Ford w tarapatach. Radomski dealer podarował samochód osobie, której łatwo nie lubić
Radomski dealer Forda przekazał samochód prezesowi Naczelnej Rady Łowieckiej, Marcinowi Możdżonkowi. W mediach społecznościowych wybuchł wielki kryzys, napędzany przez posła Łukasza Litewkę.

Wielkie koncerny samochodowe regularnie przekazują swoje samochody znanym osobom, ponieważ te znane osoby napędzają im sprzedaż. Widząc celebrytę w aucie marki X, klienci uznają, że kupując ten pojazd, poczują się trochę jak ten „ambasador marki”. Wątpię, czy znany polski piłkarz prywatnie wybrałby chińskie samochody na O, a znana piosenkarka – popularną markę na S. Problem powstaje, kiedy samochód trafia do kogoś, kto na ambasadora marki niespecjalnie się nadaje.
Radomski dealer Forda wykonał kontrowersyjny ruch
Przekazał pick-upa Ranger w wersji 2.3 PHEV na rzecz Marcina Możdżonka, prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej. Pominę już, że myśliwi w Polsce ogólnie nie mają najlepszej prasy i są kojarzeni ze strzelaniem byle gdzie, trafianiem przypadkowych ludzi i twierdzeniem, że wszystko co się rusza, to dzik.
Oczywiście grupa myśliwych w Polsce wciąż jest duża i przede wszystkim dość zamożna, więc przekaz reklamowy kierowany do nich jako nabywców pick-upów ma sporo sensu z punktu widzenia dealera. Wydaje się jednak, że nie do końca dobrze dobrano osobę, która myśliwych ma reprezentować. Pan Marcin, wcześniej znany sportowiec, obecnie słynie raczej z kontrowersyjnych wypowiedzi, takich jak opór przeciwko badaniom okresowym dla myśliwych czy twierdzenie, że na polowanie planuje zabierać swoje dzieci.

Post o przekazaniu Rangera na rzecz Marcina Możdżonka został udostępniony przez posła Łukasza Litewkę
Z wezwaniem, aby „napisać firmie Ford Polska co sądzicie o tej współpracy”. Co sądzi Łukasz Litewka, nie trzeba zgadywać – w swoim komentarzu ujął on to tak: „martwe, zakrwawione zwierzę będzie pięknie prezentować się na pace samochodu. Duma i szacun." Oczywiście wezwanie zadziałało i wkrótce fanpage Ford Polska został zalany setkami wściekłych reakcji i komentarzy, napisanych pod zupełnie niewinnymi postami na inny temat, niemających nic wspólnego z polowaniami. Innymi słowy, za sprawą posła Litewki odbył się internetowy lincz.
Koncern Ford służy zarabianiu pieniędzy i nic poza tym, więc...
Jeśli da się zarobić na sprzedaży aut myśliwym – to nic dziwnego, że podjęto taką współpracę. Myśliwi, czego by o nich nie uważać, są po prostu dobrymi klientami na samochody. Można się zgodzić, że post z przekazaniem pickupa panu Marcinowi był trochę niefortunny, ponieważ dał łatwy pretekst osobom anty-myśliwskim do podjęcia ataku na markę Ford (dziwne, że nie na samego dealera). Radomski dealer powinien może najpierw sprawdzić, czy osoba, której chce przekazać samochód, nie jest nadmiernie kontrowersyjna.
Natomiast sam zalew hejtu w komentarzach, nawoływanie do bojkotu marki i pełne egzaltacji stwierdzenia „chciałem kupić Forda, ale teraz już nawet na niego nie spojrzę”, zapewne nie wpłynie absolutnie nijak na sprzedaż nowych Fordów. Zapewne sto procent osób piszących wściekłe komentarze i dających reakcję „wrr” i tak nie kupiłaby żadnego nowego samochodu, a już na pewno nie Forda Rangera. Efekt chwilę się utrzyma, a potem poseł Litewka znajdzie nowy cel, na który ukierunkuje złość swoich fanów i o sprawie z myśliwymi wszyscy zapomną – a Rangery pewnie trafią do nowych nabywców i ostatecznie ta akcja skończy się dla Forda może „piarowo” nie najlepiej, ale finansowo dobrze.
Od siebie dodam tylko: bojkotujcie w ciszy, inaczej to trochę obciach
Kiedyś pewna firma od żywności obniżyła mi gramaturę batonika z 48 na 40 gramów. Nigdy więcej nie kupiłem batonika tej marki. Jest też kilka innych marek i sklepów, z których nie korzystam, bo się na nie obraziłem. Nie przyszłoby mi jednak do głowy, żeby oburzać się publicznie, bo ktoś z kim nie mam nic wspólnego (jak Ford) współpracuje z kimś, kogo mam powody nie lubić (jak myśliwi). Gdybym chciał kupić Forda Rangera, to nadal bym go kupił – w procesie zakupu nikt nie sprawdza czy jesteś myśliwym. Stawiam, że oni tam dobrze to obliczyli, hejt biorą na klatę, a pieniądz na koniec im się zgodzi.