Urzędnicy znaleźli sposób na tańsze paliwo. Dojdzie i do was
Urzędnicy w Polsce czasem wpadną na ciekawy pomysł, który może mieć wymierne korzyści dla społeczeństwa. Właśnie odkryli, że da się mieć tanie paliwo, a to ma potężny wpływ na elektorat. Kilkanaście groszy robi robotę.
Polskie samorządy właśnie odkryły nowy sposób na zdobycie popularności, kształtowanie cen na stacjach paliw, ale również na zwiększenie zadowolenia wyborców. Drzwi otworzył prezydent Chełma, a teraz pójdzie z górki. Suwałki spoglądają na wschodnią Polskę z zazdrością.
Polskie samorządy chcą własnych stacji paliw
Wszystko zaczęło się w Chełmie. Tam urzędujący prezydent wpadł na pomysł uruchomienia miejskiej stacji paliw i ta ruszyła z dniem 16 stycznia 2024 r. Założenie było proste - miała być bezobsługowa, bez żadnego sklepu, po prostu klient przyjeżdża, tankuje, płaci i odjeżdża. Wszystko to miało sprawić, że ceny na stacji miały być niższe o 20-30 groszy od cen konkurencji. Miasto wyłożyło na stację 3,9 mln zł i pozostało obserwować, co będzie się działo później.
Okazało się, że faktycznie stacja wpłynęła na ceny, więc bezpośrednio reguluje wolny rynek - duże stacje musiały obniżyć swoje ceny, a i tak miejska stacja jest bezkonkurencyjna pod tym względem. Co więcej - przynosi dwukrotnie więcej dochodu niż zakładano, więc zwróci się już w czwartym roku działalności. Sukcesom Chełma przyglądają się inne samorządy i wiemy już, że radni z Suwałk myślą nad taką propozycją.
Wzruszam się na widok tej pięknej grafiki prosto od AI, ale pomysł Chełma rozprzestrzenia się. Argumenty są takie same jak w przypadku miasta z Polski Wschodniej - oszczędności dla mieszkańców, zyski dla budżetu miasta, oszczędności dla floty urzędniczych pojazdów, ale również cenotwórczość na lokalnym rynku. Radny idzie dalej, bo mówi nawet o myjni i sklepie, ale wtedy to nie ma sensu, bo przykład Chełma pokazuje, że najlepiej sprawdza się stacja bezobsługowa. Czy Suwałki wybudują własną stację paliw? Dowiemy się niedługo, ale ten przykład pokazuje zapotrzebowanie na ingerencję w wolny rynek.
Inną drogą poszła Łęczna
To niewielkie miasteczko swój wzrost zawdzięcza pobliskiej kopalni Bogdanka, gdyby nie ona, to mielibyśmy zwykłe miasteczko, jakich pełno w Polsce. Tymczasem Łęczna ma ponad 18 tys. mieszkańców, ma całkiem sporo pieniędzy, ale w związku z rozbuchanymi pensjami górniczymi miasto jest dosyć dziwne - ceny są tu wysokie i niezależnie czy mówimy o ubraniach w lokalnych butikach, czy spożywkę, czy skończymy na cenach mieszkań. To efekt tego, że niektórzy mają 15 pensji w roku liczącym 12 miesięcy, a do tego kilka innych nagród i premii. W efekcie Łęczna jest swoistym fenomenem i gdy lata temu kupowałem swoje mieszkanie w Lublinie - stolicy województwa, to okazało się, że za tyle samo mógłbym kupić mniejsze w oddalonej o 25 km Łęcznej. Magia albo prawo rynku. I właśnie w tej Łęcznej nawet na stacjach paliw jest drożej niż w innych miastach. Ceny są o 20-30 groszy wyższe na każdym litrze i to zaczęło denerwować kierowców. Prowadzą właśnie akcję protestacyjną, w ramach której nawołują do zaprzestania tankowania na lokalnych stacjach, ale mam dziwne przeczucie, że nic to nie da.
W takiej Łęcznej przydałaby się miejska stacja paliw, ale na razie władze nic nie mówią o takim pomyśle. W końcu górnicy i ich rodziny i tak zapłacą, a kto się przejmuje jakimś wydarzeniem na portalu społecznościowym?
Miejskie stacje paliw mogą być przyszłością
Tak swoją drogą urzeka mnie rozumienie wolnego rynku według polskiego kierowcy. Wolny rynek jest wtedy dobry, gdy działa na korzyść ludzi. Wtedy państwo ma się nie wtrącać, trzymać się z daleka, ale gdy wjadą na wolnorynkowe płatne autostrady w Polsce, to wszyscy chcą, żeby rząd to jak najszybciej rozwiązał i ukrócił. Tak samo jest ze stacjami paliw - jak jest taniej, gdy należy do samorządu, to wszystko w porządku, budujmy ich jak najwięcej. Zabawne, ale w sumie to rozumiem. Też wolałbym, żeby mi więcej zostawało w kieszeni.
Więcej o stacjach paliw przeczytacie w:
