Nowy rejestrator Mio – wszystko bardziej i więcej

Youtube'owe hity potwierdzają, że dziś strach wyjeżdżać na ulice bez kamerki. Pomijamy fakt, że coraz częściej sami nagrywający wychodzą na chamów i prostaków bez empatii, ale bez dwóch zdań, takie urządzenie podwieszone pod przednią, a najlepiej i pod tylną szybą, może zaoszczędzić nerwów w niejasnej sytuacji. Przyda się, żeby potem ułatwić stróżom prawa pełnienie obowiązków.

W zasadzie to urządzenie wygląda i działa jak każde inne – ma wisieć i nagrywać co dzieje się wokół auta. Ma jednak kilka szczegółów, które mogą ułatwić podjęcie decyzji o zakupie. Chodzi np. o 1,5 raza większy sensor pozwalający na uzyskanie żywych kolorów, rozwiązanie Mio Night Vision Ultra, które gwarantuje poprawę jasności nagrania w gorszych warunkach oświetleniowych i nagrywanie w rozdzielczości Full HD z szybkością 60 klatek na sekundę.

Mio MiVue 866 ma ekdan o przekątnej 2,7 cala, ale nagrane treści można też wysłać na smartfona za pośrednictwem Wi-Fi i wygodnie obejrzeć na większym wyświetlaczu. Albo zapisać w telefonie, czy przenieść do pamięci komputera.

Z nietypowych elementów wyposażenia można wymienić jeszcze odcinkowy pomiar prędkości. Urządzenie pokaże dystans oraz czas w sekundach do zbliżającego się fotoradaru, a w przypadku odcinkowego pomiaru – średnią prędkość pokonanego dystansu oraz pozostały czas i dystans do urządzenia na końcu danego odcinka. Im więcej odcinkowych pomiarów będzie w Polsce, tym częściej taki gadżet będzie się przydawał.

W pasywnym, po zgaszeniu silnika przechodzi w tryb parkingowy i czeka na zdarzenie aktywujące nagranie – takie jak otarcie, czy uderzenie w auto. Wbudowana bateria może chronić auto do 48 godzin. A korzystając z zewnętrznego zasilania można przejść do trybu aktywnego, który rejestruje obraz bez przerwy – zarówno z przedniej kamery, jak i z tylnej, o ile dokupimy drugą kamerę – MiVue A50.

Urządzenie już trafiło do sprzedaży, ale nie należy do najtańszych – kosztuje 899 zł.