Zabrałem najlepiej wyglądającego Volkswagena w trasę. Obydwaj musieliśmy wyjść ze swojej strefy komfortu
Volkswagen ID.Buzz zawiózł mnie zimą w góry. Czy mało aerodynamiczny samochód na prąd może sprawdzić się jako autostradowy krążownik? Już to wiem.
Mógłbym się na niego po prostu patrzeć. Volkswagen ID.Buzz jest moim zdaniem najlepiej wyglądającym, współczesnym modelem tej marki – a i wśród modeli historycznych nie ma wielkiej konkurencji. Powstał na bazie sentymentów do modeli T1 i T2. Miałem okazję jechać kiedyś T1 i wspominam to traumatycznie. Pozycja za kierownicą była w nim jeszcze bardziej niewygodna niż figury jogi, a prędkości wóz nabierał w takim tempie, że nawet geologowie przyznaliby, że to „długo”. Z hamowaniem wcale nie było lepiej. Już łatwiej byłoby zatrzymać rewolucję seksualną lat 60. niż Volkswagena T1.
Ale ten wóz i tak stał się legendą
Powstał głównie z myślą o małych biznesach z RFN. Miał spore zasługi w wożeniu marchewki i cegieł i odbudowywaniu gospodarki całej Europy Zachodniej w czasach powojennych. Ale przeszedł do historii z powodu grupy długowłosych brodaczy zza Oceanu. Volkswageny stały się ulubionymi samochodami hipisów. Wolna miłość, wolne auto.
Na bazie sentymentu do tych czasów, odpowiednio romantyzowanych przez popkulturę, teraz mamy ID.Buzza. I bardzo dobrze. To samochód elektryczny, mający osłodzić swoją stylistyką elektromobilność dla tych, którzy wciąż podchodzą do niej z nieufnością. Rzeczywiście, trudno zakochać się w wozach na prąd na widok ID.3. Z elektrycznym busem to już łatwiejsze. Możliwe, że to najbardziej udany stylistycznie miks nostalgii z nowoczesnością od czasu Fiata 500.
Miałem do przejechania ID.Buzzem w sumie 800 km
Czyli pierwszego dnia 400 ze Stolicy do Szczyrku, a potem to samo, tyle że w drugą stronę. W samochodzie spalinowym byłoby to wyzwaniem porównywalnym z włączeniem kierunkowskazu (sprawdzić, czy nie BMW). W elektryku, w dodatku dużym, z wielką powierzchnią czołową i zimą, to już wyzwanie zasługujące na artykuł. Zwłaszcza że to mój pierwszy kontakt z ID.Buzzem, więc przy okazji trochę się nim pozachwycam i trochę ponarzekam.
To samochód głównie do miasta
Jego wymiary i charakter mogą sugerować, że nadaje się świetnie do podróży z całą rodziną na koniec Europy. Niekoniecznie. To raczej idealny wóz do metropolii. Może służyć jako mobilna reklama firmy, bo każdy się na niego patrzy. Efektowne oklejenie sprawi, że nie przejedziemy niezauważeni. W dodatku wóz budzi pozytywne emocje i zdarzało mi się zauważyć, że ktoś pokazuje mi uniesiony kciuk.
Dobra zwrotność (to auto tylnonapędowe), żwawy silnik (204 KM) i błyskawiczna reakcja na gaz sprawiają, że w mieście ID.Buzz czuje się jak hipis na pokojowej demonstracji. Do wymiarów można szybko przywyknąć, zwłaszcza że to wcale nie jest wielkie auto. 4,712 m długości to poziom Skody Octavii. Różnicę robi szerokość (1,985 m), ale gdy zaparkuje się na ciasnym miejscu, łatwo można przeskoczyć na fotel obok i wyjść innymi drzwiami, bo na podłodze nie ma tunelu. Da się też fiknąć na tył i zgrabnie wysunąć się z drzwi przesuwnych. To mój ulubiony sposób wysiadania z wozów tego typu.
Zza kierownicy ID.Buzz jest… inny niż wszystkie inne wozy
Wielka, lekko pochylona przednia szyba jest mocno odsunięta od kierowcy. Widoczność - świetna, bo słupki A też są przeszklone. Można mieć wrażenie, jakby jechało się wielkim akwarium. Czasami tylko trudno dojrzeć, jakie światło świeci na skrzyżowaniu.
