Kuba Wojewódzki przeprasza za parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych. Ale nie tylko za to powinni go odholować
Kuba Wojewódzki przyznał się - po tym, jak do sieci trafiło zdjęcie dokumentujące ten występek - że zaparkował na miejscu przeznaczonym dla niepełnosprawnych. Przeprosił, więc w sumie wszystko w porządku*, gdyby nie fakt, że jego auto nie powinno się tam znaleźć z co najmniej jeszcze jednego powodu.
Całą sprawę - jak podaje Pudelek - nagłośnił Wojciech Sawicki, umieszczając na Instagramie zdjęcie charakterystycznego Wranglera zaparkowanego na miejscu dla niepełnosprawnych - oczywiście bez żadnego oznaczenia, które pozwalałoby tam stać. Wojewódzki na swoim profilu na Instagramie z kolei przyznał, że faktycznie jest to jego auto, że przeprasza, że następnym razem będzie bardziej uważał. Publiczność, jak to bywa w przypadku, kiedy ktoś z góry przyzna się do błędu, nie szczędziła braw i wspierających komentarzy.
Tylko nieliczni zadali przy tym, mniej lub bardziej wprost, pytanie:
Jak w ogóle to auto się tam znalazło?
Pomijając bowiem sytuację, kiedy zostałoby tam dostarczone lawetą (to byłoby dziwne miejsce na zrzut samochodu) i taką, w której zostałoby zmodyfikowane na miejscu (również dziwna lokalizacja na warsztat tuningowy), zgodność tego samochodu z przepisami w Polsce jest - delikatnie mówiąc - ograniczona.
Zgodnie bowiem z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia, pojazd samochodowy wyposaża się:
(... ) w błotniki lub inne elementy nadwozia lub podwozia, o szerokości nie mniejszej niż szerokość opony, a w przypadku kół bliźniaczych – nie mniejszej niż odległość między zewnętrznymi krawędziami opon; przy czym błotniki samochodu osobowego i motocykla, przy masie własnej pojazdu, powinny odpowiadać następującym warunkom:
I choć jest to przepis zakopany w gąszczu innych przepisów, to jest to raczej wiedza powszechna, podobnie jak wiedza, że w przypadku, kiedy nie spełniamy takiego warunku, może nam zostać odebrany dowód rejestracyjny. Zresztą wystarczy wrzucić odpowiednie zapytanie w Google, żeby znaleźć setki, jeśli nie tysiące pytań o to, co za to grozi i co z tym robić. W skrócie: wszyscy wiedzą, że tak nie wolno. Czasem niektórzy piszą, że jak jakoś tego strasznie nie widać, to policja nie będzie się czepiać, ale słyszałem (i to przed chwilą) historie o tym, że policja potrafiła miarką mierzyć, czy wszystko się zgadza. A i jazda na SKP w celu uzyskania pieczątki zawsze jest loterią.
Owszem, od tej zasady są wyjątki.
Ustawa przewiduje furtkę w postaci zniesienia obowiązku posiadania błotników przez pojazdy o nietypowej konstrukcji. Wprawdzie budowa całego tego fragmentu jest dość dziwna, bo sugeruje, że auto może w tym przypadku nie mieć błotników, ale nie wspomina nic o innych elementach nadwozia lub podwozia, ale z tego, co udało mi się dowiedzieć, faktycznie jest tak, że czasem może nie być niczego, co kryje koła.
Kiedy? Chociażby w przypadku pojazdów specjalnych, zbudowanych jednostkowo w konkretnym celu. Ewentualnie w przypadku samochodów zabytkowych, historycznych albo po prostu ważnych z jakiegoś powodu - i niekoniecznie na żółtych blachach.
Czy Jeep Kuby Wojewódzkiego spełnia te warunki? Może. Czy to jest faktycznie pojazd o nietypowej konstrukcji? Może. Czy pierwsze lepsze A4 B6 z kołami wystającymi poza obrys chociaż w połowie tak bardzo, jak w tym Jeepie, byłoby zatrzymywane do kontroli przez każdy patrol policji w okolicy? Oczywiście. Czy można byłoby takie Audi przepchnąć przez przegląd jako pojazd o nietypowej konstrukcji? Jakoś wątpię.
* oczywiście, że nie.