Widziałem nowego taniego SUV-a. Masa miejsca z tyłu za siedem stówek miesięcznie

Prawidłowość w obecnym świecie motoryzacyjnym jest następująca: tydzień bez premiery chińskiej marki na polskim rynku się nie liczy. Ostatnio podczas hucznych imprez witamy same „grube ryby”, czyli koncerny, które są w swoim kraju potęgami o obrotach większych niż budżety niejednego państwa. Niedawno pokazano mi gamę marki Chery (sprzedaje już u nas Jaecoo i Omodę, teraz debiutuje pod własną nazwą), a teraz przyszedł czas na Geely. To ta firma, do której należą np. Volvo, Lotus i Smart.

W planach są debiuty hybrydy plug-in (jesienią) i modeli spalinowych (wkrótce potem), ale jak na razie witamy elektrycznego SUV-a. Nosi nazwę EX5, którą trudno zapamiętać. Brzmi jak z generatora i pewnie tak też została wymyślona. Może się mylić z produktami innych marek, chyba że Geely zaraz zdobędzie tak wielką popularność, że to ono zostanie „bazowym” autem z nazwą w tym stylu.

Geely EX5 to SUV plasujący się wymiarami między segmentami C i D. Ma 4,6 metra długości i 2,75 m rozstawu osi, czyli to wóz mniej więcej wielkości Skody Enyaq. Osiąga 218 KM (w gamie nie ma innych silników) i 320 Nm. Osiąga 100 km/h w 6,9 s, co jest dobrym wynikiem, jak na przednionapędowego SUV-a o tej mocy. Prędkość maksymalna wynosi 175 km/h. Pojemność akumulatora to 60,22 kWh, a zasięg wynosi do 430 km. Maksymalna moc ładowania sięga 100 kW, co sprawia, że od 30 do 80 proc. auto ładuje się mniej więcej w 20 minut.

Typowo dla pojazdów chińskich, wóz prezentuje się tak, jakby został stworzony przez algorytm sztucznej inteligencji, do którego wpisano kilka inspiracji i kazano wszystko zmiksować. Styliści Geely byli trochę jak barmani mieszający alkohole w poszukiwaniu drinka idealnego. Widzę tu np. trunek „Ford Kuga”, trunek „Mazda CX-5” i kilka innych. Efekt trudno nazwać brzydkim - po prostu Geely nie jest najłatwiejsze do zapamiętania i niczym się nie wyróżnia.

We wnętrzu czuć, niestety, „chiński zapach”, czyli specyficzną woń plastików, która raczej nie jest przyjemna. Niektóre chińskie auta już tak nie pachną (BYD), a inne (np. Dongfeng i właśnie Geely) owszem. Ale za to jakość plastików wygląda całkiem dobrze - tworzywa są miękkie i nieźle wyglądają - również drewnopodobny panel. Głównym elementem środka jest oczywiście ekran (15,2 cala), jest też wyświetlacz za kierownicą i indukcyjna ładowarka. Prawie nie ma fizycznych przełączników, choć dobrze, że właśnie taki odpowiada np. za włączenie trybu „Auto” w klimatyzacji.

Można bez problemu usiąść za wysokim kierowcą, a miejsca nie brakuje ani na kolana, ani na stopy, ani na głowę. Praktyczność polepsza też płaska podłoga (pokryta nietypowym „dywanem” jak z hallu w biurowcu z roku 2005). Bagażnik - ustawny. Jego pojemność to 461 litrów. Fotel pasażera można położyć na płasko.

Już bazowa ma w wyposażeniu m.in. pompę ciepła, aktywny tempomat, nawigację i podgrzewane fotele. Bogatsza - Max - ma audio firmy Flyme, większe o cal felgi, wyświetlacz head-up i fotele z pamięcią i masażem.

Ceny to 169 900 zł za odmianę Pro i 189 900 zł za Maxa. Producent podkreśla, że można mieć ten wóz za 699 zł miesięcznie, ale to kwota netto i możliwa do osiągnięciu po wpłaceniu 40 000 zł. Geely daje też Wallboxa za złotówkę i 3-letni pakiet serwisowy za tyle samo. EX5 dostało pięć gwiazdek EuroNCAP.

Za dystrybucję Geely w Polsce odpowiada firma Jameel Motors, która ma kapitał saudyjski i działa w wielu innych, europejskich krajach. Flagowy salon ma powstać w Warszawie, czekamy na lokalizacje innych. Jesienią marka ma podać więcej szczegółów - tak naprawdę sprzedaż ruszy zapewne wtedy, gdy w gamie pojawią się auta spalinowe i hybrydowe plug-in. Może do tego czasu wnętrza Geely nieco się przewietrzą.