REKLAMA

Wyprzedzał nieprawidłowo, spowodował wypadek – a może sam jest jego ofiarą?

Sporą popularnością cieszą się wśród Was filmiki, na których trzeba wskazać sprawcę wypadku. A skoro tak - mamy też coś na szybki seans w wolnej chwili także dzisiaj.

stop cham wypadek
REKLAMA
REKLAMA

Wyprzedzanie jest w ogólności traktowane jako jeden z bardziej niebezpiecznych manewrów, jakie można wykonywać na drodze. Trudno się temu dziwić - musi to być działanie zaplanowane i wykonane, że tak to ujmę, starannie. A na przykład kierowców, którzy przykładowo siedzą innym na zderzaku, po czym dopiero po wyskoczeniu na drugi pas zaczynają przyspieszać, kopałbym jak kurczaki (#pozdrodlakumatych).

Mam też jednak wrażenie, że same przepisy nie pomagają w bezpiecznym wykonaniu takiego manewru. Bo o ile w pełni zrozumiałe jest, że czas wyprzedzania należałoby skrócić do minimum, to osobiście mam ambiwalentne uczucia co do kwestii prędkości - tej bowiem w świetle prawa przekraczać nie wolno. TIR jedzie 75 km/h? No to rozpędź się do 90 i wyprzedzaj go przez tydzień. Tak źle i tak niedobrze.

Ale najlepsze intencje mogą stać się przyczyną sporych problemów.

Będę przez chwilę optymistą i (bardzo naiwnie, wiem) założę, że widoczny na poniższym filmiku z kanału STOP CHAM kierowca Mercedesa Vito jakimś cudem nie należał do grupy lubiących zapier bardzo szybko jechać, a po prostu faktycznie chciał tylko szybko i sprawnie wyprzedzić dwa auta.

Tylko że to trzeba robić z głową. Zerknijmy na pobocze i znaki, które się tam pojawiają.

Owszem: na samym początku widać koniec zakazu wyprzedzania.

Ale już 5 sekund później naszym oczom ukazuje się ograniczenie do 80 km/h - które powinno jeszcze być doskonale widoczne dla kierowcy Mercedesa. W 9 sekundzie widać znak ostrzegający o skrzyżowaniu z drogą podporządkowaną z lewej strony. Problem w tym, że chwilę wcześniej Vito zmienia już pas i rozpoczyna wyprzedzanie. Nie wiem, czym jedzie kierowca nagrywający zdarzenie, ale na upartego można założyć, że mercedesiarz tego ostatniego znaku już nie widział (bo np. został on zasłonięty przez wyprzedzany pojazd). Ba - może nawet nie widział skąpanego w cieniu skrzyżowania, jako że na lewym poboczu blisko krzyżówki stał ciągnik rolniczy. Patrzcie, staram się wymyślić co się da na jego obronę...

... tyle że to nie ma żadnego znaczenia.

Skoro jedziesz prostą drogą i nagle ni z tego ni z owego masz na niej ograniczenie prędkości, to można spodziewać się, że nie jest tam ono bez powodu. W tym przypadku owym powodem było właśnie skrzyżowanie zapowiadane przez kolejny znak. A ze wspomnianej drogi podporządkowanej włączał się akurat do ruchu samochód dostawczy. Samochód dostawczy, którego kierowca najwidoczniej nie spojrzał w prawą stronę (nie spodziewając się nadciągającego Mercedesa) i chciał włączyć się do ruchu.

Można mówić o sporej dawce szczęścia - nikt nie zginął.

Tylna ćwiartka Vito spotkała się z przednim narożnikiem Iveco - nie nastąpiło bezpośrednie uderzenie w przestrzeń pasażerską żadnego z tych pojazdów. O farcie może też mówić kierowca samochodu jadącego przed nagrywającym, jako że Mercedes zostaje wytrącony z toru jazdy tuż przed maską tegoż kierowcy. W wyniku wypadku jedna osoba trafiła do szpitala.

Czyja wina?

REKLAMA

W mojej opinii wina jest obustronna. Kierowcy Mercedesa, bo nie zwracał uwagi na znaki i optymistycznie zabrał się za wyprzedzanie nawet nie jednego, a dwóch pojazdów, nie mając zapełnionej pełnej widoczności. Kierowcy Iveco, bo bez dokładnej obserwacji otoczenia zaczął włączać się do ruchu. No przepraszam - ja rozumiem, że w Polsce zasada ograniczonego zaufania działa szczególnie dobrze, a w niektórych krajach nikt o niej nie słyszał, ale akurat po Chorwatach - w Chorwacji zarejestrowano nagranie - spodziewałbym się większej ilości oleju w głowie i zadbania o własne cztery litery. A tak mamy po prostu nałożenie się na siebie nieroztropności czy może wręcz głupoty dwóch kierowców i będący tego skutkiem wypadek.

Kto jest winny tego wypadku?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA