Prezes Toyoty mówi, że auta elektryczne nie przebiją 30 proc. rynku. Baza czy odklejka?
Zastosowałem młodzieżowe słowa w tytule, bo to od młodzieży zależy, czy słowa wieloletniego prezesa Toyoty staną się prorocze, czy wręcz przeciwnie.
![bz4x cena](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2023/12/bZ4X_2023_2V6A9839-1180x645.jpg)
Wprawdzie pan Akio Toyoda już od kilku miesięcy jest prezesem na emeryturze (zastąpił go Koji Sato), ale nadal zasiada w zarządzie koncernu jako doradca i jego wpływ na decyzje jest nie do przecenienia. To taki stary mistrz kung-fu, do którego wszyscy przychodzą się poradzić, a że akurat pan Akio nie przepada za samochodami elektrycznymi, to przeważnie jego porady brzmią „nie idźmy w ten cały prąd”. Tak jest też i tym razem, kiedy z ust pana Toyody padło odważne stwierdzenie.
Samochody elektryczne dobiją do 30 proc. rynku i to tyle
Cóż za szalony człowiek, czy on nie słyszał o Norwegii? Czy nie wie, że tam 85 proc. nowych samochodów jest napędzanych prądem? A co z takimi krajami jak Holandia czy Szwecja, gdzie ten wskaźnik już dobija do 30 proc. lub nawet okazjonalnie tę wartość przekracza? No właśnie. Gość się nie zna i tyle. Zakopać.
Tak, tylko że nie
Akio Toyoda może mieć rację w skali globalnej. Chiny wypadają nieźle jeśli chodzi o elektryfikację, bo tam już ok. 1/4 nowych samochodów to wozy na baterie, ale wciąż mamy Stany Zjednoczone, Brazylię, Rosję czy Indie – na tych ogromnych rynkach samochody elektryczne są nadal marginesem sprzedaży. Bez motoryzacyjnego zelektryfikowania tych ogromnych krajów nie ma co liczyć na znaczący udział aut elektrycznych w światowej sprzedaży. Przypomnę, że w roku 2023 w ujęciu globalnym auta elektryczne stanowiły ok. 18 proc. całości, w Europie było to 15 proc., w Chinach – 24 proc., ale liczone wspólnie z hybrydami plug-in. Tempo dojścia do tej wartości imponuje, więc można byłoby przypuszczać, że to będzie tak się toczyło dalej, aż cały świat stanie się Norwegią.
![norwegia ograniczenia dla samochodów elektrycznych](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2021/06/EV-Norwegia--1024x469.jpg)
Problem w tym, że tempo wzrostu już spada i za chwilę może się okazać, że osiągnęliśmy płaskowyż. Ci, którzy mieli kupić auto elektryczne, kupili je w okresie obowiązywania dopłat. Kolejne kraje z dopłat się wycofują, przywileje dla prądowozów są raczej wycofywane niż wprowadzane, więc skąd miałaby się brać dalsza dynamika wzrostowa? Z samej ekoświadomości? No tu bym wątpił.
Toyota jest strasznie do tyłu z elektryfikacją, eksperci mdleją, prezes się cieszy
Stawia mocno na hybrydy i już niektórzy analitycy uznają, że to droga donikąd. To dość odważne stwierdzenie, biorąc pod uwagę, że mimo znikomego udziału aut elektrycznych w ogólnej sprzedaży w 2023 r., Toyota nadal ma się świetnie. Sprzedała 9,4 miliona aut, w tym tylko 1 proc. elektrycznych i w ogóle się tym nie przejmuje. Zamienia się na pierwszym miejscu (w skali całej planety) z Volkswagenem i nie wygląda, żeby chyliła się ku upadkowi. Zresztą jeśli chodzi o hybrydy, to z mojego doświadczenia wynika, że w mieście jeżdżą one w 50 proc. na elektryczności, czyli w sumie Toyota produkuje samochody elektryczne, tylko połowicznie.
![](https://ocs-pl.oktawave.com/v1/AUTH_2887234e-384a-4873-8bc5-405211db13a2/autoblog/2023/10/Toyota-Prius-test-4-1024x819.jpg)
Pan Toyoda może jednak się mylić, i to znacząco
A zarazem może mieć w zaskakujący sposób rację. Chodzi oczywiście o plany Unii Europejskiej, by od 2035 r. w ogóle zakazać sprzedaży samochodów innych niż bezemisyjne. Wykończy to wszystkie spaliniaki i hybrydy, również plug-in, zostaną tylko samochody elektryczne. Będą one wtedy (wspólnie z ewentualnymi wodorowymi) odpowiadały za 100 proc. rynku, więc technicznie Akio Toyoda będzie w zupełnym błędzie. Może jednak zdarzyć się – co wydaje mi się całkiem prawdopodobne – że wtedy ten rynek będzie stanowił jakąś 1/3 rynku dzisiejszego. Reszta ludzi po prostu nie będzie chciała mieć samochodu, ponieważ jego posiadanie zostanie obwarowane tak skomplikowanymi i trudnymi do spełnienia warunkami, że klienci się zniechęcą. Zamiast tego będą korzystać ze zintegrowanych usług mobilności, czyli po prostu jeździć nieswoim samochodem, za którego obsługę będzie odpowiadać firma powiązana z producentem. W ten sposób nie będą niczego posiadać i będą szczęśliwi, ponieważ wszystko, z czego będą korzystać, będzie objęte abonamentem.
Na koniec powinienem napisać „pożyjemy, zobaczymy”
Stawiam jednak, że jak niemal wszystkie przewidywania przyszłości, również to się nie sprawdzi i wszystko pójdzie w jeszcze innym, nieznanym i niespodziewanym dla nas kierunku. Tymczasem chciałbym tylko zapytać na koniec, gdzie się załatwia to, żeby rząd dopłacał z publicznych pieniędzy do zakupu produktu danej firmy (np. samochodu), bo chciałbym pozyskać rządowe dopłaty do zakupu moich naklejek.