Drogi olej napędowy szkodzi nawet supersamochodom. Uziemił McLarena F1
Diesel wlany do benzyny unieruchomił McLarena F1 GTR. Nie potrafię zrozumieć poruszenia w internecie.
Zatankowanie złego paliwa to żaden wyczyn. Żona mojego kuzyna wlała benzynę do Opla Astry drugiej generacji napędzanego wspaniale klekoczącym dieslem 1.7. I jakoś nikt z tego powodu nie pisał artykułów w internecie, a jedyne komentarze, jakie padły odnosiły się do jej ogarnięcia. A dzisiaj w poszukiwaniu ciekawych informacji ze świata motoryzacji wchodzę na pierwszą lepszą stronę i widze nagłówki mówiące o drogiej pomyłce, o koszmarnym błędzie. Ba, nawet redaktor Szary napisał na redakcyjnym komunikatorze czy widzieliśmy co się stało. Muszę przyznać, że nie rozumiem ekscytacji pomyłką na stacji benzynowej, ale ostatnio przeczytałem, że jak się czegoś nie rozumie, to warto o tym dłużej pomyśleć, żeby pojąć istotę sprawy. Nie wiem, czy nie napisał tego jakiś domorosły Coelho, ale mniejsza o to. Przyjrzyjmy się fatalnej pomyłce.
Diesel wlany o benzyny unieruchomił McLarena F1 GTR
Jak zwykły McLaren F1 sprawia, że serce bije szybciej, tak torowa wydmuszka powoduje u mnie efekt odwrotny. Nie rozumiem tego samochodu, nie podoba mi się, a jedyną ciekawą rzeczą w nim jest silnik V12 od BMW. Powstało tylko 28 egzemplarzy McLarena F1 GTR, które były przygotowane do wyścigów według nowych wytycznych FIA: GT i 24-godzinnego Le Mans. Ze względu na wymogi wyścigów silnik miał 600 KM, czyli o 27 KM mniej niż w seryjnym egzemplarzu. Zmieniono skrzynię biegów i urwano 75 kg z masy całkowitej. Oprócz tego samochód przeszedł wiele zmian poprawiających aerodynamikę. Więcej szczegółów znajdziecie w fenomenalnej monografii Piotra Szarego na temat McLarena F1.
W każdym razie wróćmy do naszego bohatera. Jego właścicielem jest Francois Perrodo — obrzydliwie bogaty przedsiębiorca, stojący na czele rodzinnej firmy Perenco, która zajmuje się działalnością naftowo-gazową. Jest również kierowca wyścigowym i nawet potrafi jeździć — w zeszłym roku wygrał 24-godzinny wyścig Le Mans w swojej klasie za kierownicą Ferrari 488 GTE Evo. Pan Francois wybrał się na przejażdżkę ze swoimi znajomymi. W jej trakcie postanowił zatankować McLarena.
Nie wiedzieć czemu chwycił za wąż z olejem napędowym i nalał go do pełna. To znaczy tłumaczy to tym, że pojechał do Londynu, a tam na stacjach paliwowych pistolet od diesla ma niebieski kolor, a we Francji takim kolorem oznaczana jest wysokooktanowa benzyna.
Pan Francois wsiadł do samochodu, a ten nie odpalił. I wtedy już wiedział, że coś jest nie tak.
Zapytacie — jak można wlać diesla do benzyny, skoro końcówki mają różne grubości?
Można, ale pod warunkiem, że ma się właśnie wersję GTR,w której używa się szerokiego wlewu paliwa, który powstał z myślą o tankowaniu z węża podczas wyścigów, a nie na stacji benzynowej. Najwidoczniej właściciel nie popatrzył na grubość końcówki, zignorował inny kolor nalewaka, nie wyczuł odrażającego zapachu diesla i voila — nieszczęście gotowe. Być może spojrzał tylko na cenę i z przyzwyczajenia chwycił za pistolet powieszony pod najwyższą.
Co dalej? Nic. Auto trafi do warsztatu, mechanicy spuszczą diesla (widać to na zdjęciu powyżej, trzeba kliknąc strzałkę), wypłuczą układ paliwowy i gotowe, będzie można dalej śmigać. Nic wielkiego się nie stało, a hałas jest tylko dlatego, że to brzydki McLaren F1 GTR, który nie odpalił po zalaniu niewłaściwym paliwem. Astra kuzyna była lepsza, bo dała radę odpalić, a tutaj auto odmówiło posłuszeństwa. Astra vs Mclaren F1 GTR 1:0.