Trzymał dach zamiast kierownicy. Teraz grozi mu 30 000 zł kary
Czy można w trakcie jazdy samochodem wyjść przez okno i trzymać się dachu, będąc przy tym jednocześnie kierowcą? Ktoś właśnie postanowił spróbować, ale eksperyment zakończył się dla niego dość boleśnie.

Przynajmniej od strony prawno-finansowej, bo wprawdzie pomysłowy - ale nieprzesadnie bystry - kierujący nie wypadł z jadącego samochodu, ale grozi mu teraz grzywna w wysokości do 30 000 zł oraz zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Napisałbym, że w takim razie kolejnego eksperymentu w jego wykonaniu nie będzie, ale w Polsce jeżdżenie z takim zakazem to po prostu kolejny dzień tygodnia.
Założył się o energetyka, wygrał trzy zarzuty.
Co dokładnie się stało? Na skrzynkę kontaktową policji trafił film, na którym kierujący starym Volvo przejeżdża przez skrzyżowanie i dwa przejazdy rowerowe... wystając przez okno samochodu i trzymając się relingów dachowych. Na samym końcu nagrania widać też, że wysiada on całkowicie z auta, stając na krawędzi drzwi.
Żeby uzupełnić ten obraz, warto dodać, że nie działo się to w sobotę o północy, a w środę o godzinie 19, czyli może nie w środku dnia, ale na pewno w środku tygodnia - i to na skrzyżowaniu, gdzie bezdyskusyjnie znajdowali się inni uczestnicy ruchu.
Policji dość szybko udało się ustalić właściciela pojazdu, a następnie fakt, że nie kierował on wtedy autem, tylko odpowiadał za to jego syn, który - o zgrozo - ma 24 lata i pełne prawa do głosowania. Możliwe nawet, że potrafi pisać i czytać.
Zdecydowanie jednak nie potrafi milczeć, bo przesłuchiwany przez policję przyznał, że to, co zrobił, było wynikiem zakładu z pozostałymi pasażerami pojazdu, a do wygrania był... napój energetyczny. Nie jestem pewien, czy pasażerom można postawić przy okazji jakieś zarzuty i komunikat policji nic o tym nie wspomina, ale wypadałoby dla przykładu znaleźć jakiś paragraf.
Co grozi bohaterowi nagrania? Nie, nie zwykłe mandaty.
Ostatecznie kierujący usłyszał trzy zarzuty. Cytując policję: użycia pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osób znajdujących się w pojeździe oraz poza nim, nieustąpienia pierwszeństwa kierującemu rowerem znajdującemu się na przejeździe dla rowerzystów oraz nie korzystania przez kierowcę z pasów bezpieczeństwa.
Wątpliwości co do żadnego z nich raczej nie będzie, bo przesłuchiwany do wszystkiego się przyznał i teraz może czekać głównie na wyrok sądu. Ten może zasądzić grzywnę nawet do 30 000 zł, zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, a w bonusie dostanie też - po wyroku - 30 punktów karnych, które i tak zaowocują zatrzymaniem prawa jazdy.
Można się tylko na koniec zastanowić, czy na pewno taka kara wystarczy. Bo słów na komentarz niestety na pewno brakuje.