Tesla podrożała nagle o prawie 60 tys. zł. To na pewno pomoże spadającej sprzedaży
Tesla ma problem, bo jej samochody nie sprzedają się już tak dobrze jak dwa czy trzy lata temu. Takie ruchy jak nagłe podniesienie ceny modelu X wydają się trudne od pojęcia.
Trudne lub łatwe, bo skoro sprzedaje się mniej, to trzeba to sprzedawać drożej, żeby się opłacało. Widocznie z takiego założenia udało się wyjść, przeprowadzając korektę cennika dwóch największych modeli Tesli, to jest S (tu tylko symbolicznie) i X. Są one nadal oferowane mimo długiego stażu rynkowego, choć ich sprzedaż nie wpływa zasadniczo na roczny wynik sprzedażowy. Jedno, czego zrozumieć się nie da, to monstrualna luka między ceną modelu X i Y oraz 3 i S. A ona właśnie się powiększyła.
Tesla Model S jest dostępna w Polsce tylko teoretycznie
Zakładka „Dostępne samochody” pokazuje jedną sztukę wersji Plaid w cenie 496 110 zł, jako obniżkę z 612 890 zł. To ciekawe, bo w opisie tego pojazdu mamy informację o przebiegu „niższym niż 8021 km”, a jednak pojazd wystawiono jako nowy-demonstracyjny. Moim zdaniem samochód demonstracyjny jest już używany, a nie nowy. Skąd wzięła się początkowa cena 612 tys. zł – trudno stwierdzić, zapewne nigdy jej nawet nie było. Tesla Model S Plaid w zeszłym roku kosztowała 519 900 zł. Dodam, że ten oferowany pojazd, na razie oznaczony jako „w tranzycie” ma darmowy dostęp do ładowania na Superchargerze przez cały okres eksploatacji.
Możemy pominąć ten model jako niezbyt istotny, bo dziwne rzeczy dzieją się dopiero przy Tesli Model X
Jej cenę sprawdzałem dosłownie tydzień temu, nadal nie mogąc uwierzyć, że można mieć dwie Tesle Model Y za jednego X-a. I nie wierzę, że chodzi tylko o unoszone drzwi w tym drugim samochodzie. Ten nieco dziwny 7-osobowy miks minivana i SUV-a do tej pory słabo radził sobie na rynku zapewne właśnie przez wygórowaną cenę. W zeszłym roku kosztował od 484 990 zł, potem przez chwilę od 479 990 zł, a dziś wchodzę na stronę Tesli i widzę, że najtańsza Tesla Model X to obecnie wydatek 536 tys. zł, natomiast w bogatszej wersji na kołach 22'' – 562 tys. zł. Trochę popłynęli z tymi podwyżkami. Nie jest to wprawdzie najdroższy samochód elektryczny w Polsce, bo przecież są jeszcze Audi e-tron RS, Porsche Taycan czy Rolls-Royce Spectre za 2,29 mln zł. Ale nadal znacznie ponad pół miliona za taki wóz to jest umiarkowanie dobra oferta.
Tesla Model X jest dostępna w dwóch wersjach: AWD i Plaid
Ta druga ma 1020 KM, a 100 km/h rozwija w 2,6 sekundy. Jej cena obecnie zaczyna się od 606 tys. zł i to w sumie jest całkiem niewiele jak na stosunek pieniądze/konie mechaniczne. Większość oferowanych samochodów to jednak zwykła wersja AWD, która do 100 km/h ślimaczy się w 3,9 sekundy. I to nawet tę wersję można sobie skonfigurować za ponad 600 tys. zł. Wszystkie Tesle Model X mają w standardzie bezpłatne korzystanie z usługi Supercharging, więc jeśli ktoś planuje bardzo dużo jeździć, to może nie jest to aż taka zła oferta.
Przejechałem się ostatnio takim samochodem i to wyposażonym w wolant (yoke). Jeździ się tym dziwnie, ale zadziwiająco dobrze. Zaskakujące funkcje jak zamykanie drzwi przez wciśnięcie hamulca czy przełączanie kierunku jazdy z ekranu po chwili wydają się być całkiem trafione. Nawet sterowanie absolutnie wszystkim z ekranu to funkcjonalność łatwa do przyzwyczajenia się. Pomijając okropne drzwi tylne i trochę bezużyteczne miejsca trzeciego rzędu, Tesla Model X to zaskakująco dobry samochód elektryczny. Tyle że horrendalnie drogi, a teraz – jeszcze droższy. O ile może nie zmieni to znacząco ogólnego wyniku sprzedaży Tesli, o tyle jednak buduje nastawienie, że samochody elektryczne kosztują ponad pół miliona złotych.
