REKLAMA

Przyszły pacjent jechał 200 km/h na motocyklu i na zdrapkę. Czy na sali jest transplantolog i ustawodawca?

Jeśli szukaliście w sieci obrazka portretującego typowego polskiego motocyklistę, to tu prawie macie ideał. Jeżdżenia na zdrapkę to bym ustawowo zakazał.

na zdrapkę
REKLAMA
REKLAMA

Od razu powiem, czego brakuje mu do kompletu, żeby być krajowym motocyklistą na 100 proc. Otóż policja nie podaje, by nie miał polisy OC i prawa jazdy kategorii A, czyli miał. Co w oczywisty sposób powoduje, iż odbiega on od stereotypu. Jednak zaobserwowany zestaw cech plasuje go całkiem wysoko w panteonie motocyklizmu. Jeśli ktoś uważa motocyklistów za dawców organów - oprócz mózgu, bo ten się nie nadaje - to znajdzie w tej historii doskonałe potwierdzenie dla swoich uprzedzeń. Ja tak nie uważam, ale za to wiem, że jeżdżenie w krótkich spodenkach, niezależnie od prędkości, to proszenie się o wizjer w nodze. Nie potrzebuję podglądać, co mam po drugiej stronie uda, wolę po prostu przekręcić nogę. Ten motocyklista chyba wolał mieć przejście.

200 km/h motocyklem i na zdrapkę

Chorzowska drogówka pojmała, a przy okazji nagrała, 29-letniego motocyklistę. Na odcinku, na którym obowiązuje ograniczenie prędkości do 100 km/h, osiągnął prędkość bliską 200 km/h. Najprawdopodobniej nie słyszał nawet radiowozu i wezwań policjantów, próbujących zatrzymać go do kontroli. Zareagował, dopiero gdy sytuacja na drodze zmusiła go do zwolnienia.

Policjanci ukarali go mandatem w wysokości 2500 zł, otrzymał również 15 punktów karnych. Szkoda, że nie ma żadnych kar za jeżdżenie na zdrapkę.

Ustawowy zakaz jazdy na zdrapkę

Ten motocyklista popisał się czymś jeszcze, oprócz prędkości. Jechał 200 km/h bez odzieży ochronnej. Ubrany był w krótkie spodenki, a rękaw górnej części odzieży również nie był długi. Tylko klapek brakowało. Jest to zgodne z przepisami, bo motocykliści muszą jeździć wyłącznie w kasku. I to jest złe.

Źródło: policja

Gdyby odpowiedni ubiór z protektorami był obowiązkowy, pozbawiłoby tu wielu kierowców motocykli zbędnych dylematów. Protektory na łokciach, barkach, kolanach, a może i na biodrach, na kręgosłupie, rękawice również z elementem amortyzującym i solidne obuwie — to powinien być zestaw obowiązkowy wymagany prawem. Nikt takiego przepisu nie poprze, bo sprzedaż motocykli by spadła. Łatwo jest kupić motocykl, decyzję o zakupie odzieży podejmuje się jakoś trudniej.

Jak chronić, to wszystkich

W wielu elementach życia i ruchu drogowego jesteśmy chronieni przed własnymi decyzjami. Temu przecież służy zakaz korzystania z telefonu na przejściu dla pieszych w sposób utrudniający obserwację otoczenia. Przecież taki pieszy może zrobić krzywdę głównie sobie, łamiąc ten zakaz, a jednak uważać musi. Z motocyklistami sytuacja jest jeszcze prostsza.

Wiele matek dalej miałoby swych synów, albo chociaż w pełni sprawnych synów, gdyby ci mieli właściwą odzież ochronną. Kontakt skóry z asfaltem, nawet przy niewielkiej prędkości, kończy się jej utratą i nie tylko jej. Już nawet nie chce mi się uderzać w tony, że później to społeczeństwo ponosi koszty leczenia. Nie ma takiej potrzeby. Skoro można dostać mandat za wejście pod jadący samochód, to powinno się go dostawać również za jazdę na zdrapkę. To jest tylko kwestia czasu, gdy motocyklista się wywróci. Nie da się jeździć i tego kiedyś nie zrobić. Tak, ja wiem, ciepło jest, a on miał skila, czy coś. W chodzeniu o kulach też pewnie byłby najszybszy.

REKLAMA

Czytaj dalej:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA