W Rzeszowie wymyślili nowy znak. To zakaz wjazdu pojazdami holującymi inne pojazdy, czyli B-2137
Ten przejaw niezwykłej kreatywności z Rzeszowa zainspirował mnie do wymyślenia Ogólnopolskich Zawodów w Wymyślaniu Znaków Drogowych. Na razie rzeszowiacy prowadzą.
Nikt nie jest w stanie spamiętać wszystkich znaków drogowych, ale te podstawowe wypada znać. Gorzej, gdy zobaczymy na drodze jakiś znak, którego przekazu nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć. Mamy wtedy tendencję do uznawania, że pewnie tego znaku nie znamy, może przeoczyliśmy go na kursie albo coś. Raczej nie zaczynamy sądzić, że taki znak po prostu nie istnieje i ktoś go wymyślił, bo to zakrawa na absurd. Czemu ktoś miałby angażować swój wysiłek w postawienie znaku, który nic nie znaczy i nie obowiązuje?
A jednak w Rzeszowie się udało
Wjazdu na parking broni znak o nieustalonym symbolu, może być np. B-2137. Przedstawia on zakaz wjazdu dla pojazdów holujących inne pojazdy. Nie do końca wiadomo czy chodzi tylko o holowniki miejskie typu tzw. motyl, czy również auta typu laweta z załadowanym autem na najazd. Znaczenie tego znaku jest tajemnicze tym bardziej, że jeszcze pod nim znajduje się tabliczka, że nie dotyczy pracowników i studentów Uniwersytetu Rzeszowskiego. Ilu z nich przyjeżdża na ten parking holownikami, tego naprawdę nie jestem w stanie stwierdzić, ale znak chyba działa, bo widać za nim tylko samochody osobowe.
Jestem niemal pewien, że wiem co chcieli przekazać twórcy znaku
Niestety, komunikat ich przerósł. Chcieli dać zakaz zatrzymywania B-36 z tabliczką T-24 „holowanie”. Mogę dać sobie uciąć paznokieć, że właśnie o to chodziło, tyle że się nie udało – a zadanie do najtrudniejszych nie należało. Zamiast tego powstał niezrozumiały potworek, który przede wszystkim nie spełnia swojego zadania, ponieważ za jego złamanie nie da się nikogo ukarać. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że ten znak stoi koło otwartego szlabanu. Szlaban można byłoby zamknąć, a osoby chcące korzystać z parkingu zmusić do zakupu pilotów i w ogóle żadne oznakowanie nie byłoby wówczas potrzebne.
W Polsce panuje niezrozumiały dla mnie kult znaków drogowych
Ale też takich postawionych poza normalną jezdnią, na terenie prywatnym bez organizacji ruchu czy też w ogóle tak o. Moim ulubionym przejawem tego są przyczepione do płotu tabliczki „NIE PARKOWAĆ” i na nich jest namalowany znak B-36. Nikt nie wie czego one dotyczą i gdzie ktoś miałby nie parkować, zwłaszcza że one są mocowane na prywatnych płotach, ale usiłują dotyczyć przestrzeni publicznej. Ogólnie polecam kiedyś rozejrzeć się po otoczeniu i zobaczyć, jak ono jest niesamowicie upstrzone znakami lub „znakoidami” jak je nazywam, czyli rzeczami przypominającymi znaki drogowe. Nie tak dawno na profilu „Usuń znak” pojawił się ciekawy post o tym, jak to słusznie wymyślony znak autostradowy „uwaga, zły kierunek” z charakterystyczną czarną dłonią posłużył do wymyślenia kolejnych znakoidów – znaków drogowych na tle czarnej dłoni, nikt nie wie po co:
Proponuję, aby zorganizować Mistrzostwa Polski w Wymyślaniu Znaków Drogowych
Mam kilka propozycji, ale nie chcę wszystkich przedstawiać, żeby nie poddawać pomysłów konkurencji. Mogłyby jednak powstać takie znaki jak:
- droga dla urządzeń transportu osobistego z hulajnogą zamiast roweru na C-13
- zakaz wjazdu dla pojazdów powyżej danej pojemności skokowej – jak ograniczenie tonażu, tyle że zamiast 3,5 t wpisać 3,5 l
- zakaz ruchu wielbłądów (nigdy nie wiadomo)
- znak „kebab” na wzór znaku „stacja paliw” – w białym prostokącie z niebieską obwódką dajemy symbolicznie narysowanego kebaba zamiast dystrybutorów
- rondo z dodatkowym znakiem „nakaz driftowania” i tabliczką „dotyczy samochodów BMW”
Do tego i tak się nikt nie stosuje, więc co za różnica? Przynajmniej będzie śmiesznie.
