Korki na Zakopiance to standardowa część każdego długiego weekendu w Polsce. To pewne jak śmierć i podatki, ale już wiem co jest ich przyczyną - nieogarnięci kierowcy.
Zimą testowałem obłędne zielone Porsche Taycan Sport Turismo, pomyślałem wtedy, że pojadę nim w miejsce, które lubię, bo tam odpoczywam - do Zakopanego. Przetrwałem uroki ładowania przy minus 18 stopniach Celsjusza, przezwyciężyłem Rzeszów i jakoś się doturlałem. Komentatorzy zarzucali mi, że jestem dzbanem, bo nie jeździ się do Zakopanego, bo tam tylko jest odpust, tandeta, disco polo w wersji folkowej oraz siedlisko wszelkiego zła w tym kraju. Według nich popełniłem szereg błędów podczas tamtej wyprawy, poczynając od tego, że nie założyłem obozu aklimatyzacyjnego na Gubałówce. Bardzo przejmuję się zdaniem ludzi z internetu, więc wziąłem sobie do serca ich rady. Dlatego w długi majowy weekend zapakowałem rodzinę do obłędnie zielonej Alfy Romeo Tonale w najmocniejszej wersji silnikowej i udałem się w zupełnie innym kierunku.
Pojechałem do Zakopanego
Prawie sam się nabrałem. 5 dni w górskiej stolicy Polski uważam za bardzo udane, pokonałem wiele kilometrów szlakami, zobaczyłem piękne widoki, naładowałem własne akumulatory, spędziłem super czas z rodziną. Wiem, że czytelnicy za mną tęsknią, więc musiałem wracać do obowiązków. Wyruszyłem w drogę powrotną i po pokonanych kilometrach mam pytanie do rodaków: w jakich chipsach znajduje się teraz prawo jazdy, bo chciałbym pojeździć sobie tirem, a nie chce mi się zdawać egzaminu? To co zobaczyłem na drodze sprawiło, że gdybym był mniej odporny to wróciłbym cały siwy. Wystarczą dwa pasy, trochę deszczu, większy próg dopuszczalnej prędkości i lekko licząc, 90 proc. kierowców nie radzi sobie na drodze.
Wiem, że Zakopianka jeszcze jest w budowie, bo górale stoją przed konfliktem tragicznym - dutki czy ojcowizna, ale to w niczym nie usprawiedliwia tego, że część ludzi powinna wybrać pociąg lub autobus zamiast auta. Zapomnijcie o bezstresowej jeździe na tempomacie - tetris pomiędzy samochodami to jedyny sposób na w miarę bezproblemowe pokonanie tej trasy. Zapomnijcie o jakimkolwiek trzymaniu odstępu - niezależnie czy to frustrat w służbowym aucie, czy niedzielny kierowca w Priusie - jadą tak blisko, że w lusterku wstecznym jestem w stanie policzyć im włosy w nosie. Ale najlepsze dopiero przed nami.
Odcinkowy pomiar prędkości na Zakopiance to kolejna magia
Na tym odcinku obowiązuje ograniczenie do 100 km/h. Nie wiedzieć czemu ludzie jadą dużo, ale to dużo wolniej, najczęściej na obu pasach. I nie wiesz co robić - teoretycznie obowiązuje tam zakaz wyprzedzania. I tak jedziesz i widzisz - przed tobą na prawym pasie jedno auto trzyma prędkość 89, na pasie obok 89,5, i tak sobie jadą, a ty przez dwa kilometry zastanawiasz się dlaczego. Czemu ludzie nie wykorzystują możliwości jakie daje im naprawdę dobrze zbudowana infrastruktura? Czemu są przyspawani do lewego pasa?
Dwa pasy powodują u niektórych przepięcie zwojów mózgowych - z powodu olbrzymiego wyboru nie wiedzą, którym pasem jechać. W pewnym momencie pod górkę zrobił się na obu pasach delikatny korek, samochody zwolniły tak do 70 km/h. Bardzo chciałem poznać przyczynę tego stanu rzeczy, więc rozpocząłem operację o kryptonimie tetris. Tonale przeszło w tryb Dynamic i kilkanaście dynamicznych wyprzedzeń później odkryłem, co się wydarzyło. Otóż kierowca Priusa drugiej generacji walczył o życie - nie wiedział czy da radę wyprzedzić tira czy nie. Tak opornie mu to szło, że udało mi się w pewnej chwili wcisnąć przed niego i pojechać dalej. Pokręciłem głową z politowaniem, ale moje szczęście nie trwało nawet kilka kilometrów. Jadę i mijamy stłuczkę - najechanie na tył, odstępy są dla słabych. Myślałem, że później będzie lepiej, ale niestety nie - Mapy Google pokazały, że użytkownicy przed nami zgłosili jeszcze trzy kolizje. Nie zgadniecie jaka była ich przyczyna.
Skrzyżowania to magia. Niektórzy nie potrafią zająć odpowiedniego pasa i dopiero dojeżdżając do skrzyżowania zaczynają wykonywać nieskoordynowane manewry, które wprowadzają tylko nerwowość.
Korki na Zakopiance to efekt niskiego wyszkolenia kierowców
Niektórzy nie jeżdżą w trasy i nie potrafią się zachować na drodze. Nie rozumieją, że lewym pasem powinno się wyprzedzać, że jak się boją, a mają do tego prawo, to lepiej, żeby pozostali na prawym. Wystarczy trochę opadów i prędkości drastycznie spadają, bo ludzie boją się wody i przez ich lęki cierpi całe społeczeństwo. Niestety wbrew temu, co się próbuje propagować, kierowanie nie jest dla każdego. Mówi się o tym, że nie można zabijać w ludziach chęci do podróżowania, że nie można ich zniechęcać. Można i wręcz należy to robić. Ktoś musi powiedzieć hipotetycznemu Jankowi, że skoro do tej pory przejeżdżał 1000 kilometrów w ciągu całego roku, to jednorazowa jazda na trasie o długości kilkaset kilometrów to niezbyt dobry pomysł. On się o tego nie nauczy jeździć, a tylko sfrustruje siebie i innych. Nie rozumiem tego ciągłego równania w dół. Skoro ktoś boi się jechać szybciej niż 80 km/h, to może lepiej mu powiedzieć, żeby zjechał z drogi szybkiego ruchu i pojechał lokalnymi trasami, gdzie wszystko dzieje się odpowiednio wolniej, zamiast głaskać go po głowie, że jeszcze kiedyś się nauczy. Niech wróci jak nabierze doświadczenia. Korki na Zakopiance i na każdej innej polskiej trasie tego typu robią się dlatego, że nie potraficie jeździć. Idźcie i się nauczcie.
PS kierowcy Priusów powinni być automatycznie kierowani na lokalne drogi. Najwidoczniej nie chcą mieć wysokiego spalania na drogach szybkiego ruchu, więc jadą w tempie żółwia.
Czytaj również: