Rumuni przybyli w Volkswagenach T4. Polskie grzyby w niebezpieczeństwie
Rumuński klub miłośników Volkswagena T4 robi spustoszenie w południowej Polsce, gdzie przyjeżdża zbierać grzyby. Tracimy tereny grzybonośne, a to tylko jeden z problemów.
O sprawie doniósł dziś serwis terazkrosno.pl. Chodzi o miłośników T4 i zbierania grzybów z Rumunii, którzy przyjeżdżają do południowo-wschodniej Polski przez Słowację, idą w las i wynoszą z niego kosze grzybów. O legalnym aspekcie tej sprawy może wypowiedzieć się nasz siostrzany serwis Bezprawnik, ja mogę powiedzieć o niej z punktu widzenia motoryzacyjnego.
Rumuni pokonują za każdym razem ok. 500 km
W jedną stronę z północnej części Rumunii w Bieszczady jest minimum 250 km. Widocznie lasy ukraińskie, przez które przejeżdżają po drodze, nie są aż tak grzybodajne. Każde T4 wiezie pewnie 6-7 grzybiarzy, a biorąc pod uwagę że spala 8 l diesla na stówę, to jeden grzybiarz na jedną wycieczkę wypala jakieś 6-7 litrów diesla. Tankują pewnie swoje T4 na Ukrainie, gdzie litr diesla stoi za 3 złote, czyli wycieczka do Polski na grzyby to groszowy koszt dla jednej osoby, rzędu maksymalnie 25-30 zł. Jedzie się po nocy po „wspaniałych” ukraińskich szosach, potem zbiera się grzyby, odwozi do skupu i bęc z powrotem do Rumunii w kawalkadzie klekoczących Caravelle. Jakby ktoś szukał ogłoszeń, to tu może trafić na człowieka, który to organizuje.
Wszystko byłoby dobrze, ale Rumuni przegięli
Pomijam już nawet kwestię komercyjnego zbierania grzybów na terytorium innego państwa. To na skraju legalności, ale jeszcze znośne. Gorzej, że Rumuni przyjeżdżają do Polski remontować swoje T4, a już zupełnie najgorzej, że robią to w lesie. Części do T4 i samych samochodów u nas dostatek, jest z czego wybierać, ale to nie znaczy, rumuńscy przyjaciele, że możecie na leśnym parkingu wypruć silnik z T4 i wstawiać inny. Na pewno w ośmiu chłopa sobie poradzicie, ale nie wiem czy po takich zabiegach te grzyby wyrosłe na glebie spryskanej starym olejem to będą dalej jadalne.
Fanom T4 mogę wiele wybaczyć
Sam jestem miłośnikiem tego modelu. Ale dziwi mnie postawa funkcjonariuszy Straży Leśnej, którzy widząc rozłożony na kawałki samochód na leśnym parkingu nie wzywają policji, tylko robią zdjęcia i oddalają się. Las to nie miejsce na swap silnika w starym gruzie i taka sytuacja zasługuje na interwencję, najlepiej z odholowaniem samochodu na parking policyjny i sporymi grzywnami dla pomysłowych przybyszów.
Kiedyś chciałem kupić rumuński samochód
Niestety, jak przyjechałem na miejsce, to cena wzrosła o 50%, a sprzedający twierdził, że są już inni zainteresowani, z Rumunii, i że Rumuni już jadą, stąd ten wzrost ceny. Wygląda na to, że właśnie przyjechali, ale bynajmniej nie po Rocara-TV, tylko po polskie prawdziwki i tanie silniki do T4.