REKLAMA

Tak będzie teraz wyglądać Kia Picanto. Chyba trochę się zdenerwowała

Pamiętacie miejskie samochody, które miały wyglądać sympatycznie, przyjaźnie i rozrywkowo? No to zapomnijcie, bo Kia Picanto - po tym, jak przejdzie lifting - będzie próbowała siać strach i grozę swoim wyglądem.

Tak będzie teraz wyglądać Kia Picanto. Chyba trochę się zdenerwowała
REKLAMA
REKLAMA

Albo można też podejść do tematu i Kia Picanto po liftingu będzie przypominać w pewnym stopniu... monstrualną Kię EV9. Skojarzenie wprawdzie dość dalekie, ale podejrzewam, że w pewnym stopniu miało to nie tylko odświeżyć Picanto, ale też nieco ujednolicić gamę.

Tak teraz będzie wyglądała Kia Picanto. Czekamy na lifting.

Po którym najmniejszy model w gamie koreańskiej marki będzie wyglądał tak:

Dla przypomnienia, obecny model - nawet w najwyższej wersji wyposażenia - wygląda tak:

Zmiany z przodu są na tyle ogromne, że w zasadzie gdyby Kia ogłosiła, że to takie całkiem zupełnie nowe Picanto, to wiele osób ani trochę by się nie pogniewało. Ogólny kształt auta pozostał oczywiście taki sam, ale na froncie zmieniło się niemal wszystko - włącznie z samym kształtem reflektorów, co zdarza się obecnie niezbyt często - raczej po prostu zmienia się LED-owy wzorek i tyle, gotowe. Dodatkowo w nowych reflektorach pojawią się nowe światła do jazdy dziennej, nawiązujące - na ile się dało - do EV9.

Zdecydowanie przeprojektowano też cały przedni zderzak, dzięki czemu będzie miał teraz wloty powietrza na wlotach powietrza we wlotach powietrza, ale możliwe, że do chłodzenia wolnossącej jednostki z tego drogowego potwora takie zabiegi były niezbędne.

Na trochę mniej zmian można natomiast liczyć z środku - wygląda na to, że główną różnicą będą w pełni cyfrowe zegary, zamiast hybryd analogowych wskaźników i niewielkiego ekranu pomiędzy nimi.

Ale zaraz, Kia Picanto miała już lifting!

Tak, 3 lata temu, do tego dość symboliczny. I teoretycznie - patrząc na to, że to auto z 2017 r. - w okolicach 2025 r. powinno doczekać się już po prostu nowej generacji. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że przyszłość niewielkich samochodów spalinowych na większości rynków jest niepewna, bardziej opłacalne było prawdopodobnie mocne odświeżenie już istniejącego modelu, niż projektowanie od podstaw nowości.

Możemy się wiec spodziewać, że i po drugim liftingu nadal będzie to małe (zdecydowanie mniej niż 4 m) auto miejskie, z niewielkimi, 3-cylindrowymi, wolnossącymi jednostkami benzynowymi pod maską.

REKLAMA

Jedyne, czego należy się obawiać, to wzrost ceny. Ten lifting ewidentnie ma sprawić, że Picanto będzie wyglądało poważniej, mniej zabawkowo i... drożej. A już teraz najtańsza odmiana kosztuje 60 500 zł i jest jednym z ostatnich samochodów dostępnych w Polsce w tej cenie. Po liftingu może już być różnie.

* Zdjęcie główne przedstawia Kię Picanto po pierwszym liftingu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA