Chcą zbudować stacje ładowania o mocy 1000 kW przy salonach. Aż wam w domach przygaśnie światło

O planach BYD w Chinach nawet nie mam zamiaru pisać, bo są z naszego punktu widzenia lekko nierealne. Jednak według wiarygodnego źródła, wiceprezeska BYD – Stella Li (z którą polscy dziennikarze mieli okazję niedawno się spotkać) – potwierdziła, że sieć superszybkich stacji ładowania przy salonach BYD ma trafić także do Europy. W świetle tego, że Polska musi importować elektryczność od swoich sąsiadów, w tym z Ukrainy, to czarno widzę wprowadzenie u nas tysiąckilowatowych stacji ładowania. Czarno widzę, bo zgasło mi światło, taki dowcip, rozumiecie.

Mają, ale dla ciężarówek. BYD nie sprzedaje elektrycznych ciężarówek w Europie, ale może zacznie i wtedy taka moc będzie miała jakiś powód. Póki co największe samochody elektryczne mają zwykle akumulatory o pojemności ok. 100 kWh. To oznacza, że przy mocy ładowania 100 kW (czyli dziesięciokrotnie mniejszej niż planuje chiński producent) można takie auto naładować z 20 na 80 procent w 45 minut. Jest to teoria, bo wielokrotnie ładowałem nowoczesne „elektryki” z komercyjnych ładowarek o mocy nawet 150 kW i zasadniczo to one tyle nie osiągają, chyba że przez bardzo krótką chwilę po rozpoczęciu ładowania. Potem moc w naturalny sposób zaczyna spadać. Pod koniec ładowania, jeśli ktoś upiera się żeby dobić akumulator do stu procent, moc jest już bardzo mała i nic jej nie przyspieszy, bo priorytetem . To po co jest ta zapowiedź o tysiącu kilowatów?

W cztery minuty od 10 do 70 procent, co już jest wynikiem identycznym jak tankowanie samochodu benzynowego. Jest to jednak zupełny wyjątek, ewenement na rynku nie tylko europejskim, ale i światowym. Typowy nowy samochód elektryczny może ładować się z mocą równą lub nieco przekraczającą 200 kW, i to mówimy o mocy początkowej, która z czasem gwałtownie spada. Na przykład:

Widać więc, że te wartości są względnie podobne, i na to wszystko wjeżdża BYD, mówiąc że będzie TYSIĄC KILOWATÓW, czyli tysiąc voltów razy tysiąc amperów. To nie wiem, bo u mnie w bloku mam bezpieczniki na 16 amperów, jeśli ustawię moc ładowania większą niż 1500 W, to wywala bezpiecznik. Nie wątpię, że są instalacje przemysłowe zdolne do dostarczania mocy 1000 kilowatów do jakichś ogromnych maszyn typu prasy, ale nie jestem pewien czy powinno się je udostępniać ludziom do ładowania samochodów elektrycznych. W teorii w godzinę przez przewód leci tyle prądu, ile średnia rodzina zużywa w 3-4 miesiące. Pomijam już obciążenie dla sieci energetycznej, ale w przypadku jakiejś awarii, jak się podłączy milion woltów do akumulatora samochodu elektrycznego...

Nie wierzę w antyelektryczną propagandę, że samochody na prąd płoną jak szalone. Nic na to nie wskazuje, na razie częściej palą się spalinowe. Ale wolałbym nie sprawdzać, jak zachowa się instalacja po podaniu 1000 kilowatów do akumulatora. I byłbym wdzięczny, gdyby BYD w swoich szalonych planach ekspansji zachował jakieś minimum umiaru oraz zdrowego rozsądku. Nie potrzebujemy samochodów elektrycznych, które ładują się w cztery minuty, mogą ładować się wolniej – już te pół godziny do 80 proc., które można uzyskać na ładowarkach komercyjnych obecnie, to wartość zupełnie wystarczająca. Ale wiecie – obiecać można wszystko, nawet latające samochody, gorzej jak ktoś potem naprawdę próbuje to wprowadzić w czyn.