Mazda oferuje silnik spalinowy do auta elektrycznego. Co? Wankla, a o co chodzi

Silnik Wankla powraca. Informacje o takiej treści mogliśmy czytać już wiele miesięcy temu. Miłośnicy motoryzacji, którzy z nostalgią wspominają Mazdę RX-7 czy RX-8 (na trwałość tej drugiej można narzekać, ale nie da jej się odmówić uroku) na pewno przebierają już nogami, zastanawiając się, co tym razem wymyślą inżynierowie z Hiroszimy. Konstruktorzy Mazdy są pomysłowi i lubią podążać własnymi drogami.

To samochód elektryczny… który wtedy przestanie zasługiwać na zielone tablice rejestracyjne. Silnik Wankla, czyli taki w którym tłok obraca się wewnątrz cylindra, będzie oczywiście zasilany benzyną. Moc z niego nie trafi na koła. Dodatkowy motor posłuży do zwiększania zasięgu Mazdy MX-30. Ten kompaktowy crossover, dostępny w Europie tylko w odmianie na prąd, może się podobać, ale zasięg z całą pewnością nie jest jego zaletą.

Oscylujący wokół 200 km wynik (i spadający zimą) odstaje od konkurentów. I choć Mazda tłumaczy, że to przecież i tak w zupełności wystarczy, bo większość klientów dziennie robi o wiele mniejsze dystanse, a potem ładuje auto w garażu, kupujący jakoś nie tratują się w drodze do salonów.

Niestety, silnik Wankla jako range extender ma pewną wadę. Skoro w aucie pojawi się wlew paliwa, w Polsce nie będzie można jeździć nim po buspasach, parkować za darmo w centrach miast i korzystać z innych przywilejów dla właścicieli aut, które korzystają tylko z ładowarek, a nie z dystrybutorów.

Za kilka dni podczas brukselskiego salonu Mazda odkryje już wszystkie karty. Dowiemy się, jak dokładnie będzie działał i wyglądał silnik. Zapewne będzie kompaktowy w konstrukcji i może charakteryzować się bardzo małymi wibracjami – bo to „odwieczne” zalety Wankla. Sprawiają, że to podobno idealny wybór właśnie na range extender.