Co tam detal, tylko hurt. Komisja Europejska na poważnie zacznie pchać sprzedaż elektrycznych samochodów

Znacie taką historię, gdy wszystkie piekarnie próbują wam sprzedać nowy rodzaj bułek, ale wy go tak za bardzo nie chcecie? Te nowe są dużo droższe od waszych ulubionych, ale za to się nie do końca nimi najadacie. Zaczynacie chodzić po chińskie bułki, bo są tanie i nieźle zapychają. W związku z tym centralny urząd do spraw bułek, karze piekarniom kupować mąkę wyłącznie od lokalnego młynarza, który prawie nie ma pszenicy i musi ją kupić w Chinach, co sprawia, że bułki nijak nie stają się tańsze. W końcu wymyśla, że dopłaci firmom do tych bułek, żeby wydawali je w pracowniczych stołówkach i w żaden detal nie będzie się bawić. Ja też nie znam tej historii, ale jakoś tak mi się skojarzyło z obecnymi planami Komisji Europejskiej na elektryczne samochody.

5 marca Komisja Europejska przedstawi swój plan, który ma sprawić, że popyt na samochody elektryczne w Europie wzrośnie, albo chociaż w Unii Europejskiej, bo w sumie tylko to ją interesuje. Wiemy już, na czym się skupią. Koncepcja lokalnej produkcja akumulatorów trochę zaskakuje, ale coś muszą wymyślić, żeby dać trochę oddechu producentom samochodów. W końcu sami ich nieco w tę sytuację wpuścili.

Dotacje do samochodów elektrycznych 2025:

Sprzedaż nowych samochodów elektrycznych spadła o 5,9% w 2024 roku i wyraźnie widać, że potrzeba nowego planu na sprzedawanie elektrycznych samochodów. Bez ułatwień na centralnym, europejskim poziomie będzie trudno walczyć z chińską konkurencją. Same cła dodatkowe chyba za bardzo nie pomogły, bo jakoś nie widać, by elektryczne samochody z Chin wyraźnie zdrożały. Oprócz samochodów dostanie się też akumulatorom.

Komisja chce wprowadzić wymogi dotyczące lokalnej zawartości przy produkcji baterii samochodowych. Stanowią one około 30-40% wartości typowego elektrycznego samochodu, więc ruch jest uzasadniony. Pytanie tylko, jak Europa poradzi sobie bez chińskich surowców wykorzystywanych do ich produkcji.

Mają powstać wymogi co do europejskiego udziału w ogniwach baterii i komponentach sprzedawanych na terenie UE, ale raczej bardziej będzie chodzić tu o zawartość europejskiego kapitału niż metali ziem rzadkich wykopanych na naszym kontynencie. Planowane jest też wsparcie dla firm produkujących akumulatory w UE oraz na badania i innowacje w dziedzinie technologii związanych z akumulatorami.

Komisja planuje też inaczej zwiększyć popyt.

Chyba tam wysoko w Brukseli dostrzegają coś, co umknęło polskiemu rządowi. Żadnej elektryfikacji nie będzie, jeśli nie będzie dopłacać się firmom do wymiany aut na elektryczne. U nas program dopłat do zakupu aut elektrycznych nie jest kierowany do firm, co na pewno zwolni tempo korzystania ze środków.

Floty samochodowe, czyli zakupy firmowe, stanowią 60 proc. europejskiego rynku nowych samochodów. Popchnięcie tej części rynku może przynieść więcej korzyści niż skupianie się na klientach indywidualnych. Wsparcie dla firm i zakupów flotowych ma znaleźć się w nowym planie Komisji.

Wśród innych spraw ma znaleźć się też zniesienie opłat drogowych dla samochodów ciężarowych o zerowej emisji, czyli nie tylko dla elektrycznych. Przyspieszyć ma też rozbudowa infrastruktury ładowania (szczególnie przy autostradach), która jest jednym z czynników wstrzymujących przechodzenie na napęd elektryczny.

Chyba przestali wierzyć, że ludzie pokochają elektryczne samochody. Dadzą argumenty finansowe firmom, by je kupowały. Nie muszą ich kochać, wystarczy, że będą je mieć. Firmy kupują więcej nowych aut niż ludzie. Z punktu widzenia interesów producentów aut będzie to dobry ruch. Sprzedajesz kilkaset aut w jednej transakcji i wszystkie cele sprzedażowe w roku wypełnione, a cele emisji osiągnięte. Tak to można żyć.