Kokpit ID.Buzza został zaprojektowany tak, jak w innych Volkswagenach na prąd. To oznacza nadmiar funkcji na ekranie i niedobór fizycznych przełączników. Sterowanie wentylacją jest mało intuicyjne, zwłaszcza że panel nie jest podświetlony. Koncern wraca powoli do bardziej tradycyjnych rozwiązań, więc pewnie ID.Buzz też doczeka się kiedyś pokrętła albo guzików.
Wnętrze jest wykończone kolorowo, podkreślając „rozrywkowy” charakter auta. Raczej nie ma tu mowy o klimacie premium. Plastiki nie są najpiękniejsze, ale całość do siebie pasuje.
Volkswagen ID.Buzz w trasie
Czy da się dojechać z Warszawy w góry ID.Buzzem na jednym ładowaniu? Niespecjalnie. Zasięg auta w momencie odbioru wynosił 306 km, czyli mniej niż dystans, który miałem do przejechania. Temperatura wynosiła ok. 4 stopnie Celsjusza. Dobrze, że to nie był kilkunastostopniowy mróz, bo zasięg mocno by spadł.
Jak jeździ się ID.Buzzem poza miastem? Bardzo przyjemnie. Osiągi są dobre. Setka w nieco ponad 10 sekund to dobry wynik w tej klasie, a przy wyższych prędkościach Volkswagen też chętnie przyspiesza. Choć „wyższe prędkości” wcale nie są specjalnie wysokie. Więcej niż 145 km/h nie pojedziemy. Będzie trudno dostać mandat na autostradzie.
W środku jest cicho, mimo dużej powierzchni czołowej. Auto jest oczywiście – jak przystało na wóz o takim kształcie – podatne na wiatr boczny. Ale za to prowadzi się bardzo stabilnie. Na zakrętach przechyły nie straszą kierowcy, a poprzeczne nierówności nie są w stanie wybić wozu z równowagi.
Volkswagen ID.Buzz – zużycie energii
Można było się spodziewać, że takie auto nie będzie mistrzem oszczędnej jazdy w trasie. Trzeba o tym pamiętać, jeśli ktoś chciałby traktować ID.Buzza (akumulator: 77 kWh) jako auto na dalekie podróże.
Podczas jazdy spokojnym tempem (100-110 km/h i płynnie) ID.Buzz zużywał 28 kWh/100 km. Cykl mieszany (trochę trasy, trochę miasteczek i dróg krajowych) oznaczał, że wynik spadał do 24 kWh na setkę. Ale jazda z prędkościami autostradowymi drastycznie skracała zasięg. 35 kWh na setkę przy 130 km/h to zużycie, które zniechęcało do wjeżdżania na lewy pas.
Dodajmy do tego odrobinę emocji w postaci zepsutej ładowarki, na której akurat planowałem uzupełnić energię (dobrze, że dowiedziałem się o tym z wyprzedzeniem i zmieniłem trasę – kolega, który jechał takim samym wozem po tej samej drodze wcześniej musiał dojeżdżać do kolejnego punktu ładowania „na oparach”). Trasa autem elektrycznym po Polsce wciąż wymaga pewnego planowania, cierpliwości i… apetytu, bo gdy stoi się godzinę przy ładowarce (zamiast 140 kW „podawała” 70) zjedzenie czegoś wydaje się najlepszym sposobem na zabicie czasu. W Szczyrku ostatecznie zameldowałem się godzinę później niż zrobiłbym to, jadąc samochodem spalinowym.
Volkswagen ID.Buzz – małe podsumowanie
Jest cichy i stabilny w trasie, ale lepiej zostać z nim jednak w mieście. Można się wtedy cieszyć z bycia lokalną atrakcją i korzystać z pełni zalet tego wozu. To nie jest rodzinny krążownik stworzony do wyjazdów na narty. Nie przy tym zużyciu energii i nie przy obecnym stanie infrastruktury do ładowania. Na trasie Volkswagen ID.Buzz wychodzi ze swojej strefy komfortu i sprawia, że kierowca musi zrobić to samo. Kosztujący nieco ponad ćwierć miliona złotych VW jest raczej ślicznym gadżetem. Idealnym do budowania wizerunku nowoczesnej i przyjaznej środowisku firmy. Wywiązuje się z tego zadania doskonale. Ale stojąc przy ładowarce marzyłem o alternatywnym świecie, w którym równie świetną stylistykę dostaje model z silnikiem Diesla.