Amerykanie będą płakać. Zaczyna się prawdziwa wojna samochodowa
Donald Trump jest człowiekiem, który zmienia zdanie jakieś 35 razy w ciągu dnia i czasem mam wrażenie, że nie do końca ogarnia, co powiedział godzinę temu. Z rozpędu zapowiedział, że wdraża 25 proc. cła na importowane europejskie towary. Jego wyborcy ze zdziwieniem odkryją mechanizmy rynkowe.
Od kilku tygodni mam nową rozrywkę - obserwuję jak Amerykanie poznają słowo inflacja i jak bardzo jej zaprzeczają. Ceny jajek są z kosmosu - za 12 sztuk płacą tam ponad 30 zł, a to dopiero początek. Jako ratunek człowiek w kryzysie koloru pomarańczowego wprowadza nowe cła na kolejne państwa. Z uporem godnym lepszej sprawy nazywa premiera Kanady gubernatorem, tak żeby umniejszyć jego znaczeniu, a teraz wziął na cel Unię Europejską.
Donald Trump wprowadzi cła na produkty europejskie - oberwie się wszystkim
Wyobraźcie sobie, że pomarańczowy prezydent w swojej nieskończonej przenikliwości uznał, że Unia Europejska powstała, żeby oszukać Stany Zjednoczone. Europejczycy nie akceptują amerykańskich samochodów. Nie akceptują również produktów rolnych. To są słowa Trumpa. To nic, że amerykańskie samochody mają gorszą jakość wykonania, a do tego przez durne przepisy sprzed 80 lat nie spełniają warunków europejskiej homologacji. To nic, że amerykańskie produkty rolne są napakowane chemią i są nieatrakcyjne cenowo. Trump doszedł do wniosku, że to wszystko wina złej Unii i teraz czas na zemstę.
Według niezmierzonej mądrości Trumpa - Europejczycy po takich cłach kupowaliby więcej samochodów z USA, a Amerykanie przestaliby kupować europejskie samochody. Tylko zapomina, że powodem kupna europejskich aut nie jest cena, a jakość wykonania i wyższy poziom bezpieczeństwa. Dodajmy do tego niższe koszty eksploatacyjne i większą bezawaryjność. Pomimo licznych zachęt i kampanii reklamowych próbujących grać na uczuciach, Amerykanie wolą europejskie auta, bo są zwyczajnie lepsze.
Trump chyba zapomniał, że wszyscy europejscy producenci mają co najmniej jedną fabrykę w USA, więc ich to nie dotyczy. Już kiedyś opowiadał, że podniesie cła, jeszcze za czasów swojej pierwszej kadencji. Ówczesna kanclerz Niemiec z typowo niemiecką gracją odpowiedziała, że droga wolna, najbliższa fabryka Volkswagena znajduje się w stanie Wirginia. I od tego czasu nic się nie zmieniło - europejscy producenci są gotowi na cła, bo po prostu nie będą ich dotyczyć. Większy problem będą mieli Amerykanie, których samochody i tak mają już teraz problem ze sprzedażą w Europie. Nie chcę również niczego sugerować, ale Donald powinien sprawdzić, kto jest właścicielem kultowych amerykańskich marek i dlaczego jest to europejski koncern Stellantis.
Fikanie skończy się w kilka minut, gdy tylko Unia wprowadzi retorsje
Nawet nie chodzi o samochody, bo Tesla obecnie sprzedaje się na tyle słabo, że nikogo nie obeszłaby 25 proc. podwyżka. Wystarczy, że Unia wprowadzi cła na eksport maszyn do litografii krzemowej, a na deser Duńczycy powinni podnieść cenę Ozempicu - nowego ulubionego leku Amerykanów, którzy dzięki niemu mogą jeść 4 hamburgery i chudnąć. Po wzroście ceny tych kilku produktów Amerykanie przyszliby na kolanach z przeprosinami.
Oczywiście - wzrost cen w USA dotknie europejskich producentów, bo nie wszystkie modele są produkowane w USA i część jest tam importowana. Być może jakieś miejsca pracy zostaną zredukowane, ale mam dziwne przeczucie, że w pierwszej kolejności polecą amerykańscy robotnicy, którzy tak tłumnie głosowali na Trumpa. Jak mówią za wielką wodą - play stupid games, win stupid prizes.
Więcej o Trumpie przeczytasz w:
