Nowe pozwy za dieselgate. Tym razem oskarżono nie Volkswagena, a Francję
Sprawa dieselgate wcale nie wygasa. Jedną z najnowszych rewelacji jest pozwanie Republiki Francuskiej przez trzy tamtejsze organizacje pozarządowe.
Afera dieslowa dalej zbiera swoje żniwa i angażuje przeróżne firmy, organizacje i inne podmioty. Jednym z nich jest państwo francuskie, które właśnie zostało pozwane za opieszałość w sprzątaniu bałaganu wywołanego aferą.
Dla przypomnienia - aferą dieselgate nazywa się sprawę, w której dowiedziono, że w samochodach instalowano oprogramowanie fałszujące wyniki badania emisji szkodliwych związków chemicznych przez samochody z silnikami wysokoprężnymi. Na drodze samochody emitowały tlenki azotu znacznie przekraczające dopuszczalne normy (nawet dziesięciokrotnie). Afera zaczęła się od Volkswagena, choć niedługo potem podobne oszustwa wykryto także u innych producentów.
Auta związane z aferą miały być wycofane
Zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, które weszły w życie w 2018 r., państwa członkowskie są zobowiązane do utworzenia specjalnego organu, który będzie kontrolował podejrzane pojazdy i w przypadku wykrycia feralnego oprogramowania, wycofywał je z rynku. We Francji w tym celu utworzono w 2020 r. SSMVM - Służbę Nadzoru Rynku Pojazdów i Silników.
Jednak ta organizacja nie wywiązywała się ze swojego działania zbyt dobrze - według szacunków Międzynarodowej Rady ds. Czystego Transportu (ICT) w 2023 r. na terenie Francji użytkowano ponad 3,2 mln pojazdów z oprogramowaniem będącym przyczyną całej afery. Składa się na to ponad 200 różnych modeli samochodów z roczników 2009 - 2019. Dwa lata później takich samochodów jest o pół miliona mniej, czyli wciąż bardzo dużo.
Radio France ustaliło jednak, że w rzeczywistości jest jeszcze gorzej - i to znacznie. W 2023 r. SSMVM przeprowadziło tylko 16 testów na obecność oprogramowania, a w roku ubiegłym - jedynie 20. Decyzje o korekcie podjęto tylko w przypadku czterech modeli samochodów, a faktycznie przeprowadzono tylko dwa "powszechne" wycofania z rynku, łącznie obejmujących 16 459 pojazdów.
Efekt - pozew
Trzy pozarządowe organizacje w postaci ekologicznej France Nature Environnement (FNE), grupy konsumenckiej CLCV (Consumer Affairs, Housing and Living Environment) oraz międzynarodowa grupa prawa ochrony środowiska ClientEarth w środę 17 września wniosły pozew do sądu administracyjnego w Paryżu. O całej akcji opowiedziały stacja Radio France i dziennik Le Monde.
Jak podają media, w uzasadnieniu pozwu można wyczytać, że Republika Francuska została pozwana o poważne zaniedbania, gdyż rząd nie podjął dostatecznych działań w sprawie samochodów z fałszywym oprogramowaniem, mimo konstytucyjnego obowiązku zagwarantowania obywatelom prawa do zdrowego środowiska. We francuskiej flocie samochodowej nadal znajduje się duża liczba pojazdów wyposażonych w nielegalne urządzenia i w dalszym ciągu emisja zanieczyszczeń stwarza niebezpieczeństwo dla zdrowia obywateli.
Uzasadnienie takiego twierdzenia można znaleźć w opublikowanym w maju badaniu, przeprowadzonym przez Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem. Wiąże ono bowiem 16 tys. przedwczesnych zgonów we Francji od 2009 r. z nadmierną emisję spalin z silników diesla.
Jeszcze w lipcu, trzy wymienione wyżej organizacje wysłały formalne ostrzeżenie do ówczesnego ministra transportu Philippe'a Tabarot i minister ds. transformacji ekologicznej Agnès Pannier-Runacher, co jednak nie spotkało się z żadną reakcją. Teraz owe organizację chcą, aby paryski sąd uznał zaniedbania państwa i nakazał mu podjęcie działań, a w razie braku działań nałożył na nie karę finansową w wysokości 50 mln euro co sześć miesięcy.
Oprócz samego państwa, we Francji także sami producenci mierzą się z oskarżeniami. Volkswagen, ale też Stellantis i Renault kwestionują stawiane im zarzuty, a żaden formalny proces przeciwko nim jeszcze się nie rozpoczął.
Więcej o silnikach diesla przeczytasz tutaj:
