Te marki w Polsce widzisz codziennie. Nawet nie wiesz, jak słabo się sprzedają
Chińska marka Chery pochwaliła się godnym (jej zdaniem) aplauzu sukcesem. Osiągnęli 1 procent udziału rynkowego. Roześmiałem się z tego w głos, a potem sprawdziłem, kto tego 1 procenta w Polsce NIE osiąga, i nieco się zdziwiłem.
Chery to chiński koncern, który w Polsce jest już obecny z czterema markami: Omoda, Jaecoo, Jetour i... Chery. W przyszłości pewnie jeszcze dojdzie elektryczna propozycja premium o niewymawialnej nazwie na literę E. Chińczycy chwalą się, że osiągnęli 1 proc. udziału w polskim rynku, a ich wzrost jest wręcz niewiarygodnie ogromny, tyle że w procentach, bo raczej nie w liczbach bezwzględnych.
W sierpniu Chery sprzedało 86 aut
We wrześniu – 145, w październiku – 221 sztuk, a w listopadzie aż 431 pojazdów Chery znalazło nowych właścicieli. W tym tempie to za parę miesięcy co miesiąc będą sprzedawać nawet ponad 1000 aut. Jest wiele dużo bardziej znanych marek, które marzyłyby o sprzedaży nawet tych 400-500 aut na miesiąc w Polsce. Czasem wręcz się zastanawiam, co one jeszcze robią na naszym rynku. Zastanawiam się też, dlaczego kupujecie samochody Chery, ale to już temat na inny wpis.
Chery lokuje się gdzieś między Hondą a Mazdą, jeśli brać pod uwagę wyniki listopadowe. Sprawdziłem jednak, jak przedstawiają się rezultaty sprzedażowe „popularnych” (przynajmniej w wyszukiwaniach aut używanych) marek od początku roku. Jeden procent rynku to nieosiągalna wartość dla wielu graczy, którzy wydają się „duzi”, bo znamy te marki doskonale.
Tesla: 0,7 proc. udziału w polskim rynku. W listopadzie trochę lepiej, bo 0,9 proc., ale granicy 1 procenta raczej się przebić nie uda.
Honda: 0,8 proc. udziału. Od początku roku do listopada włącznie sprzedało się 4300 Hond. To i tak nieźle, bywało gorzej. Chyba kampania reklamowa modelu HR-V działa.
Seat: 0,7 proc. Marka całkowicie zniszczona przez submarkę Cupra, która sprzedaje dokładnie to samo, tylko lepiej opakowane. Nie za wesoła historia. Od początku roku sprzedano 3639 Seatów.
Mini: 0,6 proc. Może rzeczywiście nie jest to marka na polski rynek. Polacy lubią duże samochody, jak coś jest małe i drogie to zazwyczaj polski odbiorca czuje się oburzony lub oszukany. Poza tym nadal oferują model trzydrzwiowy, tj. Mini Cooper.
Fiat: ma pół procenta polskiego rynku. Ostatnio odrabia straty dzięki Grande Pandzie (w listopadzie 0,8 proc. udziału), ale ogólnie to tragedia, dno i wodorosty. Bardzo źle traktują Fiata w tym Stellantisie, obawiam się. Na bardzo podobnym poziomie, tj. w okolicach pół procenta, są Alfa Romeo i Jeep.
Niżej mamy już tylko Mitsubishi (0,3 proc., 1490 aut) i Subaru (0,2 proc., 1138 pojazdów).
Inne superpopularne niegdyś marki też walczą o każdy promil rynku
Opel – kiedyś trzecia marka w Polsce, dziś z udziałem 1,6 proc. jest na dobrej drodze, by w ciągu roku sprzedać w naszym kraju mniej niż 10 tys. samochodów. Citroen i Peugeot ze swoimi udziałami po 1,5 i 1,7 proc. pokazują, że rozczłonkowanie koncernu Stellantis na kilka zwalczających się marek to raczej nie jest strategia zwycięzców.
To wszystko pokazuje, że następuje zmierzch rynkowych potęg. To co jeździ dziś po ulicach, to nie jest to, co obecnie się sprzedaje. Jest to szczególnie ważne dla osób, które wolą samochody używane od nowych. Za dziesięć lat będziecie na serio rozważać, czy z drugiej ręki kupić Hyundaia albo Toyotę, czy może jednak podjąć to ryzyko (napędzane niską ceną) i zdecydować się na Chery albo BYD-a.
Najważniejsze jednak, że nie do ruszenia są Audi, BMW i Mercedes
W Polsce na każdego sprzedanego Opla przypada 3,5 nowego BMW. A podobno jest źle i samochody są drogie.
