Policja złapała Peugeota Partnera z dość sztywnym zawieszeniem. Amortyzatory były kiedyś Pinokiem
Peugeot Partner, który miał drewniane amortyzatory przykuł uwagę policjantów. Nie załapali konwencji.
Jakoś się tak przyjęło, że drewno w pojeździe kojarzy nam się z luksusem, prestiżem, dawną motoryzacją. Lubimy jego zapach, dotyk, wygląd. Wiedzą o tym liczni producenci, którzy namiętnie używali i nadal używają do dekorowania swoich samochodów. Z drewnem wiążą się również zabawne historie, jak ta o drewnianych klockach hamulcowych w Oltcitach, które wcale nie były drewniane. Okazuje się, że jednak nie wszyscy doceniają użycie drewna i potrafią zrobić właścicielowi problem.
Peugeot Partner miał drewniane amortyzatory, więc przykuł uwagę policjantów
Trudno nie zauważyć samochodu, który jedzie na glebie tak mocnej, że zawstydziłaby Mercedesa W220. Zwłaszcza że ten przy takim stanie po prostu wrasta w podłoże, a Partner to samochód roboczy, więc jedzie dalej. Białostoccy policjanci zobaczyli, że Partner wykonuje dziwne ruchy na drodze, więc doszli do jedynego słusznego wniosku — jedzie w nim ktoś pijany. Nie czekając aż wyrządzi komuś krzywdę, zatrzymali go do kontroli i wtedy okazało się, że kierowca jest trzeźwy jak niemowlę. Ale za to stan samochodu woła o pomstę do nieba.
Peugeot miał uszkodzone reflektory, trochę miejscowej korozji, ale najlepsze czekało pod spodem. Okazało się, że kierowca włożył w zawieszenie drewniane klocki, które wbrew pozorom miały sens, gdyby tylko ich odpowiednio użyć. Otóż w belce z czasem wyrabiają się czopy wahaczy, co skutkuje tym, że koła ustawiają się w negatywie, co momentalnie zużywa opony. W zawieszenie wstawia się więc drewniane klocki i lata się dalej. Tutaj zostały zamontowane nieumiejętnie. Dodatkowo hamulce w aucie nie były sprawne. Kierowca dostał mandat, a samochód trafił na lawetę. Prowadzi nas to do jedynego słusznego wniosku.
U siebie rób jak u siebie
Jeżeli już musisz kupić francuski samochód użytkowy, to obejrzyj instrukcje w internecie, popytaj kolegów w warsztacie motoryzacyjnym i dopiero rób to u siebie. Ewentualnie kup coś solidniejszego. Zastanawia jedna rzecz. Jak to możliwe, że to auto miało ważne badania techniczne i czy diagnosta nie bał się jak stawiał pieczątkę?
