Podajcie sobie ręce, bo tracimy pieniądze. Apel producentów w sprawie Chin
Sprawa firmy Nexperia nabiera rozpędu. Ten mało znany szerszej publiczności producent półprzewodników sprawi, że cała europejska motoryzacja za chwilę będzie mieć poważny problem. Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów apeluje o zgodę międzynarodową, bo cierpią na tym interesy.
Nexperia to firma, o której mogliście już przeczytać na naszych łamach. W telegraficznym skrócie - to zlokalizowany w Holandii producent prostych układów i półprzewodników, które wykorzystywane są do produkcji samochodów. Mówimy o diodach, tranzystorach i układach scalonych, ale w swojej ofercie ma również mikroczipy, które wykorzystywane są w samochodach elektrycznych do systemów zarządzania baterią. Jej główna siedziba znajduje się w Holandii, ale fabryka znajduje się również w Chinach i to ona odpowiada za 80-80 proc. produkcji Nexperii.
Od 2018 roku firma należy do chińskiego koncernu Wingtech Technology, która jest kontrolowana przez chiński rząd. We wrześniu tego roku została wpisana przez administrację USA jako firmę potencjalnie niebezpieczną i zaczął się cały problem. Holenderski rząd dokonał w połowie października nacjonalizacji firmy Nexperia, na mocy przepisów, które powstały jeszcze za czasów zimnej wojny, bo w 1952 r. Według nich rząd ma prawo do interwencji w decyzje prywatnych firm w celu zabezpieczenia dostępności kluczowych towarów podczas sytuacji kryzysowych. Członkowie rządu otrzymali uprawnienia do wydawania decyzji regulujących użycie określonych towarów, ale i praw majątkowych, ich modyfikację i transport. Holendrzy uznali, że Nexperia jest zbyt cenna dla gospodarki, a technologie w niej używane mogą zostać przetransferowane do Chin. Zaczęła się międzynarodowa awantura, o której możecie szerzej przeczytać w tym artykule:
W odpowiedzi na nacjonalizację europejskiej siedziby chińska część ogłosiła niezależność. Zapowiedziała, że transakcje będzie rozliczać w chińskich juanach, a priorytetem wśród odbiorców chipów będą firmy z Państwa Środka. Jednocześnie holenderski oddział poinformował wszystkich kontrahentów, że wyroby pochodzące z fabryki w Chinach mogą nie spełniać wymagań jakościowych. Co dalej? Europejska motoryzacja stanęła na skraju kryzysu, bo znalezienie nowego dostawcy potrwa kilka miesięcy i będzie wiązać się z koniecznością ponownych homologacji, a na horyzoncie nie ma żadnych widoków na zmianę stanu rzeczy. I wtedy do gry wchodzi Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów.
ACEA mówi: nie obchodzi mnie kto zaczął, macie sobie podać dłonie i przeprosić.
Każdy miał taką nauczycielkę w podstawówce, która kazała wam się pogodzić z największym wrogiem. Ona kupowała sobie czas i spokój, a ACEA chce, żeby wrócić do robienia biznesu tak jak do tej pory. Bo widzicie, te wszystkie polityczne zawieruchy mogą skutkować przestojami w produkcji i gorszą sprzedażą. Według danych zebranych przez ACEA producenci mają co najwyżej dwa tygodnie, zanim wyczerpią zapas chipów. Nawet jeżeli dostawy zostaną wznowione, to chwilę zajmie, zanim linie dostaw wrócą do poprzedniego poziomu. Dlatego producenci apelują do polityków o opamiętanie się i pokojowe rozwiązanie kryzysu.
Obawiam się jednak, że na to może być już za późno, bo holenderski rząd użył opcji atomowej, której do tej pory nigdy nie uruchamiał. Nacjonalizacja firmy Nexperia pokazała, że chipy są na tyle ważne, że stanowią część przemysłu kluczową dla żywotności państwa. Chińczycy też nie odpuszczą, bo dla nich byłoby to okazaniem słabości, a tego unikają jak ognia. Szykujcie się na naprawdę kilka trudnych tygodni.
Więcej o samochodach przeczytacie w:
