Polerowanie reflektorów w samochodzie - postanowiłem zrobić to sam. Oto efekt
Zajrzałem w głąb moich reflektorów i nie zobaczyłem tam zbyt wiele - uznałem więc, że przydałoby się im polerowanie. Jak wygląda cały proces, czy jest strasznie skomplikowany, ile to wszystko kosztuje, jaki daje efekt i czy warto się bawić w to samemu?

Oczywiście pierwszą moją myślą było to, żeby komuś to zlecić - przy moim poziomie sprawności manualnej przeważnie jest to najlepsze rozwiązanie. Terminy na tego typu usługę w wysokogwiazdkowanych warsztatach były jednak dość odległe, a dodatkowo po naszej redakcji krążył przeklęty zestaw do samodzielnej regeneracji reflektorów. Przeklęty, bo co do kogoś trafiał, to ten ktoś sprzedawał samochód, zanim zestaw mógł zostać użyty. Zaryzykowałem jednak i zgłosiłem się jako kolejna osoba po zestaw czysto chińskiego pochodzenia - sprzedaż 159 w najbliższym czasie mi raczej nie grozi.
Jak wyszło? Po kolei.
Jak wyglądały reflektory w moim aucie, zanim do gry weszło polerowanie?
Średnio. Jak widać na powyższym zdjęciu, przez 12 lat jazdy i ok. 150 000 km (może tak, może nie) powierzchnia reflektora uległa zdecydowanej degradacji. Wżery, rysy, plamy - pełna opcja. Przekładało się to niestety na tragiczny poziom świecenia, mimo stosowania bardzo dobrej jakości żarówek. Światło było mdłe, linie odcięcia średnio wyraźne, zasięg był bardzo taki sobie i generalnie jadąc ciemną jezdnią, skuteczniej drogę przede mną oświetlało... auto jadące za mną.
Ani to komfortowe, ani bezpieczne. Zanim więc zdecydowałem się na rozwiązania bardziej skomplikowane i kosztowne, postanowiłem sobie trochę popolerować.
Polerowanie reflektorów - co właściwie jest w zestawie i ile to kosztuje?
W przeklętym zestawie, który do mnie dotarł, znalazły się:
- komplet 6 wodnych papierów ściernych od 180 do 1200;
- podkładka pod papier ścierny;
- podgrzewany "kubeczek" w komplecie z chemią, która podgrzana ma służyć do odmatowienia reflektorów i zabezpieczenia ich przed czynnikami zewnętrznymi;
- ładowarka samochodowa i klasyczna do kubeczka. Ta samochodowa ma przy tym tak krótki przewód, że nie jestem pewien, do czego w ogóle może służyć;
- taśma malarska do zabezpieczenia okolic reflektorów.
Taki zestaw kosztuje obecnie około 140 zł.
Samodzielne polerowanie reflektorów - jak to wygląda krok po kroku?
Mała uwaga na początek - proszę nie traktować tego jako poradnika i mam pełną świadomość, że można było to zrobić lepiej. A skoro mamy wszystko wyjaśnione, to cały proces - zgodnie z instrukcją - wyglądał tak:
Na początek zabezpieczamy okolice reflektora taśmą malarską. W moim przypadku pewnie dało się po prostu sprytnie owinąć całość dookoła, ale wybrałem opcję trudniejszą, brzydszą i bardziej czasochłonną. Teraz rozumiecie, dlaczego wolałem to oddać do zrobienia komuś innemu.
Najlepiej przy tym zabezpieczyć też fragmenty karoserii, w które możemy wjechać papierem ściernym. Ja tego nie zrobiłem, ale na szczęście obeszło się bez ofiar.
Potem trzeba zdecydować, od którego papieru ściernego zacząć. Biorąc pod uwagę uszkodzenia mojego reflektora i sugestie osób, które cokolwiek na ten temat wiedzą, zignorowałem 180-tkę i zacząłem od 400-tki.
Zgodnie z instrukcją należy zarówno papier ścierny, jak i polerowany reflektor, regularnie namaczać, do czego można z powodzeniem wykorzystać zwykły domowy spryskiwacz do kwiatów. Instrukcja sugerowała również, żeby kierunki tarcia papierem ściernym były naprzemienne - czyli jednym w pionie, a potem kolejnym, drobniejszym, już w poziomie. Postanowiłem się dostosować.
Moje testowo polerowane reflektory nie były zbyt wielkie (ograniczyłem się na początek do świateł mijania), więc wycinane z arkuszy fragmenty papieru ściernego również były dość kompaktowe - spokojnie taki zestaw wystarczyłby na kilkanaście takich niewielkich reflektorów albo kilka normalnych. Zresztą wszystkiego w tym zestawie było z nadmiarem.
