REKLAMA
  1. Autoblog
  2. Samochody używane

W bazie było czysto, szkód blacharskich brak. A pewne BMW okazało się miną i tak

Brak wpisów w ASO dotyczących historii wypadkowej pojazdu zazwyczaj jest podkreślany w ogłoszeniach. Wielu ludziom wydaje się, że to gwarancja zakupu samochodu w świetnym stanie. Rzeczywistość jest zupełnie inna.

20.09.2022
11:07
brak wpisów w aso
REKLAMA
REKLAMA

Historia serwisowa pojazdu daje nam wiele informacji o tym jak pojazd był użytkowany, jak o niego dbano, czy miał awarie oraz o tym, czy uczestniczył w wypadkach. Im więcej wiemy o samochodzie używanym, tym mniejsza szansa, że trafimy na potencjalną minę. O znaczeniu historii od lat wiedzą handlarze, którzy w dawnych czasach pokochali podrabianie książek serwisowych, żeby zachęcić potencjalnych kupujących. W dzisiejszych zinformatyzowanych czasach otrzymaliśmy znacznie wygodniejsze narzędzia — historię pojazdu możemy sprawdzić online, a na rynku pełno jest firm, które oferują raporty z ASO i bazy danych ubezpieczycieli. Wydawałoby się, że brak wpisów dotyczących naprawy to gwarancja perełki. Nic bardziej mylnego.

brak wpisów w aso
Zrzut z ogłoszenia na Otomoto.pl. Autor zdjęcia: Jarek.

Brak wpisów w historii ASO również może być podejrzany

Śledzę profil Bimmer Check, bo wrzucają bardzo ciekawe relacje z dokonywanych przez siebie oględzin różnych BMW i ostatnio wpadła mi w oko niewiarygodna wręcz historia dotycząca BMW M135i xDrive z 2019 r. Na zdjęciach w ogłoszeniu auto prezentowało się atrakcyjnie, w ASO i w bazach danych ubezpieczycieli nie było żadnych wpisów dotyczących historii wypadkowej pojazdu. Krótko mówiąc — pojazd wyglądał na okazję. Użytkownik, który zdecydował się przed zakupem zlecić oględziny Bimmer Check może mówić o dużym szczęściu. Okazuje się, że nie wszystko złoto, co czyste w bazie.

Pomimo czystej historii wypadkowej w bazach danych samochód nosił liczne sprawy napraw. Wymiana czołowej szyby, ślady po demontażu błotników i pasa przedniego, zderzak od innej wersji wyposażenia, szpachlowanie tylnego błotnika, brak instalacji od przednich amortyzatorów EDC i wiele innych rzeczy, w tym niedziałające elementy wyposażenia, świadczyły o tym, że pojazd nie miał łatwego życia. Polecam zbliżenie na felgi, które mają jubileuszowy emblemat Oddziału M pochodzący z tego roku, ale do których zabrakło odpowiedniej liczby śrub mocujących.

Autor: Bimmer Check

Być może chodzi tutaj o redukcję masy, albo ktoś januszuje na śrubach za parę złotych przy samochodzie za 172 077 zł, bo za tyle jest wystawiony na Otomoto. Wracając do naszego bohatera z 306 KM pod maską: okazało się, że samochód jeździł we francuskiej wypożyczalni i szkody, które miały miejsce podczas jego eksploatacji były naprawiane poza serwisami marki oraz niezgłaszane do ubezpieczyciela. Co to oznacza?

Opowiem Wam o pewnym procederze

Nazwaliśmy go francuski wałek. Z grubsza polegał na tym, że samochody w leasingu, najmie lub kredycie były bez żadnej wiedzy podmiotu finansującego użytkowane w wypożyczalniach na terenie Francji. Dlatego wszelkie naprawy odbywały się po cichu, bo inaczej wiązałoby się to z naruszeniem warunków umowy. Natomiast w przypadku ubezpieczeń nie przysługiwałoby odszkodowanie. Stawki wynajmu na terenie Francji były na tyle atrakcyjne, że to się po prostu opłacało, nawet uwzględniając koszty napraw. Wszystko zaczęło się od tego, że francuski rząd zaostrzył przepisy, co skutkowało drastycznym wzrostem rat najmu i leasingowych. W konsekwencji wielu ludzi, głównie młodych, chciało jeździć fajnymi samochodami, ale nie mogli sobie pozwolić na ratę we francuskich instytucjach. Rynek nie znosi próżni, więc błyskawicznie pojawiły się wypożyczalnie, które oferowały wynajem aut na polskich rejestracjach.

Autor: Bimmer Check
REKLAMA

Podejrzewam, że w ogłoszeniach pomału zaczynają pojawiać się egzemplarze z podobną historią, więc warto mieć przypadek tego BMW na uwadze. Nawet czyste bazy ASO nie gwarantują bezwypadkowego i sprawdzonego egzemplarza. Czasem potrzebne są naprawdę dokładne oględziny. Miny mogą czaić się wszędzie, nawet we względnie nowych samochodach. Dlatego najlepiej kupić grata, bo jego historia mniej boli. A zaoszczędzone 165 tysięcy można wydać na przyjemności. Albo na ogrzewanie, bo podobno w tym roku ma być bardzo drogo i zimno.

Zdjęcie główne pochodzi z ogłoszenia na Otomoto.pl. Autor zdjęcia Jarek.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA