Po przebudowie mostu autobusy miejskie mają problem z minięciem się. Zero zaskoczenia
Autobusy mają problem, żeby się minąć na wyremontowanym moście w Kędzierzynie-Koźlu. Z jednej strony to trochę szokujące, ale z drugiej czy naprawdę to kogokolwiek dziwi?

Mam dopiero i aż 34 lata i czasem jestem zaskoczony, że ludzi nadal zaskakują różne sytuacje w naszym kraju związane z drogownictwem, przetargami i ruchem drogowym. Przekonanie, że ktoś pomyśli, zanim coś zrobi jest urocze. Tu jest Polska, tu nie ma czasu na myślenie, tu trzeba działać. Zapraszam do wirtualnej wyprawy do Kędzierzyna-Koźla. Będę waszym przewodnikiem.
Na początku krótkie wprowadzenie w geografię tego niezwykle uroczego miasta
Kędzierzyn-Koźle, choć jest duży pod względem obszaru, nie jest szczególnie dobrze skomunikowany. To efekt tego, że to trochę sztuczne połączenie — Koźle i Kędzierzyn są od siebie praktycznie oddzielone, łączy je Kłodnica – osiedle, którego nazwa wywodzi się od przepływającej tam rzeki. To właśnie na tej rzece znajduje się wspomniany most. Ma znaczenie strategiczne dla miasta, niczym mosty na Renie dla aliantów w 1944 r. Obecnie trwa jego remont, więc jak można się domyślać, na drogach dzieją się straszne rzeczy. Tak wygląda to na Google Maps:

Większość ruchu, w tym osobowego, prowadzona była właśnie przez Kłodnicę na trasie Koźle-Kędzierzyn - to te czerwone linie. Krótki pogrubiony odcinek to most. To przez niego przejeżdżali mieszkańcy, którzy chcieli dostać się do centrum Kędzierzyna. Trasa alternatywna z Koźla do Kędzierzyna to obwodnica, która jest zaznaczona niebieską linią. W godzinach szczytu korki były na obu trasach, nawet wtedy, kiedy most był czynny. Teraz jest oczywiście gorzej. Istnieje również inna alternatywna trasa, która oznaczona jest na pomarańczowo, ale wymaga ona nadłożenia kilku kilometrów. Krótko mówiąc: most musiał być oddany do użytku jak najszybciej. Miasto warunkowo dopuściło go do ruchu.
W wyniku remontu znacznie zwęziła się jezdnia. Jak się szybko okazało, miało to przykre konsekwencje, których można było uniknąć, gdyby tylko ktoś chwilę usiadł z linijką i pomierzył odległości.
Autobusy na moście w Kłodnicy mają problemy z minięciem się
Proszę o otworzenie strony lokalna24.pl i obejrzenie tej wspaniałej relacji z próby minięcia się na moście dwóch autobusów miejskich. Coś wspaniałego. Zacytujmy lokalny serwis:
Tak, trzeba robić próby przejazdu, bo zwężenie jezdni spowodowało, że autobusy muszą się praktycznie zatrzymać, żeby się bezpiecznie minąć. Ktoś zapyta, jak to w ogóle jest możliwe, a ja odpowiem krótko — to jest Polska.

Otóż przebudowa mostu była zorganizowana w formule zaprojektuj i wybuduj. Wykonawcy biorący udział w przetargu na „budowę ścieżki rowerowej łączącej osiedle Pogorzelec z osiedlem Kłodnica wraz z rozbudową mostu w ciągu ul. Wyspiańskiego w Kędzierzynie-Koźlu w ramach realizacji projektu pn.:Zwiększenie bezpieczeństwa oraz płynności ruchu w Kędzierzynie-Koźlu poprzez rozbudowę i przebudowę ul. Wyspiańskiego” otrzymali tylko ogólne wytyczne projektowe, a resztę musieli zrobić sami. W wytycznych znalazł się taki zapis: dla zapewnienia właściwej szerokości pasa drogowego należy przewidzieć przebudowę mostu, która powinna również obejmować wykonanie robót wynikających z aktualnego stanu technicznego.

Postanowiono zrobić ścieżkę pieszo-rowerową kosztem szerokości jezdni
Efekt widzieliśmy na filmie i na zdjęciach. Czy ta sytuacja była do uniknięcia? Była. Czy wystarczyło trochę pomyśleć? Wystarczyło. Czy to zrobiono? Niech każdy odpowie sobie sam. Autobusy na moście w Kłodnicy będą teraz miały problem, ale przynajmniej jest ścieżka pieszo-rowerowa. Nie chciałbym snuć żadnych domysłów, ale dawno temu gdzieś słyszałem, że wsadzanie gdzie się da ciągów pieszo-rowerowych to smutny efekt punktacji w konkursach o przyznanie dofinansowania ze środków unijnych. Za uwzględnienie ścieżki w projekcie dostawało się kilka cennych punktów, które mogły być decydujące przy ubieganiu się o pieniądze. Czy tak było w opisywanym przypadku? Nie wiem, tak tylko rzucam ciekawostkę bez związku z tematem.

Zgodnie z przepisami szerokość ścieżki pieszo-rowerowej, do której nie wlicza się szerokości krawężnika i obrzeża, powinna być dostosowana do natężenia ruchu pieszych i rowerów oraz wynosić nie mniej niż 3,0 m – na terenie zabudowy i 2,5 m – poza terenem zabudowy. Zapyta ktoś, to jak jesteś taki mądry Grabowski, to co byś zrobił? Pozbyłbym się tego kawałka wąskiego chodnika, który znajduje się po prawej stronie na poniższej fotografii. Ewentualnie zastanowiłbym się, czy nie zamienić ciągu pieszo-rowerowego na ścieżkę rowerową, w wyniku czego otrzymałbym dodatkowe pół metra nawierzchni.

Co nieuchronnie prowadzi nas do jedynego słusznego wniosku:
To wszystko wina rowerzystów. Jakby ich nie było, to nie trzeba byłoby robić ścieżek pieszo-rowerowych
Barycki, przestań we mnie rzucać karbonowymi sztycami!