Zakup nowego auta - czasem to, że wydasz mniej jest tylko pozorną oszczędnością

Samochód kosztuje Cię tyle, ile wydasz podczas całego okresu jego użytkowania. Oczywiście - świetnie jest mieć umiejętności negocjacyjne i uzyskać dobrą cenę zakupu auta. Ale czasem takie podejście w dłuższym czasie może się okazać zgubne. I nie, nie próbuję zniechęcać nikogo do prób negocjacji ceny w salonie. Chodzi mi tylko o zwrócenie uwagi, co jeszcze się liczy. A elementów składowych jest całkiem sporo.

O TCO, czyli całkowitym koszcie użytkowania (total cost of ownership) pisaliśmy już nie raz. W największym skrócie chodzi o to, by kupić auto, na które wydamy najmniej w całym okresie jego użytkowania. A na to składa się szereg elementów, od utraty wartości, która przekłada się na cenę auta przy odsprzedaży, przez częstotliwość i koszt przeglądów po np. zużycie paliwa. Gdy w końcu sprzedasz samochód i policzysz ile Cię kosztował, może się okazać, że mimo niskiej ceny zakupu, przepłaciłeś. Bo to co zaoszczędziłeś w chwili zakupu potem wydałeś np. w serwisie. Dlatego kupując samochód sprawdź koniecznie jakie są interwały serwisowe i zapytaj o pakiet serwisowy. Może zamiast negocjować rabat, wynegocjować dodatek w postaci darmowych przeglądów?

Jednak kupując auto wypadałoby pomyśleć o tym, że spędzimy z nim najbliższych kilka lat. I czasem pozorne oszczędności w salonie, np. w postaci rezygnacji z jakichś elementów wyposażenia, mogą odbić się czkawką. I nie można niczego brać za oczywistość. Klimatyzacja, radioodtwarzacz, zestaw bluetooth do telefonu - sprawdź czy aby na pewno jest na liście wyposażenia standardowego. A jeśli nie, to ile kosztuje jako dodatek. Czasem może się okazać, że jakiś element może być dostępny w ciekawym pakiecie, w którym będzie tańszy, niż kupowany osobno. 

To ona najczęściej krzyczy z folderu reklamowego. I zwykle obejmuje podstawową wersję wyposażeniową, którą ciężko znaleźć w salonie. Czasem mówi się nawet, że cena od to taki lep na muchy - ma tylko skusić klienta do wejścia do salonu. A potem handlowcy robią swoje. Zanim dasz się złapać, znajdź porównywalne wersje wyposażenia interesujących Cię aut. Zdarza się, że dołożenie niezbędnych dodatków do wersji podstawowej winduje cenę sporo powyżej oczekiwań. I odrzucone na wstępie z powodu ceny droższe auto, po sprawdzeniu wyposażenia okazuje się całkiem konkurencyjne. Sprawdźmy to na przykładzie oferty VW Polo. Na stronie volkswagen.pl można znaleźć kilka przykładowych kalkulacji przygotowanych właśnie dla tego modelu, jak i Golfa oraz Passata. Wynika z niego, że pozornie najdroższy na wstępie VW Polo po wyrównaniu wyposażenia standardowego, uwzględnieniu kosztów eksploatacji i utraty wartości po czterech latach okazuje się być najtańszym. Albo inaczej - jeśli zdecydujesz się po czterech latach go sprzedać, w kieszeni zostanie Ci najwięcej pieniędzy.

I dlatego tańsze auto w salonie w rzeczywistości wcale nie musi się okazać najlepszą inwestycją.