Oto nowy Ford Mustang. Możesz zdalnie wkręcać silnik na obroty za pomocą kluczyka
Na pewno wielu właścicieli marzyło o tej opcji: stoisz sobie z daleka od swojego auta, rozmawiasz z innymi właścicielami Mustangów i nagle wyciągasz kluczyk, mówiąc „posłuchaj, jak on chodzi”. Za pomocą kluczyka zdalnie uruchamiasz samochód, a potem zdalnie robisz „łutututu!”. Wspaniałe. Co jeszcze nowego w nowym Mustangu?
Prezes Forda Jim Farley powiedział, że „w czasach gdy nasi konkurenci odchodzą od silnika spalinowego, nasza premiera Mustanga jest mocną deklaracją z naszej strony”. Tzn. tym sposobem Ford deklaruje, że nadal da się dobrze zarabiać na sprzedaży samochodu o bardzo tradycyjnej konstrukcji, z wielkim silnikiem V8 napędzającym tylne koła.
Ford Mustang 2024: co nowego?
Tak, to jest model na rok 2024. Nie wiem dlaczego, ale tak to nazywają w Ameryce. Amerykanie i tak nie wiedzą, jaki jest obecnie rok, więc dla nich to bez różnicy. Mustang GT otrzyma zmodernizowaną, czwartą generację silnika 5.0 V8 Coyote, która będzie osiągać co najmniej 480 KM. Podczas prezentacji pokazano też wersję Dark Horse o mocy 500 KM. W ofercie pozostanie czterocylindrowy 2.3 Ecoboost, ale nie podano ile koników będzie rozwijał. Do wyboru pozostanie manualna skrzynia biegów o 6 przełożeniach albo 10-biegowy automat. Za dopłatą – Performance Pack, czyli szersze opony, większe hamulce, zawieszenie MagneRide o zmiennej sile amortyzacji oraz szpera Torsen. Nudne detale, a gdzie jakieś fajne gadżety?
Ford Mustang 2024: gadżety
Kluczyk, pozwalający zdalnie odpalić auto to żadna nowość. Ale teraz po odpaleniu będzie można mu zdalnie wcisnąć gaz, żeby trochę pohałasować. Krzyczę z entuzjazmu, ale stado właścicieli Mustangów wypróbowujących tę funkcję i tak mnie zagłusza. Jest też elektroniczny hamulec ręczny o nazwie „drift brake”, czyli wiadomo już do czego służy, wciskając guzik możemy zainicjować sobie jazdę bokiem. Ryzykowny ruch ze strony Forda, jeśli się wie, co znaczy angielski idiom „to do a Mustang”, ale akurat nie mam wątpliwości, że z tej funkcji klienci będą chętnie korzystać (w odróżnieniu od łopatek).
We wnętrzu pojawił się nowy ekran
Zasadniczo wygląda jak z Mercedesa lub każdego innego nowoczesnego samochodu, bo jest płaski, cienki i rozciąga się od kierownicy aż na konsolę środkową. Powiedziałbym, że jest to najgorsza zmiana w Mustangu, bo o ile stylistycznie z zewnątrz faktycznie się rozwinął, o tyle zamiana zegarów nawiązujących do klasyki na kolejny ekran identyczny jak we wszystkim to istny „nuż w bżuh” dla tradycjonalistów. Zegary są wyświetlane na ekranie za kierownicą, co widać na poniższym zdjęciu. Jeśli zegary wyświetlają się na ekranie już na zdjęciach prasowych, to znaczy że klienci lubią zegary, więc zabierzmy im je i dajmy im tylko ich imitację. To ma sens. Na plus: te zegary mogą wyglądać jak z Mustanga Fox Body z lat 80.
Jest też gadżet w postaci portów USB zamontowanych w dachu, więc jeśli podłączysz coś do ładowania, to przewód będzie zwisał z podsufitki. Chodziło o inspirację samolotami myśliwskimi. Ciekawy system to „aktywne niwelowanie dziur w drodze”. Zapewne jest to coś na kształt Magic Ride w Mercedesie – kamera będzie skanować drogę i dostosowywać twardość zawieszenia do nawierzchni. Brzmi nieźle.
Każda wersja Mustanga będzie miała nieco inny front nadwozia
Dzięki temu będzie można od razu rozpoznać, czy to zwykły 2.3, czy GT, czy Mach 1, czy jeszcze coś innego. To też fajny pomysł, zawsze byłem fanem samochodów, gdzie wygląd różni się w zależności od wersji silnika, jak Volvo 144/164. W gamie kolorów pojawiły się nowe odcienie błękitu i żółci, a żółć pewnie będzie też zalewać tych, którzy mają Mustanga z obecnego rocznika i na ulicy zobaczą tego nowego. A w Stanach na pewno zobaczą ich mnóstwo, nie mam obaw o sprzedaż tego wozu. Mam tylko obawy, czy jego właściciele nie przesadzą z korzystaniem z „hamulca driftowego”.