Szalony sąsiad nagrywa wszystkie wykroczenia na ulicy. Szalona policja nakłada za nie mandaty
Pewien człowiek z Ozorkowa stał się bohaterem programu „Państwo w państwie” po tym jak zainstalował kamery wokół swojego domu i nagrywa wszystkich wokół, wszędzie dopatrując się wykroczeń. Takie zachowanie wypadałoby ignorować, najgorsza w tym jest postawa policji.
Powszechna dostępność kamer i urządzeń do przetwarzania obrazu sprawiła, że w niektórych ludziach obudziły się instynkty kontrolowania otoczenia. Głośna stała się sprawa mężczyzny z Ozorkowa, który na nieistotnej z punktu widzenia ruchu ulicy przy swoim domu zainstalował kilka kamer i rejestruje wszystkie wykroczenia, jakich rzekomo dopuścili się jego sąsiedzi. Wśród tych wykroczeń mamy na przykład:
- niewłączenie kierunkowskazu przy wyjeżdżaniu z bramy na ulicę przed włączeniem się do ruchu
- zatrzymanie pojazdu kołami jednej strony na chodniku
- zatrzymanie pojazdu przed wjazdem do bramy
- pozostawienie dziecka na rowerze bez opieki
Te wszystkie wykroczenia sąsiad rejestruje i wysyła na policję. Do tej pory uzbierało się już około osiemset zgłoszeń. Policja zamiast wszcząć śledztwo w sprawie nękania, stoi na stanowisku że wykroczenie to wykroczenie i trzeba każdego karać za wszystko. Tym sposobem policja staje się narzędziem w ręku opętanego sąsiada, zamiast stanąć na straży porządku społecznego.
Ulica Polna w Ozorkowie jest mała i ślepa z obu stron
Z obydwu stron kończy się skrzyżowaniem typu T, a po drodze w jej ciągu jest tylko jedno skrzyżowanie – z ulicą Łączną. Niedawno przeprowadzono tam remont i nawierzchnię gruntową zastąpiono asfaltową. Pojawił się też normalny chodnik. Nie udało mi się ustalić jaka tam jest organizacja ruchu – czy mamy znak B-36 (zakaz zatrzymywania), czy może strefę zamieszkania z zakazem parkowania poza wyznaczonymi miejscami. Jednak sądząc ze znaku „koniec strefy Tempo 30” na końcu tej ulicy, żadnej strefy zamieszkania tam nie ma, bo w strefie przecież wolno jechać maksymalnie 20 km/h.
W tej sytuacji nie rozumiem na czym polegają wykroczenia
Mężczyzna, który wypowiadał się w programie, stracił prawo jazdy za parkowanie na chodniku. Prawdopodobnie chodziło o przekroczenie dopuszczalnej masy pojazdu. Z programu wynika, że ma on busa typu Volkswagen T5, zapewne mającego DMC powyżej 2500 kg. Nie wolno więc nim wjeżdżać na chodnik nawet jednym kołem. Powstaje jednak ważne pytanie: ile wykroczeń popełnił ten mężczyzna? Jeśli pozostawiasz samochód nielegalnie na chodniku na tydzień, popełniasz jedno wykroczenie. Ale jeśli w tym czasie trzy razy pojedziesz do sklepu, to już popełniasz ich cztery, mimo że samochód na chodniku stał krócej niż w pierwszym przypadku. Jest to okoliczność, którą należy wziąć pod uwagę. Ostatecznie kierowca Transportera stracił prawo jazdy za punkty karne, które przypisano mu za powtarzalność wykroczeń.
Moim zdaniem jest to wypaczenie instytucji punktów karnych
Punkty karne mają dyscyplinować kierowców jeżdżących niebezpiecznie i powodujących zagrożenie. To, że ktoś codziennie parkuje pod swoim domem, nie oznacza że jeździ niebezpiecznie. Tym sposobem punkty stają się formą represji, bo czy można (i czy jest zasadne) karać punktami za siedem parkowań przez siedem dni w tygodniu? Taką sprawę można potraktować raczej jako jedno wykroczenie. Zupełnie inna jest waga punktów, które „zdobywasz” za siedem parkowań w tym samym miejscu niż za przekroczenie prędkości o 40 km/h w obszarze zabudowanym, a przecież oba przypadki kończą się tym samym, tj. zabraniem prawa jazdy.
Jeszcze dziwniejsza sytuacja dotyczy kobiety, która rzekomo straciła prawo jazdy za zatrzymywanie się przed własną bramą, żeby ją otworzyć. Nie znam żadnego przepisu, który by tego zabraniał. Nawet w obszarze objętym zakazem zatrzymywania taki manewr jest w pełni dopuszczalny, ponieważ zatrzymanie wynika z warunków ruchu. Musisz się zatrzymać, żeby usunąć przeszkodę, ale twoją intencją jest kontynuowanie jazdy. To dokładnie tak, jakby w strefie zakazu zatrzymywania stała zepsuta ciężarówka i ktoś zatrzymałby się, żeby móc poczekać na możliwość jej ominięcia, lub na ziemi leżałaby gałąź i kierowca zatrzymałby się, żeby ją usunąć – aby móc jazdę kontynuować. Za co więc policja karała tę kobietę, tego program nie wyjaśnia.
Dochodzimy do sytuacji, w której nawet sąd umarza postępowania w sprawie wykroczeń
Dopiero sądu było trzeba, żeby zauważyć, że powstanie wykroczenia wymaga spełnienia dwóch przesłanek jednocześnie, tj. złamanie prawa i szkodliwość społeczna czynu. Jeśli kierowca pojazdu chce zawrócić na ślepej ulicy, gdzie w okolicy nie odbywa się żaden inny ruch drogowy (brak pojazdów i pieszych) i w trakcie tego zawracania nie włączy kierunkowskazu, to może i dopuścił się złamania prawa, ale nie doszło do powstania szkodliwości społecznej. Dlatego takie wykroczenie nie podlega karze, co potwierdził sąd – podważając zarazem koncepcję policji, że trzeba karać każdego za każdym razem i za wszystko, zupełnie bez sprawdzenia czy do wykroczenia w ogóle doszło.
Teraz to sąsiad będzie miał sprawę w prokuraturze
Nielegalne przetwarzanie danych osobowych w postaci wizerunku (również dzieci), nękanie i utrudnianie życia – to wszystko też jest karalne. Przypomnę, że właściwie każdego z nas można byłoby bez ustanku karać za drobne wykroczenia, bo życie idealnie zgodne z prawem na każdym kroku jest po prostu niemożliwe. Gdyby jednak ten wpis czytała pani ukarana za stawanie przed własną bramą, to prosimy o kontakt na [email protected] – sprawa wydaje się bulwersująca.