Problemy? Właściwie jedyny, jaki napotkałem, było to, że taśma malarska dość szybko poddawała się pod wpływem wody i po prostu rozmiękała, a potem darła się w niektórych miejscach pod wpływem tarcia. A jako że wszystko było mokre, to przyklejenie kolejnych warstw nie wchodziło w grę. O dziwo jednak ostatecznie nie uszkodziłem ani kawałeczka chromu, więc nie wyszło tak źle.
Ostateczny efekt, po poświęceniu pojedynczych minut na każdy papier (całość robiłem ręcznie) i skończeniu na 1200, wygląda tak:
Widok trochę przerażający, ale na szczęście wiedziałem już po obejrzeniu kilku filmików, że podgrzewany kubeczek i znajdująca się w nim chemia powinny zdziałać cuda. I faktycznie - po około 2 minutach podgrzewania z końcówki kubka zaczęły unosić się opary - wystarczy wtedy wodzić tą końcówką ok. 1 cm od powierzchni reflektora i wszystko błyskawicznie staje się takie, jak byśmy chcieli.
Polerowanie reflektorów - efekt końcowy (w moim przypadku)
Wygląda to tak:
Różnica w porównaniu do punktu startowego jest gigantyczna, przynajmniej jeśli chodzi o warstwę wizualną. Powierzchnia reflektora jest gładka, klarowna i gdybym jeszcze do tego zatroszczył się o chromy dookoła, cały ten element wyglądałby ja nowy.
Uwagi? Taki proces nie do końca znosi bylejakość albo po prostu niedokładność. W strachu przed porysowaniem chromów trochę zbyt mocno oszczędzałem jedną krawędź - a raczej pojedyncze jej milimetry - i ewidentnie podgrzana chemia nie chciała się tam trzymać ani robić nic ciekawego i ładnego.
Tutaj jeszcze małe porównanie świateł mijania w wersji po polerowaniu:
I drugi reflektor, jeszcze przed polerowaniem:
Różnicą w jasności w tym przypadku bym się nie przejmował - nie "wyrównywałem" zdjęć pod tym kątem. Widać jednak wyraźnie, że w drugim przypadku światło natrafia na swojej drodze na masę przeszkód w postaci brudu (i to nie takiego, który da się zmyć - próbowałem), wżerów i rys. Amatorsko polerowany reflektor tych problemów nie ma, aczkolwiek po wyczyszczeniu z zewnątrz okazało się, że niestety trochę zabrudzeń jest też od środka.
Niestety na to już ten zestaw do polerowania reflektorów nic nie poradzi.
Samodzielne polerowanie reflektorów - czy jest poprawa w jakości świecenia?
Tak i to znacząca, choć w moim przypadku satysfakcja była częściowa. Zajmijmy się jednak najpierw tą pierwszą częścią.
Reflektory po takiej - kompletnie amatorskiej i trochę bylejakiej - polerce, świecą zauważalnie przyjemniej. Światła jest więcej, jest intensywniejsze, nie jest ciapkowane, a linie odcięcia są teraz widoczne w sposób, którego wcześniej w tym aucie chyba nie widziałem. Czysto wizualnie też jest dużo lepiej.
Ostateczny efekt jednak - choć poprawa jest znaczna - nie powalił mnie jednak na kolana. Powód? Prawdopodobnie po 12 latach na emeryturę przechodzą już odbłyśniki - zresztą z tego, co czytałem, to w 159 12 lat na jednym komplecie to i tak dość sporo. Ostatecznie, dla idealnego efektu, czeka mnie więc pewnie regeneracja całych lamp z czyszczeniem od środka albo zakup nowych i święty spokój przez dłuższy czas przy mniejszych nakładach pracy, ale większych finansowych.
Polerowanie reflektorów - czy warto zająć się tym samodzielnie?
To skomplikowane.
Z jednej strony efekt, który uzyskałem, jest całkiem w porządku i choć pewnie dałoby się to zrobić lepiej, to różnica w jakości świecenia nie byłaby gigantyczna. Zresztą zawsze mogę sobie cały proces w jakieś słoneczne popołudnie ponowić.
Z drugiej strony - cały zestaw kosztuje ok. 140 zł i owszem, starczy na wiele razy, ale czy planuję wiele razy polerować te reflektory, jeśli nie będę musiał? Niespecjalnie. Pewnie za względnie niewiele więcej mógłbym oddać auto do warsztatu i odebrać zrobione, bez ryzyka, że coś z mojej winy pójdzie nie tak i nie będzie z kim kłócić sie o odszkodowanie. Przy czym argument finansowy jest tutaj dość dyskusyjny, bo cały zestaw można sobie skompletować prawdopodobnie dużo taniej, jeśli wie się, czego szukać.
No i oddając całość do serwisu, tracimy element zabawy z własnym samochodem. I nie możemy potem męczyć cały czas żony, żeby przyszła i popatrzyła, jak pięknie wypucowaliśmy. A to może być warte tych 140 zł.