Samochody elektryczne stracą możliwość ładowania z domowego gniazdka. Tak musi się stać
Następna generacja samochodów elektrycznych zostanie pozbawiona możliwości ładowania z domowego gniazdka. Tak wynika mi z obliczeń matematycznych.
Gdy na rynek wchodziły pierwsze samochody elektryczne, z małymi akumulatorami, w przekazie reklamowym odwoływano się do możliwości ładowania ich ze zwykłego gniazdka domowego w garażu. Zachwalano, że nie musisz odwiedzać już stacji benzynowych, bo auto możesz podłączyć we własnym domu i zawsze rano wyjeżdżać naładowanym. To były te słodkie, pionierskie czasy Mitsubishi i-MiEV czy Nissana Leaf.
Potem ten przekaz po cichu zniknął z reklam
Nikt już nie podawał ile trwa naładowanie samochodu ze zwykłego gniazdka 230V. Po części dlatego, że powiększyły się akumulatory i ta wartość byłaby absurdalna, typu 28 godzin. Jednak częściowo również dlatego, że... z punktu widzenia producenta to nie ma żadnego sensu, ponieważ nikt na tym nie zarabia. Jest to nieuzasadniona korzyść finansowa dla użytkownika, możliwość obejścia systemu i wykorzystania normalnej sieci elektrycznej do naładowania samochodu – do czego ta sieć zasadniczo nie została zaprojektowana. Jeśli podłączasz swoje auto na prąd do ładowania na noc i korzystasz z tańszej taryfy nocnej to ty jako użytkownik masz z tego korzyść. A producent?
Dlatego już czynione są działania, aby ładowanie z gniazdka zniknęło
Na razie jest to zniechęcanie polegające na tym, aby obniżać tempo ładowania z sieci domowej. Wczoraj podłączyłem do ładowania w garażu samochód elektryczny z akumulatorem o pojemności 44 kWh. Do naładowania było 26 kWh (tyle brakowało do pełnej baterii). Pojazd wyświetlił czas ładowania: 18 godzin. Z tego wynika, że uśredniona moc ładowania to jakieś 1,44 kW, choć mogłoby być 2,2-2,3.
Niedawno na forum samochodyelektryczne.org był wątek na temat ładowania Renault Zoe. Osoba, która miała takich aut osiem – bo nimi handluje – zauważyła, że Renault Zoe fatalnie znosi ładowanie z gniazdka sieciowego. W porównaniu do innych podobnych aut elektrycznych, Zoe miało największe straty, sięgające aż 25 proc. Oznacza to, że 1/4 prądu idzie w kosmos, a my płacimy rachunki za nic. Z jakiegoś powodu, pewnie „naukowo wytłumaczalnego”, przy ładowaniu z firmowego wallboxa Renault, straty były nieporównanie mniejsze. Pomijając oczywiście stratę w postaci tego, że takiego wallboxa musieliśmy sobie kupić i jeszcze go zainstalować.
Podobnie zachowywał się Mercedes EQS SUV
Nikt raczej nie naładuje jego ponad 100-kilowatogodzinnej baterii z gniazdka domowego, ale przyjmował o wiele mniejszy prąd niż by mógł podczas 10-godzinnego ładowania.
Na wspomnianym wyżej forum padają wręcz ostrzeżenia przed ładowaniem z gniazdka, ponieważ z powodu skoków napięcia w sieci może ono uszkodzić samochód. Może nie że od razu wybuchnie, ale powstaną szkody na kilka tysięcy złotych. Z tego wszystkiego płynie prosty wniosek. Następna generacja samochodów elektrycznych nie będzie miała możliwości ładowania z gniazdka sieciowego, może poza produktami typu Dacia. Albo kupujesz wallboxa, albo jeździsz na płatne ładowarki i stoisz tam w kolejce. Jest to bowiem dziedzina, w której obecnie nie są generowane zyski, lub te, które są, są niewystarczające. Tak jak z motocykli zniknęły kopki do odpalania, tak z samochodów elektrycznych znikną przewody Typ 2 - wtyczka na 230V. Po wpięciu takiego przewodu nie będzie po prostu działo się nic, co technicznie jest bardzo łatwe do przeprowadzenia.
Już teraz ładowanie z gniazdka jest ograniczone w autach marki Renault
Pamiętam, że ładowałem z gniazdka w garażu Mitsubishi i-MiEV bez żadnego problemu. Jakieś 10-15 innych aut elektrycznych też. Ale nowe Renault już nie pozwoli mi się naładować w garażu, ponieważ gniazdko nie ma dodatkowego bolca uziemiającego. Po długim wyświetlaniu komunikatu „kontrola trwa” pojawia się wreszcie informacja „izolacja Ziemi nieprawidłowa” i koniec, ładowania nie będzie. Można oczywiście oszukać to, przerabiając gniazdko, ale w momencie gdy takiego ładowania potrzebujemy, jesteśmy (uwaga, suchar!) uziemieni.
Dlatego też nie mam wątpliwości, że za parę lat już nie naładujemy samochodu elektrycznego z gniazdka. Producenci będą mówić, że przede wszystkim cenią sobie nasze bezpieczeństwo, w rzeczywistości chodzi im oczywiście o kasę, którą mogą zarabiać na różne sposoby, np. oferując kartę flotową do ładowania w różnych sieciach ładowarek, z własną prowizją – czy choćby sprzedając wallboxy i usługę ich instalacji.