REKLAMA

Ludzie dosłownie rzucili się na ten chiński samochód. Popularność bywa niebezpieczna

Gdy producent elektroniki Xiaomi ogłosił rozpoczęcie sprzedaży swojego pierwszego samochodu, ludzie rzucili się na niego, jak na karpia w promocji. Chętnych na jazdy próbne były tłumy, kolejki do Xiaomi były ogromne, a testującym auta tak się podobają, że postanawiają je rozbić.

Ludzie dosłownie rzucili się na ten chiński samochód. Popularność bywa niebezpieczna
REKLAMA
REKLAMA

28 marca chiński gigant branży elektronicznej Xiaomi uruchomił sprzedaż swojego pierwszego samochodu - elektrycznego sedana o nazwie SU7. Samochód w mgnieniu oka podbił chiński Internet, a tłumy chętnych ruszyły do salonów by obejrzeć samochód. Kolejki w Szanghaju osiągały taką długość, jaką mogliśmy oglądać w Polsce w czasach słusznie minionych. A wszystko po to, by pewien domorosły Kubica rozbił go podczas testu.

Więcej o produktach chińskiej motoryzacji przeczytasz tutaj:

Niby Szanghaj, a kolejki jak w Polsce

Menedżer salonu Xiaomi w Szanghaju poinformował, że w dniu premiery punkt odwiedziło około 10 tys. ludzi. Nie tylko po to, żeby umówić się na jazdę próbną, ale żeby chociaż móc obejrzeć na własne oczy samochód od producenta smartfonów. Chociaż właśnie statystyka chętnych na przejażdżkę robi największe wrażenie, bowiem w szanghajskim salonie terminy na koniec dnia 28 marca były zarezerwowane do godziny 3 nad ranem. Tyle, że w dniu 30 marca.

W ciągu 24 godzin złożono aż 88 898 zamówień. Klienci, którzy zamówili SU7 oraz wpłacili depozyt muszą być dodatkowo przygotowani na długi okres oczekiwania na wymarzony samochód. Przykładowo - ci, którzy chcą kupić wersję Pro muszą być przygotowani na czekanie od 18 do 21 tygodni. Oby byli przygotowani na długie partie madżonga.

Nie zabrakło oczywiście tych, którzy na popularności nowego samochodu chcieli sobie dorobić. Pojawiały się doniesienia o działalności skalperów, którzy wpłacili depozyt, a następnie sprzedawali swoje prawa do zakupu SU7, zawyżając ceny nawet o 100 000 juanów (ok 55 tys. zł). Ale chyba i tak warto, bo jak wiadomo - Xiaomi lepsze.

Chętnych do jazdy masa - do rozbijania też

Xiaomi SU7 ma już za sobą pierwszy „drogowy test zderzeniowy”. Na nagraniu krążącym w internecie możemy zobaczyć, jak dynamiczne wejście w zakręt podczas jednej z jazd próbnych zakończyło się stłuczką.

Poniżej możecie zobaczyć jeżdżący smartfon po swojej pierwszej stłuczce. Natomiast link do nagrania z nieudanym wejściem SU7 w zakręt znajdziecie tutaj.

[embed]https://www.youtube.com/watch?v=qPuh7fAuMUU[/embed]

Inne testowane Xiaomi również może się pochwalić testem wytrzymałości karoserii. I to w próbie z wykorzystaniem innego samochodu, a dokładnie BMW Z4:

fot. CarNewsChina

Pojawiają się również doniesienia o pierwszych poważnych awariach samochodu. Na poniższym filmie możemy zobaczyć, jak zawieszenie pneumatyczne w SU7 nagle przestało działać i tył samochodu opadł na podłoże, jakby miał się zaraz wybierać na Illegal Night Ząbkowice Śląskie:

REKLAMA

Chińczycy szybko się uczą, już wiedzą, że należy sprzedawać ludziom samochody, których nie potrafią prowadzić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA