Myślisz, że 50 zł podwyżki za badanie techniczne to mało? Patrz na to
Ministerstwo Infrastruktury poinformowało, że od września 2025 r. zapłacimy więcej za badanie techniczne pojazdu. Zmiana o 50 zł ma być niewielka, ale to nieprawda. Właściciela stacji diagnostycznych kupią sobie jachty.
Po 21 latach podwyższono stawkę opłaty za badanie techniczne pojazdu. Od września za przegląd samochodu osobowego bez instalacji LPG zapłacimy 149 zł, zamiast dotychczasowej stawki 98 zł. Więcej zapłacimy również za przegląd motocykla i samochodów ciężarowych, ale ministerstwo nie podało stawek, zapowiedziało tylko, że wzrost będzie proporcjonalny. Po kilku latach lobbingu właścicielom stacji diagnostycznych udało się przekonać urzędników, że ledwo wiążą koniec z końcem, że 20 lat dokładają do interesu i przymierają głodem. Teraz walczą o waloryzację tej stawki co jakiś czas, a do opinii publicznej trafia przekaz, że to tylko 50 zł, co to jest, że to grosze i ta podwyżka to nic złego i tym diagnostom się po prostu należała. Tylko jak się popatrzycie na liczby, to zobaczycie, że 50 zł od każdego samochodu, to znacząca poprawa warunków bytowych właścicieli stacji. Dostaliście kiedyś jednorazową podwyżkę o 50 zł? Tak myślałem.
Więcej o podwyżce opłaty za badanie techniczne przeczytacie w:
Podwyżka opłaty za badanie techniczne pojazdu o 50 zł to miliard złotych w prezencie dla właścicieli stacji diagnostycznych
Według danych CEPiK na koniec 2024 r. w Polsce było zarejestrowanych ponad 20 mln aut i to jest wynik po czyszczeniu rejestru z martwych dusz. Prosto licząc to ponad miliard złotych rocznie rozłożonych na wszystkie samochody, Oczywiście takie wyliczenie ma pewien margines błędu, bo nowe auta trafią na przegląd dopiero po 3 latach, a później po kolejnych dwóch, a rocznie w Polsce rejestruje się ponad pół miliona nowych aut, więc rzeczywistych badań powinno być mniej. Według danych CEPiK z 2022 r. (najnowsze oficjalne statystyki) w Polsce działa 5000 stacji diagnostycznych, które przeprowadziły 20 mln przeglądów. Dlatego z pełnym przekonaniem możemy założyć, że dodatkowy miliard złotych corocznie, to wręcz ostrożne szacunki.
Ile to jest miliard złotych w przeliczeniu na stację? 200 tys. zł i to za same osobówki, bo przecież mamy jeszcze jedną z największych flot ciężarowych w Europie, liczącą ponad milion pojazdów. Za wszystko każdy zapłaci więcej.
Powiecie, ale przecież kwota opłaty nie była zmieniana od 2004 r., tylko świat się trochę zmienił. Ostatnia podwyżka w 2004 r. miała miejsce w czasach, gdy po polskich drogach jeździło 11 mln aut i to z tzw. martwymi duszami, więc to bardzo optymistyczne założenie, skoro przy czyszczeniu bazy CEPiK w 2024 r. zniknęło 7 mln aut, które już dawno zostało zezłomowanych. Ale trzymajmy się statystyk, więc 11 mln aut to prawie o połowę mniej niż teraz. Stacje diagnostyczne otrzymały więc naturalną podwyżkę co roku, gdy w wyniku bogacenia się Polacy zaczęli kupować coraz więcej aut. Teraz dostaną jednorazowy spory zastrzyk, a jak ministerstwo się ugnie, to zagwarantują sobie coroczną waloryzację.
Czy przez ten czas zakres badania technicznego się zmienił? Czy z ulic znikają samochody niespełniające warunków? No raczej nie. Ostatnio byłem na badaniu technicznym mojego samochodu, jest leciwy, bo pochodzi z 2014 r., ale badanie trwało góra pięć minut, bo co miał sprawdzić diagnosta? Światła działają, luzów nie ma, pod spodem nie było wycieków. Mało jest zawodów, w których kasuje się 98 zł za 5-10 minut pracy. Nowsza flota sprawia, że diagności, chociaż mają więcej aut do sprawdzenia, to mają mniej roboty przy nich. Oczywiście wiem, że i tak w mediach pojawi się narracja, że ta podwyżka należała się stacjom kontroli pojazdów, bo prąd droższy, płaca minimalna poszła w górę i w ogóle jest trudno. Z drugiej strony wam też jest trudno, a jakoś żadne ministerstwo nie dało wam 50 proc. podwyżki. Dziwne, co nie?
Zdjęcie główne: Pixabay/pexels.com
