Po 51 latach wraca Dodge Challenger bez dachu. W sam raz na pożegnanie z silnikiem V8
Dodge Challenger Cabrio wraca do oferty po 51 latach. To łabędzi śpiew muscle cara przed śmiercią silnika V8.
Dodge Challenger Cabrio był produkowany tylko przez dwa lata od 1970 do 1971 r. Nie cieszył się zbytnim powodzeniem na tle innych wersji, bo wyprodukowano go w zaledwie 5000 egzemplarzach. Dla porównania — w podanym okresie sprzedano prawie 100 tys. klasycznych egzemplarzy. Szkoda, bo wyglądał bardzo dobrze, zwłaszcza w wersji R/T.
Lata mijały, a wersji cabrio nie było. Gdy w 2007 roku Dodge reaktywował Challengera po 24 latach nieobecności na rynku podniosły się głosy, że powinien wprowadzić taką wersję do swojej oferty. Klient, który chciał mieć kabrioleta musiał iść do konkurencji, bo Ford i Chevrolet nie mieli żadnych oporów, żeby sprzedawać Mustanga i Camaro bez dachu. Wiem, że to mniejsze modele, ale nie szkodzi — innego wyjścia nie było. Klientom Dodge'a pozostawały niezależne warsztaty, które obcinały dach. Ostatnio informowaliśmy, że nadchodzi zmierzch spalinowych wersji Chargera i Challengera. Na pożegnanie Dodge postanowił zaoferować klientom wersję bez dachu, ale był tak leniwy, że sam jej nie opracował.
Dodge Challenger Cabrio wygląda świetnie
Po 14 latach produkcji Challengera klienci mogą zamówić wersję bez dachu. Jednak Amerykanie doszli do wniosku, że nie ma sensu wyważać otwartych drzwi, więc zwrócili się do warsztatu Drop Top Customs z siedzibą na Florydzie (we Florydzie w wersji dla postępowych). To jeden z polecanych zakładów, które wyspecjalizowały się w przeróbkach Challengera na kabriolet. Od teraz klient, zamiast jechać do Florydy może udać się do dowolnego dealera Dodge'a i skonfigurować swój wymarzony kabriolet.
Następnie jego zamówieniem zajmie się Drop Top Customs i po kilku tygodniach (lub miesiącach) będzie można cieszyć się dźwiękiem V8 podczas spokojnej przejażdżki bez dachu. Warsztat ocenia swoje moce przerobowe na 5000 sztuk rocznie.
Niestety nie jest tanio. Koszt konwersji to aż 26 tysięcy dolarów. Dodajmy tylko, że Dodge Challenger z silnikiem V6 startuje od 30 000 dolarów, a wersja V8 od 38 000. Czyli żeby pozbyć się dachu należy wydać prawie równowartość nowego egzemplarza. Nie wróżę sukcesów, bo okazuje się, że będzie droższy o 20 tysięcy dolarów niż Mustang, kilka tysięcy droższy niż Mercedes klasy C w wersji bez dachu. Wychodzi na to, że klient będzie musiał bardzo chcieć Dodge'a bez dachu. Jak już go kupi, to będzie go kisił jako przyszłego klasyka w nadziei na wzrost wartości. Świetny plan, 11/10.