Trumpchi M8 Master Edition to Donald Trump po operacji szczęki w Chinach

Uwielbiam chińską motoryzację. Nie ma takiego pomysłu, który zostałby odrzucony, wszystko idzie prosto do produkcji. Koszty nie są duże, klientów jest pełno, więc można znaleźć chętnego na każdy model. Owocem takich prac jest Trumpchi M8, który zaledwie miesiąc po debiucie doczekał się edycji specjalnej o groźnej nazwie: Master Edition. Jeżeli myśleliście, że grill Audi, Lexusa czy nowych BMW jest duży, to moje słodkie dzieci lata popatrzcie na to:

Tu nie ma miękkiej gry. Nic dziwnego, że nazwa może kojarzyć się z pomarańczowym prezydentem. On też lubi taki przesadzony styl. Grill mówi wprost - wciągnę ciebie, twoją rodzinę i twój dom. Zapewne mieszkańcy Państwa Środka, gdy tylko zobaczą taki widok w swoim lusterku, to będą uciekać z drogi.  5,2 m długości, 1,9 m szerokości i tyle samo wysokości mówi jasno, że nie jest ułomkiem. Pasażerowie docenią ponad 3-metrowy rozstaw osi. Te koła wydają się śmiesznie małe, ale mają przyzwoite 18 cali, więc to tylko złudzenie optyczne spowodowane zbyt dużą ilością blachy.

Pod maską może mieć silnik dwulitrowy silnik benzynowy o mocy 255 KM lub układ hybrydowy, który dostarcza Toyota, czyli doskonale znane 184 KM sprzęgnięte z e-CVT. Dostępna ma być hybryda plug-in, ale zapomnieli podać jej szczegółów.

Wnętrze nawet na zdjęciach ocieka luksusem. Zestawienia czerwono-czarnego wykończenia ze złotymi akcentami może się podobać. Mamy tutaj dwa ekrany - mniejszy o przekątnej 12,3 cala i większy 14,6-calowy.

Trumpchi jest naszpikowany kamerami bezpieczeństwa, można się w nim poczuć tak, jakbyśmy pozostawali pod czułą opieką Secret Service. Na pokładzie znajdziemy ponad 20 czujników jazdy, w tym 12 czujników ultradźwiękowych, 4 kamery panoramiczne, 3 radary i kamerę skierowaną do tyłu.

W drugim rzędzie znajdziemy kapitańskie fotele, z których możemy wygodnie oglądać filmy na 15,6-calowym ekranie wysuwającym się z sufitu.

Najwidoczniej w Chinach nie przejmują się tym, że rzekomo ten segment umiera.