UE: macie produkować ciężkie auta elektryczne. Też UE: prawo jazdy kat. B tylko do DMC 1800 kg
Komisja Europejska zastanawia się jak nakłonić Europejczyków do przesiadki na lżejsze samochody. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie potrzebuje 3-tonowego czołgu, żeby jeździć nim po zakupy.
Pomysł Komisji Europejskiej zakłada dwie wzajemnie zależne od siebie zmiany. Pierwsza z nich to ingerencja w dopuszczalną masę całkowitą dla samochodów, którymi wolno się poruszać mając prawo jazdy kat. B. Miałaby ona zostać drastycznie obniżona o prawie 50 proc. z 3500 kg do zaledwie 1800 kg. Równolegle powołano by nową kategorię prawa jazdy B+, która dawałaby prawo prowadzić pojazdy o DMC między 1800 kg, a 3500 kg po przejściu dodatkowego przeszklenia i zdaniu odpowiedniego egzaminu. Nowe uprawnienia miałyby dotyczyć zarówno kierowców zawodowych oraz użytkowników prywatnych.
Prawo jazdy kat. B, a potem B+, a potem to czemu nie B++ i B+++
Pojawiają się głosy, że takie rozwiązanie doprowadziłoby to do sytuacji, w której całe rzesze kierowców straciłyby możliwość prowadzenia samochodów oraz cała masa kurierów i dostawców zostałaby bez środków do życia. Nie jestem co do tego przekonany, ponieważ ustawodawców obowiązuje zasada Lex retro non agit - prawo nie działa wstecz. Prawa jazdy już wydane musiałyby nadal dopuszczać prowadzenie pojazdów z DMC do 3500 kg, a jedynie nowi kierowcy byliby ograniczeni do 1800 kg. Dokładnie tak jest w Niemczech, gdzie przed 1 stycznia 1999 r. wydawano papierowe prawa jazdy i podstawowa dla dwuśladów kategoria druga pozwalała na prowadzenie pojazdów o masie nieprzekraczającej 7500 kg. Niemcy, którzy wciąż mają taki dokument, nadal mogą prowadzić pojazdy o DMC 7500 kg.
Nieważne, że bez sensu. Ważne, że eko
Pomysł na ograniczenie DMC powstał przez względy ekologiczne, ale decydenci stojący za tym projektem chyba zupełnie nie orientują się, co dzieje się w motoryzacji. Nowe, ekologiczne elektryczne samochody są bardzo ciężkie ze względu na kilkusetkilogramowe zestawy akumulatorów. Póki co nie ma technologii pozwalającej na zredukowanie masy baterii do takiego poziomu, żeby układ napędowy elektryka ważył tyle samo lub mniej co adekwatny układ napędowy samochodu spalinowego. Nakazywanie budowania ciężkich samochodów elektrycznych, a następnie zabieranie uprawnień do poruszania się tymi pojazdami to działanie na niekorzyść obywateli i strzał w stopę dla rozwoju społecznego, technologicznego, gospodarczego itd.
Jak podaje 40ton.pl IRU, czyli międzynarodowa organizacja przewoźników, przedłożyła do Komisji Europejskiej apel o rezygnację z dalszej pracy nad tym projektem, bo w rzeczywistości to rządzący stoją przed koniecznością podniesienia tego limitu, z uwagi na wzrost masy własnej pojazdów.
Problemem nie jest DMC, a moc nowych samochodów
Wraz z popularyzacją samochodów elektrycznych niedoświadczeni kierowcy otrzymują dostęp do samochodów o osiągach niegdyś uznawane za sportowe. Najlepszym dowodem na to, że elektryki są zbyt mocne, niech będzie materiał z jednego z ostatnich zlotów samochodów na prąd. Kierowca Tesli nie opanował ponad 1000-konnej maszyny. I właśnie w tym miejscu powinny zostać wprowadzone ograniczenia. Uważam, że prawo jazdy B+ ma sens, o ile będzie dotyczyć mocy silnika, a nie masy własnej. W zasadzie to nawet nie samej mocy, ale ilości koni mechanicznych na tonę pojazdu. Limit ustanowiłbym na 250 KM na tonę. Jeżeli samochód ma 250 KM na tonę masy własnej lub mniej to wystarczy prawo jazdy kat. B. Wszystkie mocniejsze maszyny wymagałyby prawa jazdy B+, gdzie kursanci uczyliby się odpowiednich technik jazdy i byliby adekwatnie egzaminowani.