Nie urywajcie tablic Ukraińcom. Oni nie zginą z tego powodu w okopach wojny
Kilkanaście już razy w mediach społecznościowych przewinął mi się dziwny post, gdzie autor twierdził, że w razie utraty ukraińskich tablic, właściciel pojazdu musi wrócić do kraju w celu wyrobienia nowych. Już tłumaczę o co tu chodzi.
Zdjęcie ukraińskich tablic, a do tego rozbudowany opis – takie zdjęcie pojawia mi się ostatnio niemal codziennie z różnych profili, które niewątpliwie płacą za jego szeroką widoczność. Opis brzmi mniej więcej tak:
„Czy wiedzieliście, że jeśli ktoś utraci w Polsce tablice ukraińskie, to nie może dorobić ich na miejscu i musi wrócić do swojego kraju? A tam - wiecie co go czeka. Nie zachęcam nikogo, ale sami rozumiecie”
Nie wklejam, żeby nie promować
Nie będę Wam go wklejał, ale powstała nawet grupa w tej sprawie. Innymi słowy, chodzi o to, że gdy ktoś ukradnie (nawet w celu ich wyrzucenia albo zniszczenia) ukraińskie tablice z samochodu, to w teorii zmusi jego właściciela do opuszczenia Polski, bo bez tablic jeździć się nie da. A kiedy już Polskę opuści, to jeszcze bardziej w teorii zostanie wcielony do wojska i będzie walczył na froncie wschodnim z rosyjską inwazją. Jest to zasadniczo prawda, tyle że nie do końca.
Po pierwsze: w Polsce rzeczywiście nie da się zamówić duplikatów tablic ukraińskich, tylko trzeba udać się na miejsce. Oczywiście w razie ich utraty właściciel powinien od razu zgłosić kradzież na policję i otrzymać protokół policyjny poświadczający utratę tablic. Dopiero z protokołem można pojechać do Ukrainy w celu wyrobienia duplikatów. Ciekawy wątek na ten temat, chociaż w języku ukraińskim, znaleźć można tutaj. Gdy zapytamy o to asystenta AI od Google, faktycznie odpowiada że tablic ukraińskich w Polsce dorobić się nie da. Można jednak ustanowić pełnomocnika, który w naszym imieniu zleci wyrobienie duplikatów za granicą i potem je do nas wyśle. Jest to duży kłopot, jednak nie można nazwać tego zupełnie niemożliwym. Urzędowy korowód z udziałem notariusza, który udzieli pełnomocnictwa, może zająć parę tygodni.
Można też się tą całą procedurą zupełnie nie przejmować
Dorobienie nowych tablic w internecie kosztuje ok. 50 zł. I to za komplet. Oczywiście jest to o tyle ryzykowne, że skradzione tablice mogą posłużyć do popełnienia przestępstwa, więc lepiej mieć zaświadczenie z policji, że faktycznie się je utraciło. W końcu osoba poszkodowana nie może wiedzieć, czy tablice zerwali jej młodzi chłopcy w koszulkach „śmierć wrogom ojczyzny” czy pospolici złodzieje, którzy właśnie tankują na nie ciężarówkę bez zamiaru płacenia. Ponadto trzeba mieć świadomość, że wtedy jeździmy na fałszywych tablicach rejestracyjnych, co w razie kontroli może skończyć się istotnymi nieprzyjemnościami. Ale to tylko teoria, bo z mojego doświadczenia wynika, że w Polsce tablice ukraińskie dają coś w rodzaju nieśmiertelności w grach. Policja ogólnie odwraca wzrok i uznaje że lepiej nie robić sobie kłopotu.
To ja może wyjaśnię, dlaczego w tym poście jest odrobina uzasadnienia
Nie, nie należy kraść ani niszczyć ukraińskich tablic rejestracyjnych w nadziei, że może ktoś będzie zmuszony do podróży, której nie chce odbywać. W razie złapania nic was nie tłumaczy. Natomiast faktycznie istnieje, powszechnie lekceważony, przepis o obowiązku rejestracji pojazdu w Polsce przez obcokrajowca po 6 miesiącach od przybycia. Jeśli widzę w ruchu w mojej okolicy te same samochody na ukraińskich tablicach od ponad dwóch lat – i one w tym czasie nie przechodzą zupełnie żadnych badań technicznych – to nie dziwię się, że polscy kierowcy mogą być tym faktem sfrustrowani. Za jazdę ponad 6 miesięcy na cudzoziemskich tablicach w Polsce powinno się stosować karę konfiskaty pojazdu, ponieważ służy to unikaniu stosowania się do polskich przepisów i takie auto należy traktować jak niezarejestrowane w ogóle. Egzekucja prawa pozostaje jednak w sferze teoretycznej. Ale praktyczny post jak utrudnić życie cudzoziemcom też pod prawną egzekucję powinien podlegać, tyle że z innego paragrafu.
