Siedem godzin roboty i fajrant. Do Europy wjeżdża koparka, która wykopie ci dziurę po cichu

O tym, że wasz następny samochód będzie chiński i elektryczny, to już wszyscy wiecie. Ale być może jeszcze ktoś do niedawna sądził, że silnik Diesla utrzyma się w zastosowaniach przemysłowych, jak maszyny robocze czy rolnicze. No to nie, tam też elektryfikacja idzie pełną parą, tyle że jest ona dla nas mniej zauważalna niż Tesle jeżdżące po ulicach.

Holandia jest znana z progresywnego podejścia do źródeł napędu. Właśnie wróciłem z tego kraju i rzeczywiście wśród nowych samochodów widzi się bardzo dużo aut elektrycznych. Co ciekawe, Holendrzy (rozsądnie) nie wyróżniają ich żadnymi specjalnymi tablicami, przez co czasem trzeba się nieźle orientować, żeby zauważyć że właśnie stoimy pod światłami w towarzystwie trzech nowiutkich „elektryków”. Na razie przez to nie jest jakoś szczególnie ciszej, ale trzeba uważać na auta parkujące wzdłuż jezdni podłączone do przydomowych stacji ładowania, bo można potknąć się o przewód. Oczywiście stale oddawane są nowe, publiczne stacje ładowania. Już wkrótce grunt pod nie będą przygotowywać nie spalinowe, a elektryczne koparki.

Do tego potrzebny jest gigaakumulator o pojemności 422 kWh. To tyle co dziesięć Kii e-Niro lub Nissanów Leaf II (w wersji z podstawowym akumulatorem). O dziwo, koparka nie jest przez to zauważalnie większa niż porównywalna maszyna z silnikiem Diesla. Nie jest też zauważalnie cięższa, ponieważ jej masa w wersji gotowej do pracy to 21 ton, przy mocy 150 kW. Spalinowy Caterpillar serii 320 ma ok. 130 kW mocy i taką samą masę. I tu uwaga, bo wszyscy którzy do tej pory napisali o tej koparce, przepisali idiotyczny błąd, twierdząc że ma ona masę... 232 ton. To niemożliwe, tak ciężka koparka średniej wielkości nie miałaby w ogóle zastosowania z powodu niemożności przemieszczania jej po drodze. Tymczasem znalazłem tę wartość nawet na stronie Polskiej Agencji Prasowej. Brawo za weryfikację informacji.

Nie znam się na parametrach koparek, ale skoro się tym chwalą, to pewnie mają powód. Bardziej zainteresowała mnie kwestia ładowania i czasu pracy. Na stronach, które na serio zajmują się koparkami, podawane są bardziej realistyczne przedziały – od pięciu do siedmiu godzin w zależności od natężenia pracy, masy przenoszonego materiału itp. Czyli teoretycznie, gdyby wykorzystywać SY215E z pełną mocą, po pięciu godzinach trzeba byłoby ładować akumulator. Maksymalna moc ładowania wynosi 350 kW, więc doładowanie od 10 do 80 procent to ok. godzina przestoju. Pod warunkiem, że korzysta się jednocześnie z obydwu portów ładowania, bo żeby nie trzeba było przesyłać 350 kilowatów jednym przewodem, koparka ma dwa porty ładowania. Niestety, jak na razie oba są w standardzie chińskim. Być może na Europę przerobią je na znany nam typ CCS, póki co wygląda to tak:

Wcale się nie dziwię, każda atrakcyjna nowość znajdzie swojego nabywcę. Teraz pozostaje tylko czekać, aż fora i grupy użytkowników maszyn budowlanych podzielą się na przeciwników i zwolenników elektromobilności. Ci spalinowi będą się śmiali z tych elektrycznych, twierdząc że minimum godzina przestoju na ładowanie to żart, ci elektryczni nie będą tego słyszeli, bo huk spalinowych koparek wszystko zagłuszy. A ja tylko czekam, aż pojawią się elektryczne tramwaje, to dopiero będzie przełom! A nie, czekaj...