Rząd doliczy podatek do twojego nowego samochodu. Chińczycy nigdy nie zbudują u nas fabryki
Rząd pracuje nad nowym podatkiem, który zapłacicie przy kupnie nowego samochodu. Okazuje się, że to projekt wymierzony w chińskie samochody, więc nie liczcie na żadne fabryki w Polsce.

Wiele miesięcy temu byliśmy świadkami niezwykle ważnej gry o lokalizację. Koncern Stellantis szukał miejsca do produkcji SUV-a chińskiej marki Leapmotor. Nasz kraj był brany pod uwagę, ale odpadliśmy na rzecz Hiszpanii. O wartej miliardy inwestycji zadecydowało wydarzenie sprzed paru miesięcy - głosowanie w Unii Europejskiej za wprowadzeniem większych ceł na auta z Chin. Polska zagłosowała za nimi, a Hiszpania wstrzymała się od głosu. W efekcie my mamy moralne zwycięstwo, a Hiszpania ma zastrzyk pieniędzy i gwarancję nowych miejsc pracy, bo fabryka to jedno, ale Chińczycy mieli zobowiązać się do korzystania z lokalnych poddostawców.
Polska najwyraźniej uznała, że to za mało, więc czas na kolejną rundę walki z chińskimi samochodami. Tym razem za sprawą nowego podatku. Nie uwierzycie w kogo jest wymierzony.

Nowy podatek od samochodów. Chińczycy oberwą najmocniej
Właśnie trwają prace nad nowelizacją ustawy o systemach homologacji pojazdów oraz ich
wyposażenia, którą zaproponowało Ministerstwo Infrastruktury. W teorii miał dotyczyć procederu importu chińskich ciągników rolniczych, które rejestrowane są na Białorusi, a następnie przez Polskę trafiają do Unii Europejskiej, ale tak się jakoś dziwnie złożyło, że dopisano kwestie dotyczące samochodów osobowych.
Według nowych przepisów wprowadzanie do obrotu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej pojazdów będzie podlegać opłacie określanej jako opłata za nadzór rynku motoryzacyjnego. Do jej uiszczenia będzie zobowiązany producent pojazdów, a wnoszona będzie przez podmiot wprowadzający pojazdy na rynek. Znamy również stawki:
- 0,2% ceny netto od wszystkich pojazdów wprowadzonych do obrotu na terytorium Polski w danym kwartale roku kalendarzowego, które zostały wyprodukowane przez:
– producenta mającego siedzibę na terytorium jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej,
– producenta nie posiadającego siedziby na terytorium jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej, ale posiadającego na terytorium takiego państwa co najmniej jeden zakład produkcyjny - 1% ceny netto od wszystkich pojazdów wprowadzonych do obrotu na terytorium Polski w danym kwartale roku kalendarzowego, które zostały wyprodukowane przez:
– producenta nie posiadającego siedziby i zakładu produkcyjnego na terytorium jednego z państw członkowskich Unii Europejskiej,
– producenta wskazanego w art. 1 ust. 2 rozporządzenia wykonawczego Komisji (UE) 2024/2754 z dnia 29 października 2024 r. nakładającego ostateczne cło wyrównawcze na przywóz nowych pojazdów elektrycznych o napędzie akumulatorowym przeznaczonych do przewozu osób pochodzący z Chińskiej Republiki Ludowe
Wartość wprowadzonych do obrotu na terenie RP pojazdów będzie ustalana przez podmioty gospodarcze na podstawie faktur VAT lub rachunków wystawianych przez końcowego sprzedawcę. Widzicie to? Chińscy producenci zapłacą 1 proc. wartości sprzedanych aut w Polsce, czyli 5 razy więcej niż inni producenci. W teorii ma to zniechęcić Chińczyków do ekspansji rynkowej, bo przecież logicznie założono, że producenci kosztami obciąża klientów. Obawiam się jednak, że ktoś się przeliczył. Chiński producent zapłaci nowy podatek, ale w zamian za to zapomnijcie o jakichkolwiek inwestycjach Państwa Środka w Polsce. Po co, skoro rzucamy im kłody pod nogi?

Niektórzy temu przyklasną. Powiedzą, że Chińczycy przejmą naszą motoryzację za kilka lat, więc nie ma sensu im tego ułatwiać. Z drugiej strony skoro to nieuchronne, to może jednak warto na tym zarobić długofalowo, właśnie poprzez fabryki i miejsca pracy? Zamiast tego wolimy pobierać zyski tu i teraz, a ewentualnymi problemami będzie martwić się następna ekipa rządząca.
Nowy podatek to kosmiczne wpływy
W 2024 r. średnia cena sprzedaży nowego samochodu to 180 tys. zł. W naszym kraju nabywców znalazło ponad 550 tys. nowych aut. Oznacza to, że podatek w wysokości 0,2 ceny netto to jakieś 198 milionów złotych rocznie. Za nic. A przecież cena nowych aut stale rośnie, więc ktoś tu znalazł sposób na niezły zastrzyk do budżetu. Szkoda, że wszyscy się na niego zrzucimy, ale hej - nazwano to opłatą, a nie podatkiem, więc nie martwcie się.
Więcej o motoryzacji przeczytasz w: