Ten statek kosmiczny miał kiedyś logo Mercedesa. Teraz trafił na śmietnik
Kosmicznie wyglądający prototyp Mercedes S-Class DIGITAL: My MBUX znalazł swoje miejsce po 5 minutach sławy. Niestety, nie jest to miejsce, w którym każdy z nas chciałby się znaleźć.
Producenci samochodów cały czas budują modele studyjne, by zaprezentować wymyślną technologię, zapowiedzieć nowy język stylistyczny lub konkretne, przyszłe modele. Po pokazaniu ich na kilku wydarzeniach najczęściej trafiają w mroki magazynów. Kiedy jednak potrzeba miejsca na coś ważniejszego, muszą one opuścić nawet magazyny, po czym są wystawiane na różne place, gdzie niszczeją latami albo są od razu złomowane.
Tę pierwszą drogę Mercedes-Benz wybrał dla swojego modelu studyjnego S-Classic Digital: My MBUX, zaprezentowanego w sierpniu 2020 r. Został on znaleziony na złomowisku w okolicach Atlanty w stanie Georgia w Stanach Zjednoczonych - czyli miasta, gdzie znajduje się siedziba amerykańskiego oddziału niemieckiego producenta.
Kapsuła, która miała pokazywać przyszłość
Mercedes-Benz S-Class DIGITAL: My MBUX nie jest tak naprawdę samochodem. To kapsuła o rzucającym się w oczy wyglądzie, przypominającym pojazdy, którymi poruszają się ludzie w filmach science-fiction. Tak naprawdę jego wygląd w kontekście całej konstrukcji jest jednak najmniej ważny. S-Class Digital miał przede wszystkim ukazać wnętrze, zapowiadające przyszłą klasę S, czy elektrycznego EQS z całym mnóstwem bajerów.
Co znalazło się w środku? Ogromne ekrany dotykowe na desce rozdzielczej i na przednich fotelach, Head-up Display, setki LED-ów, podgrzewane i chłodzone fotele masujące, system filtracji powietrza we wnętrzu wyposażony w dozownik perfum, czy szyberdach otwierany ruchem ręki. Część elementów wyposażenia jest bardzo podobna do tych, które ostatecznie znalazły się w droższych modelach niemieckiego producenta samochodów, takich jak Klasa S i EQS.
Ten projekt miał ukazać najwyższy poziom samochodowego komfortu, który miał wynieść Mercedesa na szczyt w kategorii samochodów premium. Choć sam się nie poruszał, pokazywał działania wszelkich asystentów, które producent ze Stuttgartu będzie montował w swoich nadchodzących modelach. Wszystko okraszone elegancko prostym, stonowanym designem zarówno samej deski rozdzielczej, jak i interfejsu systemu informacyjno-rozrywkowego.
Więcej ciekawych konceptów znajdziesz tutaj:
Z salonów w krzaki
Niestety model studyjny nie trafił do muzeum czy nawet magazynu, a został porzucony na złomowisku, tak jak każdy inny nikomu niepotrzebny samochód. Z całego luksusowego wyposażenia, które miał prezentować, pewnie nie działa już nic. Postronny obserwator może nawet nie wiedzieć, że to w ogóle dzieło Mercedesa - wszystkie znaczki z trójramienną gwiazdą zostały z samochodu usunięte. I to nie tylko z karoserii, ale i z wnętrza - My MBUX został pozbawiony kierownicy.
Trzeba przyznać - widok naprawdę niecodzienny. Wyobraźcie sobie, że idziecie sobie przez las albo jedziecie na szrot po tanie części do grata i nagle trafiacie na statek kosmiczny. Paleta możliwych zachowań w takiej sytuacji jest bardzo szeroka - od zaskoczenia, przez smutek, może nawet do strachu.
Samo odesłanie prototypu w motoryzacyjne zaświaty nie jest jednak niczym dziwnym. Gdyby bowiem producenci mieli zachowywać wszystkie prototypy, które kiedykolwiek stworzyli, to przy każdej większej fabryce trzeba byłoby ustawiać jakieś konkretnych rozmiarów muzeum. A takie General Motors albo Toyota musieliby mieć molochy wielkości pentagonu.
To co trzeba zrobić z takim w sumie średnio potrzebnym obiektem? Można go np. sprzedać albo rozebrać na części - lecz to się tyczy tylko prototypów jeżdżących, z działającymi silnikami itp. Prototypy często trafiały do kolekcji jakichś bogaczy, a czasem ich twórców. A i tak teraz jest to prawie niemożliwe przez unormowania prawne. Co więc zrobić ze zwykłą makietą, która po prezentacji na kilku targach jest zupełnie zbędna, a nie ma dla niej miejsca w muzeum? To samo, co zrobiliście z tą wydzieranką z podstawówki, za którą dostaliście 3+ - wyrzucić.