Pośrodku nicości odkryłem złomowisko pełne klasyków. Warto się czasem zgubić
Jadąc przez Polskę warto czasami pomylić zjazd z ekspresówki i wylądować pośrodku niczego. Może się tam akurat znajdować zapomniana autokasacja, która złomowanie aut zmieniła w dziwną odmianę kolekcjonerstwa.
Sytuacja jak wiele podobnych. Jadąc lawetą do Wrocławia po kolejnego grata przegapiłem zjazd z A1 na S8. Nie pytajcie jak, po prostu mi umknął. W efekcie wylądowałem w wielkim korku wywołanym przez szeroko zakrojone roboty drogowe i byłem zmuszony wracać na właściwą drogę dziwnymi, wiejskimi drogami. Gdzieś w samym środku nicości zatrzymałem się na stacji benzynowej, żeby kupić picie i przypadkiem zobaczyłem graciarnię. Nie taką z gatunku „trzy nudne auta pod domem i tyle”. Całe pole zastawione wrostami i częściami do aut.
Jak się okazało, to jakaś bardzo rasowa autokasacja. Złomowanie aut ewidentnie przebiega tam według prostej zasady - świeże wozy od razu rozbiórka i zgniatarka, ciekawe kąski niech gniją na placu. Przy czym niektóre na pewno są już konesowane od dłuższego czasu. Jeśli w takim miejscu spodziewacie się tylko typowych dla polskich złomowisk Fiatów 125p i 126p oraz Polonezów, to uspokajam - na złomowisku w środku nicości gniją też grubsze ciekawostki. Zapraszam na miks pod tytułem „zjedź z ekspresówki, graty mogą czaić się wszędzie".