolejne auta, z którymi możemy się żegnać.
Nie bardzo możemy, bo one właściwie nie były oferowane w Polsce, w odróżnieniu od Toyoty Aygo, która była, a nawet jest. Tymczasem koncern PSA pozbył się swoich udziałów w joint-venture z Toyotą pod postacią fabryki w czeskim Kolinie. Od 2005 r. powstawały tam „trojaczki”: Peugeot 107/108, Citroen C1 i Toyota Aygo z jedną zmianą generacji po drodze. Takie sympatyczne miejskie samochodziki z dość paskudnym wnętrzem i bez wyciszenia, żeby móc delektować się warkotem trzycylindrowego silniczka. Bardzo lubiłem tym jeździć, było takie bezpretensjonalne. Oczko lepsze niż skuter.
Peugeot 108 i Citroen C1 wypadają z oferty, ponieważ
Są lekkie i benzynowe. Lekkie samochody mają niższą dopuszczalną emisję CO2 niż ciężkie. Grubi mogą jeść więcej niż chudzi, bo są grubi. To logiczne. A przecież można byłoby zrobić inaczej: do każdego egzemplarza do celów testów homologacyjnych domontować dwie betonowe donice o masie 200 kg każda. Samochód ledwo by jechał, ale byłby niesłychanie ciężki i tym sposobem mieściłby się w limicie emisji. Potem te donice diler demontowałby za dodatkową opłatą przed wydaniem samochodu klientowi i gotowe. Wymyśliłem to z kolegą, bo CO2 głowy, to nie jedna.
Peugeot 108 i Citroen C1 weg, ale Aygo wciąż się trzyma
Toyota ma najwyraźniej inny plan. Chyba ten sam co Hyundai, który o dziwo wprowadził do Europy nowe i10 i ono ma normalne silniki benzynowe z tłokami, które chodzą góra-dół-góra-dół. Aż trudno uwierzyć. Peugeot-Citroen jest jednak zdecydowany na totalną elektryfikację, więc małe benzynowe samochodziki muszą zniknąć. Ponadto przecież wielkimi krokami zbliża się ujednolicenie gamy z FCA w ramach MegaPołączenia i powstania MegaKoncernu pod nazwą Stellantis. Po co im tyle małych samochodów, przecież będą mieli elektrycznego Fiata 500. I to nie tam jakiegoś z Polski, ale włoskiego, tego wzmocnionego.
Czy to na razie plotki?
Na razie trochę tak, bo źródło pisze, że informacje pochodzą od osoby „familiar with the matter”, czyli blisko zaznajomionej z tematem. Zdziwiłbym się jednak, gdyby było inaczej. Małe, benzynowe samochody nie mają w Europie żadnej przyszłości, liczą się ogromne auta, najlepiej w wersji plug-in hybrid. Tym sposobem firmy zarabiają (bo na dużych wozach się zarabia, na małych nie bardzo), CO2 się zgadza, a klienci się cieszą, bo przecież nie muszą tego ładować, tylko jeździć jak normalną hybrydą.
Przypomnijmy może kilka samochodów i innych motoryzacyjnych tematów, z którymi się żegnamy
Ostatnio takie wpisy pojawiają się u nas częściej niż te z premierami. Poza C1 i 108-mką z produkcji wypadają:
oraz, co najgorsze, Maruti Omni. Za każdym razem jak z produkcji wypada mały samochodzik na rzecz dużego, gdzieś tam topnieje kolejny kawałek lodowca.