Co się właśnie odpluginiło w cenniku Volvo XC40? Mają dwa identyczne samochody

Zmieniła się cyferka 5 na cyferkę 4, co nie oznacza, że 5 już nie ma. Po co, na co i dlaczego tak się stało?

Do tej pory Volvo XC40 plug-in można było kupić w wersji XC40 Plug-in Hybrid Recharge T5. Jest to przednionapędowy samochód, wyposażony w 3-cylindrowy silnik o pojemności 1.5 litra, połączony z 7-stopniową skrzynią automatyczną. Jego główną cechą jest możliwość podłączenia do prądu i jazdy wyłącznie na napędzie elektrycznym (przez około 40 km). Dzięki temu w cyklu WLTP zużycie paliwa określono na 2,1-2,5 litra. Łączna moc zastosowanego układu to 262 KM, a cena startuje od 214 900 zł.

Słusznym posunięciem wydawałoby się wypuszczenie trochę tańszej hybrydy typu plug-in, choć i tak Volvo z emisją dwutlenku węgla radzi sobie świetnie. XC40 to najtańszy plug-in w gamie Volvo, a w naszym teście wyszło, że mocy ma wręcz za dużo. Aż się prosi by zrobić wersję słabszą, wciąż wystarczającą, a bardziej przystępną cenowo.

Tymczasem nowa wersja Volvo XC40 Plug-in, tego z cyferką 4 po literce T, ma następujące cechy:

Brzmi dość podobnie? Nie, brzmi identycznie jak w wersji T5. Pojemność akumulatorów jest też taka sama - 10,7 kWh. Cóż więc różni te pojazdy?

Moc. Którą w Volvo XC40 Plug-In Hybrid Recharge T4 określono łącznie na 211 KM. Silnikowi spalinowemu obniżono ją do 129 KM, w T5 KM jest 180. Zużycie energii elektrycznej pozostało to samo (151-161 Wh/km), deklarowany zasięg w trybie elektrycznym również (45-41 km). Taka sama jest również emisja dwutlenku węgla (45-57 g/km). Jedyną zauważalną konsekwencją obniżenia mocy jest przyspieszenie do setki, które spadło tylko o niecałą sekundę, z 7,3 do 8,5 sekundy. Może prawie kompletny brak różnic tłumaczy to, że i cena prawie się nie zmieniła.

Spadkowi mocy aż o 51 koni mechanicznych nie towarzyszy spadek ceny o 51 tysięcy złotych. Wyjściowa cena wersji T4 to 209 900 zł, T5 jest tylko o 5000 zł droższe. W racie leasingowej pewnie nie da się tego nawet poczuć. Gdzie więc tkwi dowcip i którą wersję powinni wybrać klienci?

Droższą. Na polskim rynku ten cennikowy ruch jest niezrozumiały. Dwa identyczne samochody nie przynoszą żadnych korzyści dla klienta, ani dla producenta. Nie obniżają emisji dwutlenku węgla w gamie, ani nie wprowadzają słabszej, ale wyraźnie tańszej wersji. Odpowiedź tkwi w przepisach podatkowych innych państw. Minimalne zejście z ceną poniżej określonego progu, pozwala producentowi i klientom skorzystać z ulg podatkowych. Możliwe jest to w Wielkiej Brytanii, gdzie cena poniżej 40 000 funtów, wiąże się z możliwością uzyskania dodatkowych finansowych korzyści.

Ale nie w Polsce, u nas lepiej kupić wersję droższą. Wtedy możesz z dumą wozić na klapie znaczek T5, a nie T4 jak jakiś budowlaniec.