Samochód grozi, że przestanie odpalać. Rozwiązanie może kosztować 0 zł albo 5000 zł
Problemy z pompą AdBlue są znane użytkownikom nowoczesnych diesli w postaci komunikatu „rozruch niemożliwy za .... kilometrów”. W szczególności sporo do powiedzenia w tej sprawie mają kierowcy samochodów z grupy Stellantis, ale nie tylko.

Wszystkie nowoczesne diesle mają dotrysk mocznika znany jako AdBlue. Wynika to z konieczności spełnienia norm emisji spalin w zakresie redukcji tlenków azotu. To właśnie tlenki azotu są tym głównym winowajcą, za sprawą którego polskie miasta albo już ustanowiły strefy czystego transportu, albo nieporadnie próbują to zrobić od kilku lat. W teorii wystarczy pilnować poziomu AdBlue, który jest tanim i łatwym w uzupełnianiu płynem, ale w rzeczywistości system jest skomplikowany i bywa awaryjny.
Objaw: na tablicy przyrządów pojawia się komunikat, że za jakiś czas rozruch będzie niemożliwy
Trochę przerażająca jest jazda z wiedzą, za ile kilometrów auto stanie się niesprawne. To tak, jakby znać datę własnej śmierci. Czasem wystarczy skontrolować i dolać AdBlue, ale co jeśli płynu jest pełno, a komunikat i tak się pojawia? Wtedy trzeba oczywiście zacząć od diagnostyki elektronicznej i sprawdzić, na czym polega błąd. Niestety, często jego opis będzie ogólny i nakaże mechanikowi kombinować samodzielnie. Najpopularniejsza diagnoza to konieczność wymiany pompy AdBlue, która z czystej korporacyjnej złośliwości jest zintegrowana ze zbiornikiem. Kosztuje to prawie 5000 zł, ale czego się nie robi dla ekologii? Dodajmy, że system pracujący z ciśnieniem ok. 6 barów jest podatny na wycieki, więc winna może być niekoniecznie pompa, ale też któraś z rurek. Niektórzy twierdzą, że powodem wadliwego działania pompy jest krystalizacja mocznika w zbiorniku. Jej powody: niskie temperatury, ale też stary i źle przechowywany płyn. Powstał nawet specjalny środek o nazwie Tunap zapobiegający krystalizacji, czyli jest to dodatek do dodatku do paliwa. Gdyby ktoś pytał, to tani nie jest. Poza krystalizacją AdBlue podejrzenie pada też na czujnik ciśnienia na pompie, który mimo wzrostu ciśnienia pokazuje stale tę samą wartość. Niestety, jest niedostępny jako część zamienna.
A może coś taniej?
Niektórzy decydują się na systemowe wyprogramowanie AdBlue za ok. 1000 zł, ale jak się okazuje nie jest to rozwiązanie bez wad na dłuższą metę (w odróżnieniu od wycięcia DPF). Oczywiście nie należy mylić AdBlue z płynem do filtra cząstek stałych FAP o nazwie Eolys w samochodach Peugeot i Citroen – AdBlue nie jest powiązane z DPF. Jednak zdarza się, że jego programowe usunięcie prowadzi do zbyt częstego wypalania filtra cząstek stałych. Wszystko zależy od tego, czy modyfikacja została przeprowadzona prawidłowo. Oczywiście w teorii jest to nielegalne, nie wolno usuwać systemów oczyszczania spalin. W praktyce to w ogóle jest tak, że można robić wszystko, póki cię nie złapią.
Rozwiązanie za zero złotych (nie zawsze działa)
Ciekawostka jest taka, że na wybrane samochody marek Peugeot i Citroen wyprodukowane w latach 2014-2020 producent udzielał rozszerzonej gwarancji właśnie na układ AdBlue i w razie awarii zbiornika wymieniano go bezpłatnie. Ale tylko wtedy, jeśli wcześniej jeździło się zawsze w terminie do stacji autoryzowanej na przegląd. Jest nawet jeszcze zabawniej: istnieje nieźle potwierdzona teoria, że za wiele awarii systemu AdBlue odpowiada wadliwy korek zbiornika zintegrowanego z pompą. Był po prostu za mocno dokręcany i w zbiorniku pojawiała się próżnia, która utrudniała pracę pompy. Po wymianie korka, a czasem jego zwykłym poluzowaniu (to jest to rozwiązanie za 0 zł) problem znikał, oczywiście pod warunkiem wykasowania błędu.
Ale nie znaczy to, że z czasem nie powróci ponownie, przymuszając do wymiany zbiornika za 5000 zł lub do wyprogramowania AdBlue w całości. Czego nie pochwalamy, ale zarazem trudno to jednoznacznie zganić w samochodzie, który potrzebny jest do codziennej pracy, a zamiast tego użytkownik zajmuje się głównie walką z systemem oczyszczania spalin.
Zdjęcie główne - Pixabay - Myshoun