Licznik przebiegu w Tesli kręci się szybciej, żeby gwarancja minęła wcześniej. Właściciel składa pozew
Genialne rozwiązanie: przejechałeś dwa kilometry, a licznik twierdzi, że trzy. Tym sposobem o wiele szybciej dojedziesz do limitu przebiegu, po którym gwarancja przestaje obowiązywać. Szykuje się ciekawa sprawa w amerykańskim sądzie.
Amerykanin Nyree Hinton zakupił Teslę Model Y w roku 2020, gdy auto miało dwa lata. Przebieg wynosił wtedy 36 tys. mil, co oznacza że samochód miał jeszcze fabryczną gwarancję. Jej limit w Stanach Zjednoczonych wynosi 50 tys. mil, czyli jakieś 80 tys. km. Właściciel był przekonany, że ewentualne wymiany w aucie nastąpią jeszcze w ramach gwarancji, ale potem zauważył, że coś dziwnego dzieje się z licznikiem. Konkretnie to pędził on do przodu w sposób nieopanowany. Pewnego dnia zwrócił uwagę, że po przejechaniu zaledwie 20 mil, na odległościomierzu przybyło ich... 72. Zaczął więc porównywać przebyte odległości według GPS z tym co pokazuje licznik i stwierdził, że (tu cytat) miernik przebiegu w Tesli nie odzwierciedla realnie przejechanych mil, tylko bierze pod uwagę styl jazdy kierowcy, zużycie energii i „predykcję” dla przyszłych podróży. Ostatecznie z pomiarów wyszło mu, że licznik przekłamuje o co najmniej 15 proc. w górę.
Po co Tesla miałaby przyspieszać ruch licznika?
Wiadomo – żeby gwarancja szybciej minęła. Przejedziesz nieco ponad 43 tys. mil i już masz ich 50 tys. na liczniku, i już jest po ochronie gwarancyjnej. Tak też stało się w tym przypadku. Tuż po przekroczeniu 50 tys. mil właściciel udał się na przegląd, gdzie wyliczono mu kwotę 10 tys. dolarów za naprawy zawieszenia. Gdyby stało się to wcześniej, Tesla musiałaby pokryć tę kwotę w ramach ochrony. Nyree Hinton oddał sprawę do sądu, jest to jednak pozew indywidualny a nie zbiorowy.
Problem ten jednak pojawiał się już wielokrotnie i liczni właściciele narzekali na zawyżone wskazania licznika. Znalazłem dziesiątki takich komentarzy na X czy na Reddit. A mimo to nadal nie udało się skleić pozwu zbiorowego. Ktoś pomierzył nawet wskazania jeżdżąc ten sam dystans Lexusem RZ i w Tesli wyszło o 20 proc. więcej.
Tesla nie jest pierwsza z tym pomysłem. Po prostu przesadza z bezczelnością
15-20 proc. do góry w stosunku do realnie przejechanej odległości to już szaleństwo. Trzeba należeć chyba do związku niewidomych kierowców, żeby tego nie zauważyć. Honda wytyczyła szlak, przyspieszając swoje odległościomierze o nędzne 2 proc., co i tak nie uszło uwadze właścicieli. Dwa procent można zrzucić na karb błędu pomiarowego wynikającego na przykład ze zużytych opon, ale z dwudziestoma będzie problem.
Nie da się stwierdzić, czy ten sam przekręt występuje w Europie, gdzie jednak regulacje są nieco bardziej restrykcyjne i kontrolowane. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, żeby wierzyć samochodowym urządzeniom pomiarowym i jeśli podajemy przebieg auta, to uznajemy, że przejechane kilometry są prawdziwe. Jeśli nawet to urządzenie kłamie, to już niczego nie można być pewnym. Czy wierzę w teorię, że Tesla przyspiesza licznik, aby termin gwarancji minął szybciej? Oczywiście, jest to dokładnie coś, co zrobiłaby wielka korporacja, w pełni świadoma, że:
- nic jej nie grozi
- nawet jak ktoś się zorientuje, to nikt mu nie uwierzy bo „pewnie teoria spisku”
- nawet jak mu uwierzy, to wybronią się w sądzie
- nawet jak przegrają w sądzie, to kara, którą przyjdzie zapłacić, będzie niewspółmiernie niższa w stosunku do środków zaoszczędzonych na nierealizowaniu należnych napraw gwarancyjnych.
Z matematyki wychodzi, że się opłaca. Na wszelki wypadek więc, kupując używaną Teslę, możecie od razu założyć, że przebiegi są zawyżone o 15-20 proc.
