REKLAMA

Chiński SUV nie dał rady podjechać pod górę. Koncern przeprasza

Koncern Chery planował spektakularną akcję promocyjną nowego modelu. Skończyło się na uszkodzeniu zabytku i przeprosinach.

Chiński SUV nie dał rady podjechać pod górę. Koncern przeprasza
REKLAMA

Pomysłowe reklamy to coś, co w branży motoryzacyjnej spotyka się coraz rzadziej. Obecnie normy zakazują nawet pokazywania jakiejkolwiek dynamicznej jazdy, a pół ekranu muszą zajmować informacje o emisji CO2 - niczym ostrzeżenia przed rakiem na papierosach. Branża reklamowa upada pod ciężarem przepisów i poprawności politycznej. Dlatego trudno mi się jakoś mocno oburzać na to, co wydarzyło się w Chinach.

REKLAMA

Chery chciało nagrać efektowną reklamę swojego nowego modelu

Chodzi o SUV-a o nazwie Fengyun X3L: to kanciasty, nawiązujący do terenowego klimatu (i do Land Rovera Defendera) wóz z hybrydowym układem napędowym. Może mieć ponad 400 KM i osiągać 100 km/h w 4,7 s. Mierzy niewiele ponad 4,5 metra, więc to duża moc i relatywnie małe auto.

Według planu, samochód miał wjechać - pod okiem kamer - na tak zwane „Schody do Nieba” na górze Tianmen, w parku narodowym w prowincji Hunan. To liczące ponad 300 metrów, kamienne schody (aby wspiąć się na szczyt, należy pokonać 999 stopni). Kiedyś podobny wyczyn udał się Range Roverowi, więc Chery nie było pierwsze. Ale nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Samochód stracił przyczepność

Próba odbywała się wczoraj około południa. Do pewnego momentu wszystko szło nieźle, ale w pewnej chwili wóz stracił przyczepność i zaczął się zsuwać, a następnie bokiem uderzył we fragment zabytkowej barierki. Wszystko się nagrało i teraz robi furorę na portalu „X” w Chinach i nie tylko. Późniejsza akcja wyciągania terenówki trwała dwie godziny, a turyści musieli korzystać z innych sposobów dotarcia na górę.

Jaki był powód problemów? Na początku mówiono o zwykłym uślizgu, ale Chery szybko ujawniło szczegóły: przyczyną miała być awaria zabezpieczenia. Zaczep liny bezpieczeństwa - czyli podstawowy element asekuracji - nieoczekiwanie odpiął się od punktu kotwiczenia. Lina owinęła się o prawe koło auta, blokując napęd i uniemożliwiając kierowcy odzyskanie kontroli.

REKLAMA

Wybuchła porządna afera

Chery musiało przeprosić. W nocy po zdarzeniu korporacja opublikowała obszerny list skierowany do władz i zarządców parku narodowego, turystów, partnerów i widzów śledzących wydarzenie, a także do lokalnej społeczności. Główny problem związany z tą wpadką jest taki, że schody są trasą pielgrzymkową biegnącą do miejsca kultu. Nie brakowało głosów sugerujących, że to nie jest trasa odpowiednia do kręcenia reklamy samochodu.

Marka zobowiązała się do pokrycia wszystkich kosztów.  W oświadczeniu podkreślono, że sytuacja „ujawniła niedoskonałości w ocenie ryzyka i przygotowaniu technicznym”.

Oczywiście, wjeżdżanie autem po trasie, po której normalnie ludzie wchodzą, by na szczycie się pomodlić, brzmi oburzająco. Ale z drugiej strony, doceniam wysiłki w celu nakręcenia czegoś, co jest wreszcie ciekawą reklamą. Szkoda, że nie wyszło i że drugiej próby już pewnie nie będzie. Można było pewnie wybrać trochę bardziej szczęśliwe miejsce. Choć gdy Range Roverowi się udało, nikt nie narzekał.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-11-13T18:39:48+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T18:10:18+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T13:43:47+01:00
Aktualizacja: 2025-11-12T10:03:01+01:00
Aktualizacja: 2025-11-11T10:54:03+01:00
Aktualizacja: 2025-11-11T10:30:00+01:00
Aktualizacja: 2025-11-10T16:33:12+01:00
Aktualizacja: 2025-11-10T11:08:12+01:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA