Suzuki Jimny powraca do Europy. Jako auto dostawcze
Czyli w sumie nic się nie zmieniło, poza tym, że w środku zmieści się mniej osób. Może to teraz coupe?
Dokładnie to zmieszczą się w środku - przynajmniej w trakcie jazdy i zgodnie z przepisami - całe dwie osoby. Suzuki usunęło bowiem kanapę, zastępując ją po prostu powiększonym bagażnikiem. Wyszło to zresztą bagażnikowi na dobre, bo ma teraz 863 litry, a więc o 33 l więcej niż osobowe Suzuki Jimny po złożeniu kanapy.
Dedykowanych drzwi prowadzących na tylną kanapę oczywiście nie trzeba było usuwać, bo i pierwotnie Jimny posiadało tylko jedną parę. Zdecydowano się natomiast na zamontowanie specjalnej przegrody, która nie pozostawia wątpliwości, że to auto użytkowe, a nie jakaś tam osobówka. Dzięki temu mamy pewność, że prawdopodobnie żadne dzieci Jimny zawożone do szkoły nie będą, co jest chyba dobrą wiadomością dla tych dzieci. Chyba że zostaną posadzone na przednim fotelu.
Więcej zmian we wnętrzu nie trzeba było wprowadzać - Jimny obecnej generacji już od początku, nawet w wersji osobowej, był raczej czymś w rodzaju ciągnika rolniczego, więc nie było tu raczej z czego rezygnować i czego upraszczać.
Szczęśliwie odmiana z homologacją ciężarową ma według Suzuki te same, bezkompromisowe właściwości terenowe, więc... w sumie mogłem po prostu napisać, że wywalili tylną kanapę, wstawili kratkę i heja - oto ciężarowe Suzuki Jimny.
A po co to?
Wiadomo - żeby nie płacić kar albo nie płacić aż tak wielkich kar. Samochody z homologacją ciężarową mają w Europie wyższe dopuszczalne limity emisji, więc skoro Jimny nie łapie się w osobowe widełki, to hop i już jest dostawczakiem. Tak, z tym samym silnikiem, z takim samym wyglądem, z takim samym wyposażeniem, tylko po prostu bez dwóch miejsc w bagażniku.
Właściwie to można było zrobić tak od samego początku. Pewnie ciężarowe Jimny kupią te same osoby, które normalnie kupiłyby osobową odmianę. Już nie wspominając o tym, że niektórym pewnie zakup odmiany dwuosobowej ułatwi życie, bo nie będą musieli samodzielnie składać albo wyciągać kanapy, żeby przenocować w bagażniku.