Elektryczny Volkswagen Tiguan przyłapany podczas testów. Trudno powiedzieć, po co powstaje
Elektryczny Volkswagen Tiguan został przyłapany podczas testów. Wszystko fajnie, ale dlaczego ktoś w Wolfsburgu zatwierdził ten projekt? Jego sens jest wątpliwy, auta będą się zjadać między sobą w gamie VW.
Gdy obserwuję gamę Volkswagena to mam wrażenie, że ktoś postawił sobie ambitne zadanie stworzenia jak największej liczby SUV-ów. Znajdziemy tam je w każdym możliwym rozmiarze, kształcie, napędzie i kolorze. Jeszcze dwa lata temu pisaliśmy, że Volkswagen ma globalnie 14 SUV-ów i nikomu więcej nie trzeba. Tymczasem dwa lata później ma ich w okolicach 30 i nadal produkuje kolejne. Jakiś czas temu podjęto decyzje, że w ramach elektryfikacji gamy wersje napędzane wyłącznie prądem będą miały oznaczenie ID. Proste i bardzo czytelne. I wtedy cały na zielono wjeżdża elektryczny Volkswagen Tiguan, a ja przestaję rozumieć pomysły niemieckiego producenta.
Elektryczny Volkswagen Tiguan przechodzi właśnie testy
Mułem testowym (uwielbiam to określenie) jest Tiguan obecnej generacji po delikatnych zmianach, ale nie ma sensu ich omawiać, bo nowy model będzie wyglądał zupełnie inaczej. Tak prezentuje się podczas testowania:
Egzemplarz testowy i prawdopodobnie wersja produkcyjna są osadzone na platformie MQB, a nie na MEB, tak jak elektryczne model z linii ID. Mówi się, że dzięki temu samochody będą tańsze, ale patrząc na cenniki nie chce mi się w to wierzyć. W końcu nadzieja umiera ostatnia. Nowy Tiguan będzie występował w dwóch wersjach długości. Ponadto oprócz modelu elektrycznego powstanie wersja spalinowa, która będzie wspomagana silnikiem elektrycznym. Premierę powinniśmy obejrzeć pod koniec przyszłego roku. I to byłoby na tyle z pewnych informacji. A teraz zajmijmy się inną kwestią.
Po co powstaje elektryczny Volkswagen Tiguan?
Jego odpowiednikiem jest Volkswagen ID.4, który od początku był projektowany jako samochód elektryczny, co widać chociażby po użytej platformie MEB. Elektryczny Tiguan nie ma sensu — starsza płyta to konieczność pójścia na kompromisy, żeby pogodzić napęd elektryczny i spalinowy. Dwa modele będą się wzajemnie podgryzały. Do tej pory wybór był prosty — interesuje nas spalinowy SUV tej wielkości to braliśmy Tiguana, gdy chcieliśmy elektryczny to w garażu gościł ID.4. A teraz będziemy mieć pomieszanie z poplątaniem. Być może nie dostrzegam większego obrazu (jak to mówią za wielką wodą), może ten ruch to genialna strategia marketingowa, dzięki której słupki sprzedaży wystrzelą w kosmos. Może to gra na sentyment do nazwy. A może znak, że nikt tam nie panuje nad działem projektowym, strategicznym i finansowym. Mam nadzieję, że dowiem się wszystkiego w najbliższym czasie.