135 876 zł drożej od najtańszego. Średnia cena elektrycznego auta w Polsce mówi: już po wszystkim
Samochody elektryczne sprzedają się dobrze, a wręcz bardzo dobrze. A my jesteśmy bogaci, wręcz bardzo bogaci. Mówi nam to średnia cena nabytego elektrycznego samochodu.
Podobno niesamowicie niecierpliwie wyczekujemy nadejścia tanich elektrycznych samochodów. Jak już będą tanie, to zaczniemy je kupować. Teraz są za drogie i nie możemy ich kupować. W związku z tym sprzedaż elektrycznych aut wzrosła o 80 proc., a za średnią cenę jednego można kupić kawalerkę w wyludniającym się powiatowym mieście.
Skok elektrycznej sprzedaży
IBRM Samar podał dane dotyczące sprzedaży nowych elektrycznych samochodów w okresie styczeń- lipiec 2025 r. To o 80,47 proc. więcej niż sprzedano w pierwszych siedmiu miesiącach zeszłego roku. Do ludzi poszło ponad 18 tys. aut ze wtyczką i bez spalinowego silnika. Sukces. Środki w ramach programu Mój elektryk wyczerpały się dopiero w sierpniu zeszłego roku, nie można przyczyn mniejszego popytu upatrywać w braku pieniędzy. Dopiero następne miesiące były suche.
Teraz dopłaty płyną, no nie można powiedzieć, że wartkim strumieniem. Można przynajmniej składać wnioski i czekać bardzo cierpliwie na zwrot kasy. Na przelew czeka się długie miesiące, ale auta są kupowane i rejestrowane. Można zgarnąć aż 40 tys. zł, czyli sporo. Przy dobrych warunkach finansowania można pokryć tym wpłatę własną i potem cieszyć mini ratkami, jeśli chcemy zwrócić auto po końcu finansowania. Możliwości są.
Podobno jest ssanie na małe elektryczne samochody, ale chyba nie do końca przekłada się na decyzje zakupowe. Średnia cena zakupionego samochodu prawie mieści się w maksymalnej cenie auta, do którego państwa chce dopłacić, ale niską nie można jej nazwać.
Średnia cena na limicie
Państwo chce dopłacać do zakupu elektrycznego samochodu, gdy jego wartość nie przekracza 225 tys. zł netto. Bardzo ładnie pilnujemy tej granicy. Samar podał, ile wynosi średnia cena kupionego elektrycznego auta w podziale na województwa.
Nie ma tu jakichś wielkich odkryć. To, że w woj. mazowieckim, stolicy Polaków, firm i firm leasingowych, zarejestrowano ich najwięcej to oczywista oczywistość, jak mawia klasyk. Tylko on to mówi akurat wtedy, gdy perfidnie kłamie. Liczby Samaru nie kłamią. Dla porządku tylko podam, że to Tesli kupiono najwięcej. Sporo wydano aut elektrycznych marki BMW. Rząd dopłaca do aut premium, Polacy w amoku. Nie wiem, czy jest sens to komentować. A trzeci był Hyundai.
Województwa biedne są biedne
Nie jest wielkim zaskoczeniem, że województwa najbiedniejsze mogą pochwalić się najniższą średnią. Najtańsze auta kupowano w woj. świętokrzyskim, tam średnia wyniosła 186 209 zł. Tanio było też w woj. lubuskim (oni to tacy biedni chyba nie są), bo ich średnia to 188 757 zł. W Lubelskim średnia to 189 756 zł. Tu biedę widzę nawet w swoim talerzu.
Najdroższe auta szły w woj. mazowieckim, średnia to 234 596 zł. W innych regionach nie przebito granicy 230 tys. 227 288 zł uzyskano w woj. łódzkim, a 223 398 zł w woj. pomorskim. Reszty nie podaję, bo co niby z tego ma wynikać. Choć można pośmiać się z bogatych Ślązaków, że ledwo przeskoczyli woj. podlaskie.
Średnia cena zakupu samochody elektrycznego w kraju to 212 776 zł. To o 135 876 zł więcej niż kosztuje Dacia Spring, najtańsze elektryczne auto w Polsce. Myślałem, że całkiem dobijemy do limitu i Polacy będą konfigurować równo na 225 tys. zł netto, a tu nie. Nawet sporo zabrakło. Nie zmienia to faktu, że nikt na żadne tanie samochody elektryczne nie czeka. Przypominam, że da się kupić auto elektryczne w cennikowej cennie znacznie poniżej 100 tys. zł. Sprzedaż rośnie w imponującym tempie, średnia cena zakupu nawet nie stała koło 100 tys. i by się obraziła, jakby nazwać ją okazją. Teraz to już pójdzie z górki. Nie wprawdzie infrastruktury, ale też chyba nie ma przeszkód.
