Dzięki PETA wiem, że przechodząc na weganizm moglibyśmy uratować silniki spalinowe
Peta namawia koncerny samochodowe do budowania wegańskich aut. A ja zacznę namawiać wszystkich do przejścia na weganizm.
Tematem zainteresowałem się przy okazji czytania o akcji Veganuary. Chodzi o akcję niejedzenia produktów pochodzenia zwierzęcego w styczniu. Podobno w Wielkiej Brytanii weźmie w niej w tym roku udział ok. 350 tys. osób.
A czy dałoby się jeździć wegańskim samochodem?
Tak całkowicie to nie. I nie chodzi o to, że nie da się kupić samochodu bez skórzanej tapicerki, bo to przecież możliwe. Chodzi raczej o fakt, że na różnych etapach procesu produkcji samochodów produkty pochodzenia zwierzęcego są wykorzystywane nagminnie. Tłuszcze zwierzęce wykorzystuje się przy produkcji elementów gumowych, a z łoju korzysta się nawet w procesie obróbki stali.
Aktywiści PETA mają tego świadomość, ale naciskają producentów, by ograniczali wykorzystanie takich produktów do minimum.
I te starania przynoszą efekty. W ubiegłym roku organizacja przyznała nawet nagrodę Compassionate Business Award, którą uhonorowała Polestara. Szwedzi zostali docenieni za przygotowanie wnętrza bez tapicerki z naturalnej skóry. Zamiast niej wykorzystano materiał Weave Tech, inspirowany odzieżą dla nurków.
Volvo nie jest pierwszym producentem, który podejmuje takie kroki.
Wegańskie wnętrza proponuje Tesla, Mercedes ma swoją sztuczną skórę - Artico, a BMW - SensaTec. Bez elementów wykonanych ze skóry, ale i z wełny będzie można kupić Volkswagena ID.3. Bentley w koncepcyjnym EXP100GT tapicerkę wykonał ze skóry zrobionej z winogron. Chyba Brytyjczycy przeoczyli fakt, że rośliny też mają uczucia! Przynajmniej według amerykańskich naukowców.
Dobra, ale gdzie to ratowanie silników spalinowych?
Już wyjaśniam. Dan Whitehead w swoim artykule powołuje się na badania przeprowadzone na Oxfordzie. Wynika z nich, że te wspomniane na początku 350 tys. osób biorąc udział w akcji Veganuary pozwoli na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych na poziomie porównywalnym ze 160 tys. samochodów. Szybko licząc wychodzi więc, że emisja jednego auta jest porównywalna z emisją dwóch nie-wegan. Jasne, nie chodzi o to co wydychamy, tylko ogólnie o gazy, które nie powstaną w efekcie ograniczenia produkcji produktów odzwierzęcych.
Wynika z tego, że jeśli sam przejdę na weganizm i namówię do tego jeszcze kogoś, to w sumie nie tylko uratujemy kilka zwierząt, ale i pozwolimy przetrwać jakiejś spalinówce. To ma sens!